Odnośniki
- Index
- Hannah Kristin Jedyna z archipelagu (Wyspa pojednania)
- Cykl Pan Samochodzik (03) Wyspa złoczyńców Zbigniew Nienacki
- Robert Louis Stevenson wyspa skarbow
- Verne Juliusz Wyspa bladzaca
- Gwiezdne Wojny 156 Przeznaczenie Jedi V Sojusznicy
- Gwiezdne Wojny 152 Przeznaczenie Jedi I Wygnaniec
- Barbara Hannay Przeznaczenie
- Andrew M Butler The Pocket Essential Film Studies (pdf)
- Andrew Robinson & Simon Tormey Zizek And Lenin
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- staniec.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
lepszym człowiekiem.
Victoria kołysała malca w ramionach, próbując odwrócić jego uwagę i zajrzeć mu
do gardła. Jego płacz nieco osłabł. Kiwnęła na Lawsona, który przybliżył się z pulsok-
symetrem i stetoskopem. Stanął za plecami chłopczyka i próbował ukradkiem założyć
aparat na jego palec u nogi. Stopka malucha natychmiast się poruszyła, ale w końcu uda-
ło się to zrobić.
R
L
Victoria zmieniła pozycję, tak aby Lawson mógł osłuchać dziecko. Z zamkniętymi
oczami wsłuchiwał się w szmery z dróg oddechowych. Na szczęście nie stwierdził zmian
odsłuchowych w płucach.
Gdy otworzył oczy, ujrzał skierowany na siebie wzrok Victorii. Trzymała brodę tuż
nad główką dziecka, którego cienkie włoski muskały jej twarz. Przypomniało mu to cza-
sy, gdy Vic trzymała w ten sposób maleńką Matildę, nucąc jej coś cichutko.
Ich spojrzenia spotkały się i nagle w jego głowie pojawiła się niespodziewana
myśl. Jak wyglądałoby jej dziecko? Ich dziecko? Czy miałoby jej kasztanowe włosy i
oliwkową cerę? Czy byłoby podobne do Matildy, czy do blizniaków?
- Jak płuca? - wyrwała go z zamyślenia.
- Czyste - odpowiedział z ulgą.
Ich uwagę przykuło brzęczenie pulsoksymetru. Vic odwróciła wzrok.
- Natlenienie krwi dziewięćdziesiąt dwa procent - odczytała.
Nic niepokojącego, ale też nie całkiem dobrze. Jayden wyraznie się uspokoił.
- Oddycha już znacznie lepiej. Dziękuję. - Cindy uśmiechnęła się do Vic. - Okrop-
nie się martwiłam. Miał taki świszczący oddech.
Vic skinęła głową.
- Co powiesz na to, żebyśmy usiedli sobie w fotelu, a mama da ci lekarstwo? -
zwróciła się do malca.
Lawson obserwował, jak Jayden przywarł do Victorii, a potem usiadł na jej kola-
nach, miętosząc rączkami jej kombinezon i przy okazji odsłaniając nieco biustu. Lawson
przyklęknął przy nich, starając się nie zaglądać w dekolt Vic. Czy nie dość, że spędził
ostatnie pięć dni, zwalczając podniecenie na myśl o niej? %7łe w snach przywoływał pa-
mięć jej ust, jej zapach, smak jej skóry? Teraz ma przed sobą małego pacjenta z podraż-
nionymi drogami oddechowymi i na nim musi się skoncentrować. Nie na Victorii i jej
dekolcie.
Uśmiechnął się do Jaydena i delikatnie uniósł koszulkę, sprawdzając napięcie mię-
śni w czasie oddychania. Nie zauważył cofnięcia się przestrzeni międzyżebrowych ani
odciągnięcia mostka.
Odwrócił się do Warrena i Cindy.
R
L
- Myślę, że na wszelki wypadek powinniśmy zabrać Jyadena do szpitala na obser-
wację. Wciąż ma trudność w oddychaniu. W drodze do szpitala podam mu lek w aerozo-
lu, który powinien zmniejszyć opuchnięcie dróg oddechowych i zlikwidować ten świst,
który słyszymy.
Jako ratownik uprawniony do intensywnej terapii mógł podać adrenalinę, która
działała miejscowo na podrażnione tkanki krtani i dróg oddechowych i zmniejszała
obrzęk.
Cindy kurczowo uścisnęła dłoń męża.
- Sądziłam, że już mu lepiej.
Lawson usłyszał w jej głosie powrót paniki i uspokajająco pokiwał głową.
- Teraz, kiedy się uspokoił, ma się lepiej, ale w drogach oddechowych wciąż jest
stan zapalny. Czułbym się pewniej, gdyby obejrzał go lekarz. Może potrzebować jakie-
goś steroidu, a można go podać tylko pod kontrolą lekarza.
Warren uścisnął dłoń żony.
- Będzie dobrze, kochanie. Lepiej dmuchać na zimne.
Oczy Cindy napełniły się łzami.
- Czy mogę z nim pojechać?
- Oczywiście - zapewniła Vic młodą matkę.
Pięć minut pózniej Vic zapaliła silnik karetki. Cindy z Jaydenem siedziała z tyłu z
Lawsonem, który przyłożył maskę do buzi małego pacjenta.
Vic słyszała protesty chłopca i cichy szept Lawsona, który próbował odwrócić jego
uwagę i utrzymać maskę na ustach malca. Vic zmieniła ustawienie lusterka, tak żeby
mogła ich obserwować.
Lawson, który przez większość czasu był zamknięty w sobie, gdy tylko chciał, po-
trafił się otworzyć. Zauważyła to w jego kontaktach z Matildą, i teraz z Jaydenem. Z nią
bywał taki bardzo rzadko, a znała go od zawsze. Uśmiechał się do chłopca, próbując go
zabawić.
Uśmiechnięty Lawson stanowił wspaniały widok. Jego rysy całkowicie się zmie-
niały. Głębokie bruzdy traciły ostre kontury, napięcie znikało, w spojrzeniu szarych oczu
R
L
[ Pobierz całość w formacie PDF ]