Odnośniki
- Index
- Conan 51 Conan Pan czarnej rzeki
- Catherine Spencer Tempting Lucas (pdf)
- 46 Agatha Christie KiesześÂ„ PeśÂ‚na śąyta
- Delpard Raphael Zeznania sekretarki. 12 lat u boku Hitlera 1933 1945
- Anthony, Piers Titanen 01 Das Erbe der Titanen
- spoc582eczec584stwo zdegenerowane jerzy kijewski
- Córy nocy Pisano Isabel
- Kretz Jayne Ann Zapomniane marzenia
- Denis Donoghue The American Classics, A Personal Essay (pdf)(1)
- BloodWalk Lee Killough(1)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kfr.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
najbardziej uczęszczaną część. Tak czy inaczej, samochody będą tam musiały poważnie zwolnić.
Szmidt, pędz zakładać ładunki. Napalm, na razie nie odchodz nigdzie, ubezpieczasz nas.
Nikołaj, Wiera, zajmujcie pozycje na górnych piętrach. Jeśli ktoś będzie się ciskał, bierzcie
Aomowa zacząłem wydawać rozkazy, machnąłem na kierowcę. Wszystko. Chowaj wóz w
jakimś podwórzu.
Sami sobie poradzimy burknął Wietricki i pobiegł z Wierą do stojącego po drugiej
stronie budynku.
Ej! A wy czego tutaj? Starszy ochroniarz wyskoczył przed sklep znajdujący się na
parterze. No już, spadajcie!
Spieprzaj, stary. Gricko wyjął z furgonetki erkaem i ochroniarza wymiotło w pół
sekundy.
Potrzebna pomoc? Wbrew sobie podszedłem do Kuzniecowa, który obserwował
skomplikowaną pracę trzech czarodziejów. Rozsypali na śniegu biały proszek i rysowali w miejscu
przewidywanego wybuchu samochodu wielki pentagram.
Nie wycedził przez zęby Oleżka, odwrócił się do podbiegającego nekromanty.
Chłopaczek coś szybko wytrajkotał i od razu poleciał za furgonem, który właśnie minął kupę
śniegu. Jeśli będzie trzeba, wezwiemy.
Sam będziesz detonował? Szmidt podał mi przypominający brelok do kluczy
samochodowych pilot z trzema pomarańczowymi przyciskami. To popatrz. Jeden ładunek jest w
zaspie, drugi po przeciwnej stronie jezdni, trzeci nieco dalej z naszej strony. Kiedy przejedzie
główny samochód, najlepszy moment na detonację. A w ogóle bierz poprawkę na odległość.
Który przycisnąć?
Bez znaczenia. Tak czy inaczej, wyrąbią wszystkie naraz. Z rozmachem rzucił pustą
skrzynkę po materiałach wybuchowych w zaspę pod ścianą domu.
Jaki Å‚adunek?
Plastik razem z jakimś alchemicznym gównem.
Rozumiem. Leć do Gricki zarządziłem i poszedłem sprawdzić, gdzie się rozlokował
Napalm. Hej, Kostia! Zobacz, jak wejść na wyższe piętra.
Zrobione odparł Aomow, wyskakując z hamującego furgonu z rurą trzmiela, i
skierował się ku najbliższej bramie.
Szlag, co za idiotyczna sytuacja wszystko jakieś pogmatwane, poplątane. Nie wiedziałem
nawet, w co są uzbrojeni moi podwładni. A co najważniejsze, czego się po nich spodziewać, kiedy
zacznie się łomotanina. Cała nadzieja w udanym wybuchu. Ech, gdybym miał czas pogadać o tym z
Kiryłem, na pewno by coś poradził.
Znowu palisz? Podszedłem do piromanty, który przysiadł na wystającym spod śniegu
żelaznym ogrodzeniu klombu.
Palę. Podniósł nieobecny wzrok ku niebu i wypuścił kłąb dymu. Długo jeszcze?
A co, dzieje się coś? Kolejny raz sprawdziłem wrzosa. Miałem nadzieję, że nie będę
musiał go używać, ale należało się jednak z tym liczyć.
Wzięło mnie po koktajlu na poważnie przyznał Napalm. Dobrze by było dać temu
upust w bohaterskiej akcji.
Ty siÄ™ za bardzo do przodu nie pchaj. Nie masz wielkich szans z gimnazjonistami. A w
ogóle, jeśli coś pójdzie nie tak, właśnie ty nas masz osłaniać. Nawet gdybyś miał puścić tamtą
chałupę z dymem, daj nam chwilę na odejście.
Myślisz, że może się coś takiego stać?
A kto to wie? Nie ukrywałem swoich wątpliwości. Gdyby to było takie łatwe,
przydzieliliby nam inne zadanie.
Napalm lekceważąco machnął ręką.
Damy radÄ™.
Pewnie, że damy zgodziłem się, choć nie podzielałem jego niezłomnej wiary. A co
innego mamy robić?
Idz już. Napalm wstał, zapiął skórzany tużurek. Inaczej przejadą.
Nie przejadą. Skierowałem się do łukowatej bramy, ale odwróciłem się w połowie
drogi. Ty byś ten... nie paliłbyś tyle. Jeszcze trochę, a dym ci zacznie lecieć uszami.
Przez uszy mi nie strach...
Uśmiechnąłem się tylko i przeszedłem przez łuk na ulicę. Naprzeciwko mnie szedł
nekromanta, zaraz za nim podążał rozwijający ledwie widoczną w półmroku lśniącą nić zaklęcia
Kuzniecow. Nie zwrócili na mnie najmniejszej uwagi. I w cholerę z nimi, prawdę mówiąc.
Najważniejsze, żeby pozostali ludzie Gimnazjonu wywiązali się ze swojej części zadania.
Wyjrzałem na jezdnię, upewniłem się, że nikogo nie widać, i schowałem się w bramę. Teraz
pozostawało tylko czekać. Trzeba by oczywiście sprawdzić, czy wszyscy zajęli odpowiednie
pozycje, ale nie miałem już na to czasu. Cholera, kto tak w ogóle robi? W ogóle nie mieliśmy się
kiedy przygotować! Chociaż to może i lepiej, mniej czasu pozostawało na cykorię...
Głuchy szum samochodowych silników dobiegł do nas po pięciu minutach. Kilka razy
odetchnąłem głęboko, ale nie wychylałem się spod łuku. To by było niebezpieczne, jeszcze by mnie
jakaś swołocz dostrzegła. Jeśli w ochronie jadą zawodowcy, mogliby ostro zareagować na coś
takiego. A sam przecież doskonale widziałem zaminowany odcinek. Tak czy siak, miałem
przepuścić pierwszy wóz, więc zdążę uruchomić detonator bez problemu. Miejsce na zasadzkę
naprawdę zostało wybrane znakomicie.
Czarny defender, przejeżdżając obok kupy śniegu, musiał znacznie zwolnić. Wdech,
położyłem lekko palec na guziku. Warcząc silnikiem, maszyna popełzła dalej, ukazał się mikrobus
z czarnymi szybami, a palec sam z siebie wdusił przycisk. Wydech.
Zciany domu zadrżały, od wybuchu zatkało uszy, a na zaminowanym odcinku w niebo
wzniosły się fontanny śniegu. I tylko na mgnienie oka w głąb łuku wdarła się fala uderzeniowa, a z
ulicy doleciał dzwięk wybijanych szyb.
Samochód osłony, który zdążył minąć pierwsze ładunki, w chwili eksplozji znalazł się przy
założonej kawałeczek dalej minie i rozleciał na dwie części. Ogarnął go natychmiast dymiący
ogień, siedzący wewnątrz nie mieli najmniejszych szans na przeżycie.
Drugiemu defenderowi udało się o wiele lepiej, bo wybuch obrócił go i wbił w wysoką
zaspę. Tylko że to szczęście było bardzo, ale to bardzo względną sprawą. Kiedy tylko siedzący
obok kierowcy gimnazjonista otworzył drzwi, w tylną szybę samochodu wszedł pocisk ręcznego
miotacza ognia Trzmiel . Wszystko...
Ale sprawa z mikrobusem okazała się trudniejsza pojazd, który znalazł się w centrum
wybuchu, pofrunął w powietrze, przekoziołkował kilka razy i znów znalazł się na kołach. Moc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]