Odnośniki
- Index
- Albrecht Joanna Gdzie jesteś, Jeane
- Chmielewska Joanna 19 Trudny trup
- Joanna Chmielewska Romans wszech czasĂłw
- Joanna Russ Female Man
- Chmielewska Joanna Jak wytrzymac z mezczyzna
- SENEKA Lucjusz Anneusz MyśÂ›li
- 2007 Ghost R
- 479DUO.Andrews Amy Wyspa przeznaczenia
- Lawyers' Language, A.Phillips (Routledge)
- GR0539.Jordan_Penny_Zemsta_kobiet
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- russ.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Narażając się na śmieszność, stawał na pobliskich ławkach, a nawet przejechał się
wokół rynku dorożką, licząc, że z jej wysokości dostrzeże coś więcej. Te harcerskie
zwiady utwierdzały go w przekonaniu, że w praktyce dokonanie szczegółowych,
fachowych oględzin Wagi mogło być niewykonalne. Udawanie robotnika nie
wchodziło w rachubę: pracownicy mieli jednakowe uniformy, przy wchodzeniu
na teren robót okazywali identyfikatory. Niby dlaczego miałby domagać się
wpuszczenia na ogrodzony teren? Nic w miarę choćby sensownego nie
przychodziło mu do głowy. Coś jednak trzeba było zrobić. Ostatecznie sam
nakręcił tę sprawę i frajerstwem byłoby wycofać się z powodu trudności.
Wzmocniwszy morale trzema piwami, popełzł do biura firmy aktualnie
grzebiącej pod rynkiem. Bardzo okrężną drogą dowiedział się, że pracuje tam jego
kolega z roku. Nie pamiętał nawet, jak koleś wyglądał, mógł liczyć tylko na fart.
Z baraku wyszedł mu naprzeciw grubas w żółtym sztormiaku, mlaszcząc
gumofilcami w rozmiękłej glinie. Henio powiedział, o co chodzi. Tamten zrobił się
czerwony i obrzucił go wyzwiskami zaskakującymi w ustach, bądz co bądz,
magistra. Kiedy upuścił już nieco pary, spytał, czy to Adamkiewicz go nasłał. Henio
zgłupiał. Nazwisko znał, człowieka widział kiedyś w telewizji, wiedział, że udziela
się w jednym z prawicowych ugrupowań, ale... Stanowczo zaprzeczył, zdziwił się
stosownie i usłyszał, że budowlańców od kilku tygodni prześladuje mecenas
Adamkiewicz, domagajÄ…c siÄ™ oprowadzenia po wykopie. Wpuszczanie na teren
budowy postronnych, a szczególnie znanych osób orbitujących wokół jakiegoś
układu politycznego, było najsurowiej wzbronione. Ponieważ remont był areną
bezustannych wzajemnych oskarżeń różnych decydentów na każdy możliwy temat:
korupcji, niegospodarności, niekompetencji, wyłudzania dotacji itp., itd., nikt
z pracujących przy nim nie zamierzał się nadstawiać. Mecenas podobno prosił,
groził, oferował pieniądze, w końcu próbował wejść w nocy. Ochroniarze spuścili
na niego psa i się skończyło. Ale jeszcze po miesiącu ktoś z bliżej nieokreślonej,
miejskiej góry namawiał jednego z inżynierów na oprowadzenie prawnika
po podziemiach. Spodziewano się, że kolejna prasowa burza, wywołana odmową,
doprowadzi do kompletnej blokady robót.
Henio zabełkotał coś o trosce obywatelskiej i zainteresowaniu pracowników
instytutu remontem, po czym zmył się, ubłocony po uszy, na nieustalone pozycje.
Psy, ochroniarze i tony błota, oto co na nas czeka. Co mnie, kurna, podkusiło, żeby
czytać te idiotyczne papiery?!? Siedziałbym sobie spokojnie za biureczkiem i nikt
by mi nie groził skręceniem karku z powodu ukrytego skarbu. Zachciało mi się być
pieprzonym Panem Samochodzikiem! To się musi zle skończyć. Czego ten mecenas
mógł tu chcieć? Kundel mądrala myśli, że to wszystko jest takie proste .
Kundel naprawdę nazywał się Mariusz Kocurek i choć podawał się za historyka
sztuki, wykształcenie miał raczej niepełne. Brak dyplomów nie oznaczał jednak
braku orientacji: na sztuce znał się świetnie, choć, rzec by można, jednostronnie.
Umiał tanio zdobyć przedmioty o znacznej wartości i sprzedać je powyżej tej
wartości. Miał świetne oko, dużo szczęścia i podejście do ludzi, co pozwalało mu
niezle zarabiać na obrocie zabytkowymi zegarami, Å›wiecznikami à la KsiÄ™stwo
Warszawskie, czarną biżuterią z okresu powstania styczniowego (niezupełnie
autentyczną), secesyjnymi lampami i podobnymi drobiazgami. Próbował też,
ze zmiennym powodzeniem, sprzedaży mało znanych polskich malarzy z początku
dwudziestego wieku na aukcjach internetowych.
Historia z listami Aużyckiego bardzo go podnieciła. Uznał ją za szansę
przeskoczenia na wyższy szczebel w swoim biznesie gdyby na przykład mógł
spieniężyć jakąś cenną ikonę, choćby jedną (a co dopiero kolekcję!), stać by go
było na inwestycję w malarstwo współczesne, o czym marzył od pewnego czasu.
Wiedział, co kupić, i był przekonany, że nikomu teraz nieznani, młodzi artyści
za kilka lat będą do sprzedania za naprawdę duże pieniądze. Henio spadł mu jak
z nieba i obiecał sobie, że potraktuje go w stu procentach uczciwie. Pod warunkiem
oczywiście powodzenia tego dziwnego przedsięwzięcia.
Gnębiony strachem Henio, zniechęcony do badań terenowych , próbował
w macierzystym instytucie dowiedzieć się czegoś o nieżyjącym profesorze,
w nadziei, że to pomoże zrozumieć jego poczynania. Lubił powieści kryminalne,
w których śledczy wnikali w zagadki psychiki przestępcy. Sytuacja była może
trochÄ™ inna, ale&
Niewiele się dowiedział właściwie nie było kogo pytać. Rówieśnicy
Aużyckiego, na emeryturach, bawili wnuki w krajach Unii Europejskiej. Młodsi
wyrażali się o profesorze z szacunkiem i bardzo niekonkretnie. Jak refren
powtarzało się: dobry pedagog, przyzwoity człowiek. Podobno zapisał się
w młodości do partii, nie ze względów ideowych, ale z powodu zainteresowania
kulturą dalekowschodnich narodów radzieckiego imperium. Henio spotkał się
nawet z pewnym archeologiem, dalekim znajomym, który jezdził z profesorem
do Mongolii i Buriacji. Rozmowa utwierdziła go w przekonaniu, że starszy pan nie
mógł uczestniczyć w żadnych przekrętach na pograniczu biznesu i ideologii,
ponieważ ani jedno, ani drugie go nie interesowało. Skąd więc te kradzione ikony?
Skąd tyle tajemnic w nieskomplikowanym, zdawałoby się, życiu naukowca?
Mikołaj i Monika spotkali się dopiero wieczorem, i to w sytuacji niesprzyjającej
rozmowom w pracy. Mimo że deszcz lał strumieniami a może właśnie dlatego
kawiarnia Starowolska pełna była ludzi. Monika biegała między stolikami, taszcząc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]