Odnośniki
- Index
- Chmiel Katarzyna Karina Syn Gondoru 03 Ścieżka Umarłych
- Wasilewska Katarzyna Zazdrośnica
- 0082. Field Sandra Kraina dobrej nadziei
- Cat Marsters [Empire 02] Burning Desires (pdf)
- Dana Marie Bell Halle Shifters 01 Bear Necessities
- 13. Wilson Gayle Pamić™tna noc
- 262. Monroe Lucy Córka króla
- Laurie King Mary Russel 06 Justice Hall (v1.0) [lit]
- Courths Mahler Jadwiga Blask zśÂ‚ota
- LP. X XII. Turold PieśÂ›śÂ„ o Rolandzie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- numervin.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Aleksiej patrzył na Lilianę z mieszaniną szoku i wściekłości w szarych oczach, przy czym szok ustępował miejsca tej drugiej. Nie było mowy o czułym
powitaniu, o silnych ramionach, obejmujących ukochaną kobietę, o słowach szczerej radości z jej przybycia.
Musiało Lilianie wystarczyć wycedzone przez zęby:
Jednak dopięłaś swego.
A po chwili:
Dołącz do grupy.
I głośniejsze:
Zapraszam do samochodów! Mój zastępca wskaże każdemu jego miejsce.
Wolontariusze zostali sprawnie rozlokowani w czterech opancerzonych hummerach, przy czym Liliana znalazła się w samochodzie z Andrzejem Karskim,
jak wyjaśnił po drodze, przyjacielem Aleksieja od ładnych paru lat. Był bardziej skłonny do rozmów niż ten ostatni, chętnie odpowiadał na pytania Liliany o
warunki panujące w Iraku, ale o niebezpieczeństwach, jakie mogły im zagrażać, nie chciał mówić. %7łeby nie wywoływać wilka z lasu jak wyjaśnił.
Na pewno będzie pani dobrze chroniona. Jak najlepiej. Uspokoił Lilianę, ale ona nie bała się o siebie&
Dotarli na kwatery jeszcze przed świtem. Mieli dwie godziny na odpoczynek, potem cztery na załadunek skrzyń z lekami, na koniec szybki lunch i wreszcie
wyjazd z bazy wojskowej w długą drogę do punktu przeznaczenia.
Andrzej skinął na swoich podopiecznych, a wolontariusze, posłuszni jak stadko kurcząt, ruszyli za nim w kierunku zabudowań. Liliana również zrobiła dwa
kroki, gdy zatrzymała ją ciężka dłoń Aleksieja na ramieniu i ostre słowa:
Ty pójdziesz ze mną.
Delikatnie popchnął kobietę ku niedużemu budynkowi stojącemu nieco na uboczu, do schodów prowadzących na piętro, w korytarz, od którego odchodziły
dwie pary drzwi i wreszcie przez pierwsze na prawo do pokoju, który mu przydzielono.
Zamknął za sobą drzwi na klucz, stojąc przez chwilę nieruchomo, zwrócony plecami do Liliany, a gdy już miała zawładnąć nią rozpacz, obrócił się na
pięcie, chwycił ją za ramiona i przygarnął do siebie tak gwałtownie i tak mocno, że nie miała już wątpliwości, że tu, przy nim jest jej miejsce.
Przepraszam, Aluś wyszeptała, czując wszechogarniającą ulgę. Po prostu nie mogę bez ciebie żyć.
Pokręcił głową.
I co ja mam zrobić? Powinienem zdać dowództwo i&
Może lepiej powiedz wszystkim, że przyleciała z dalekiej Polski twoja żona i wyrusza z tobą? Tak po prostu? Uśmiechnęła się nieśmiało.
A zgodzisz się zostać moją żoną? zapytał poważnie.
Gdy tylko dostanę rozwód.
Nie musisz czekać na rozwód. Karol nie żyje.
Uniosła tylko brwi, spodziewając się takiej wiadomości od tamtej nocy, gdy jej małżonek chciał uciekać za granicę. Igrał z ogniem, zadając się z mafią, był
jednak dorosły. Wiedział co robi.
Dopadli go?
Aleksiej skinął głową. O szczegóły Liliana nie chciała pytać. Mimo całego zła, jakie doświadczyła od męża, mimo lat poniżeń, łez, bólu i strachu, poczuła
żal, bo przecież były i dobre dni&
Możemy wziąć ślub nawet dziś, stanę na głowie, załatwię jakiegoś księdza, ale widzę po twojej minie, że będziesz chciała trochę poczekać.
Liliana przytaknęła.
Nie mogła tak zaraz, słysząc o śmierci Karola, wyjść za mąż za innego. Nawet jeśli miałby to być Aleksiej. Po prostu nie mogła.
Połóż się i spróbuj zdrzemnąć powiedział chwilę pózniej. Przed nami ciężki dzień. I to niejeden. Ja muszę pogadać ze swoimi ludzmi. Zaczniemy
załadunek szybciej, to szybciej ruszymy.
Pocałował ją raz jeszcze i wyszedł.
Liliana wzięła prysznic i ledwie przyłożyła głowę do poduszki, już spała, znów spokojna i bezpieczna, bo on, Aleks, był blisko.
Kilka godzin pózniej konwój ruszył w sześciodniową podróż.
Przodem jechały dwa czarne fordy opancerzone terenówki z kierowcą i czterema ludzmi z ochrony. Za fordami zajęły miejsce trzy ciężarówki, w których
jechało dwóch wolontariuszy. Konwój zamykały dwa fordy. Siedem samochodów, siedmiu kierowców, dwudziestu czterech uzbrojonych po zęby
eskortantów. I Liliana, przydzielona do towarzystwa Andrzejowi Karskiemu, który prowadził drugą w kolejności terenówkę. Aleksiej jechał w
przedostatniej.
Już po pierwszych godzinach podróży nieznośny upał, mimo chodzącej pełną parą klimatyzacji, i drobny, niewidoczny gołym okiem pył, zaczęły się dawać
cywilom we znaki.
Z nieba lał się żar, temperatura na zewnątrz dochodziła do czterdziestu dwóch stopni, i każdy postój a zatrzymywano ich do kontroli parokrotnie stał się
mordęgą. Patrzyli, stojąc pod gołym niebem, jak żołnierze przetrząsają samochody, bagaże, ładunek i, nie mogąc zrobić nic więcej, modlili się o odrobinę
cienia, wieczór, szybkie zakończenie kontroli czy wreszcie klęli pod nosem Niech ich szlag! . Czasem mijało kilka kwadransów, nim dowódca patrolu albo
posterunku zezwalał na dalszą podróż.
Eskortanci znosili to ze stoickim spokojem. Zdążyli już przywyknąć do miejscowych warunków i obyczajów. Rozsiadali się w wąskim pasku cienia
rzucanym przez wozy, naciągali hełmy na oczy i zapadali w drzemkę. Na magiczne słowa: Clear, go! podrywali się na równe nogi, całkowicie przytomni i
gotowi do dalszej podróży.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]