Odnośniki
- Index
- Celmer Michelle 03 Księżniczka z wyspy
- Coogan Gertrude, Money Creators Who Creates Money Who Should Create It (1935)
- Franciszek II Rakoczy Pamić™tniki
- MacLean Alistair Noc bez brzasku
- 294. McAllister Anne Noce w Seattle
- M296. Matthews Jessica DzieśÂ„ radośÂ›ci
- Władza bez tyrani. Jak kontrolować ludzi, pieniądze, czas, emocje i słaboÂści
- Andre Norton Gryf w chwale
- Lara Adrian M
- Mazowieckie Studia Humanistyczne r1998 t4 n2 s49 67
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ewagotuje.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
81
S
R
Poczuł irytację, ponieważ wiedział, że nie ma prawa wy-
pytywać jej o takie rzeczy. Ona jednak odpowiedziała.
- Muszę zadzwonić do kilku osób, skoro nie wolno mi
opuszczać tego miejsca.
- Zrobimy, jak chcesz - rzekł Rafael. - Ale pojedziemy
oboje i moim samochodem.
- Ale...
- Dziesięć minut i nie każ mi czekać, im szybciej wyje-
dziemy, tym szybciej wrócimy.
Pojechali srebrnym ferrari. Wyjechali z garażu, ale kiedy
tylko znalezli się na ulicy, paparazzi od razu podążyli ich śla-
dem.
- Nie rozumiem, po co nadal się włóczą za nami - powie-
działa Rachel, kiedy wreszcie udało im się zgubić ogon.
- Za mało o tobie wiedzą - odparł ponuro.
- Nienawidzę tego. Nie lubiłam tego już kiedy przebywa-
łam w towarzystwie Elise. Nie rozumiem, jak można żyć w
taki sposób.
- %7łyjemy w świecie sławnych osób. Publika tylko czeka
na pikantne szczegóły z naszego życia. Możesz zacząć się
przyzwyczajać, a to dopiero początek.
Rachel nie odezwała się ani słowem. Po jakimś czasie Ra-
fael zatrzymał się na stacji benzynowej, kupił kawę i kanapki.
- Zjedz coś, wyglądasz jak śmierć, a od wczorajszego
wieczoru nic nie jadłaś.
82
S
R
Wyglądam jak śmierć, bo prawie w ogóle nie spałam,
pomyślała Rachel. Nie powiedziała jednak tego na głos, nie
chciała dotykać tematu wydarzeń wczorajszej nocy.
Zjadła kanapkę bez smaku i popiła kawą bez smaku. Była
zdumiona, że i on zjadł swoje kanapki, gdyż nie wyglądał na
człowieka, którego zadowala takie jedzenie.
- Opowiedz mi o swojej rodzinie.
Rachel wyjaśniła, w jaki sposób jej matka straciła męża
po długiej chorobie, kiedy blizniaki były bardzo małe.
- Kilka lat pózniej spotkała mojego tatę i urodziłam się ja.
- Jaka jest różnica wieku między tobą a blizniakami?
- Sześć lat.
- Do kogo pierwotnie należała farma?
- Do mojego ojca, ale on nigdy nie robił różnicy pomię-
dzy nami. I to nie jest prawdziwa farma, małe gospodarstwo
z trzema akrami ziemi, domem, kilkoma szklarniami i stodo-
Å‚ami.
- Kolejne kłamstwo, cara?!
- Pracuje się tu jak na farmie - wzruszyła ramionami.
- A ten sąsiad, który ci pomaga? Co on robi?
- Jack jest właścicielem ziemi, która z nami sąsiaduje i
ma prawdziwą farmę. Pomagał nam od śmierci rodziców.
83
S
R
- Mów o tym, jak chcesz, ale on pomaga tobie.
- SkÄ…d ten ton?
- Nie sądzę, aby chciało mi się rozwijać ten temat.
- OK.
- JesteÅ› ostra, panno Carmichel.
- A ty okropny.
- Dlatego, że nie podoba mi się, jak twoje rodzeństwo cię
wykorzystuje?
- Nie, jesteÅ› po prostu okropny.
- W łóżku?
Rachel nie odpowiedziała.
- Wolałabyś może mieć za kochanka Jacka? Rachel po-
stanowiła podjąć grę.
- Może.
- Ale czy umiałby dać ci tę rozkosz, którą daję ci ja? Czy
nie wniósłby do sypialni zapachu farmy?
- JesteÅ› okropny.
- Si - przytaknął. - Ale ja, kiedy mówiłem, że nie sypiam
z kim popadnie, mówiłem prawdę, a ty najwyrazniej nie.
Rachel odwróciła głowę. Dla niego zawsze pozostanie
kłamczucha. Już miała powiedzieć mu, kim jest Jack, kiedy
jej uwagę zwrócił niebieski drogowskaz.
- O rany, musimy zjechać następnym zjazdem. W końcu
wjechali w prywatnÄ… drogÄ™ prowadzÄ…cÄ… do farmy. Zimowe
pola zaczynały budzić się w wiosennym słońcu. Przed nimi
84
S
R
stał stary wiejski dom. Z boku znajdowała się stodoła, a w
tyle widać było szklarnie. Na podjezdzie stał ubłocony dżip.
Z drugiej strony zaparkował range rover. Rafael zatrzymał
samochód na środku podwórka, zgasił silnik i wyszedł bez
słowa.
- Rafael...
- Wejdz do środka i znajdz dla nas łóżko - rzekł niskim
tonem.
Rachel zadrżała, przełknęła ślinę i już miała coś powie-
dzieć, kiedy drzwi do domu stanęły otworem. Stanął w nich
potężnie zbudowany mężczyzna, w filcowej kamizelce i brą-
zowych spodniach. Był po pięćdziesiątce.
- Jack - wymruczała Rachel. I zaraz pożałowała, że wcze-
śniej nie powiedziała Rafaelowi o swojej relacji z Jackiem,
ponieważ dostrzegła, jak cały aż zamarł na jego widok.
Jack wcale nie wyglądał na zadowolonego.
Rachel ruszyła do przodu, a Rafael zamarł, widząc, jak
rzuca się w ramiona Jacka. Już chciał podejść i strzelić łobu-
za w twarz.
- Jack, to jest...
- Czytałem poranne gazety, Rachel. Rachel czuła po-
dejrzliwość, aż bijącą z jego postaci.
- Wszystko ci wyjaśnię.
- Witam, panie Villani - powiedział Jack do gościa lodo-
watym tonem.
85
S
R
- Rafaelu, to jest Jack Fellows, mój opiekun, a także wuj,
to brat mojej mamy...
- I osoba dbająca o jej interesy - dodał Jack.
- A więc to ty jesteś tym Włochem, który w zeszłym roku
złamał jej serce? Jeśli tak, podaj mi rozsądny powód, dla któ-
rego odbyły się te zaręczyny.
O Boże, Rachel zapragnęła, aby ziemia rozstąpiła się i po-
chłonęła ją na wieki. Rafael patrzył na nią, jakby urwała się z
choinki.
- Rafael to nie Alonso - wyszeptała do Jacka przez zaci-
śnięte zęby.
- Nie przypominam sobie, abyÅ› kiedykolwiek o nim
wspominała.
Bo nie wspominała.
- Przepraszam za pomyłkę, panie Villani - rzekł Jack
[ Pobierz całość w formacie PDF ]