Odnośniki
- Index
- Chmiel Katarzyna Karina Syn Gondoru 03 Ścieżka Umarłych
- Nadzieja Katarzyna Michalak
- McMahon_Barbara_ _Wyjsc_za_maz_z_milosci
- Barreau, Nicolas Paris ist immer eine gute Idee
- BśÂ‚ekitna godzina pdf
- Christie Agatha Pajć™czyna
- Grace Carol Odnaleziony skarb
- Dearly Devoted Dexter (Vintage Crime_Bla Jeff Lindsay
- Czek dla BiaśÂ‚ego Gangu Jerzy Edigey
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kfr.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- jakby wspólne przeżywanie intymnego kontaktu z istotą
najwyższą było nieprzyzwoite. Może mężczyzni i kobiety
modlą się do innych bóstw, innych świętych na obrazach
porozwieszanych na ścianach? Przed obrazem Madonny
po prawej, kobiecej stronie ołtarza, stoją okazałe wieńce
i stroiki ze świeżych róż - dziś Matki Boskiej Zielnej. Nic
dziwnego, że babci tak zależało. Czarownice i znachorki
święciły ten dzień, na długo zanim zbudowano w tym
kraju jakikolwiek kościół. Tkwię pośród morza kobiet, które
pieją nabożne pieśni wysokimi głosami, ja tak nie umiem.
PrzyglÄ…dam siÄ™ obrazom. Matka Boska czule spoglÄ…da
na trzymane w ramionach niemowlÄ™, na niÄ… skierowane
są spojrzenia większości bab. Kobieca bogini, zreduko
wana do ozdobnika świątyń, w których główną rolę gra
jej zamęczone dziecko. Kpina z macierzyństwa - daj się
zapłodnić, uródz na słomie, wykarm swoim mlekiem, myj
mu pupkę i kochaj, a my potem załatwimy to po męsku.
Babcia opowiadała, że za drugiej wojny wykorzystano
solidne mury kościoła na więzienie. %7łołnierze w ciężkich
butach i czarnych mundurach zwozili tu z okolicznych
wsi mężczyzn, chłopców i starców, za karę po akcjach
partyzantów. Nikt z nich nie wracał, niektórzy od razu
użyzniali teren za kościołem, część jechała na ostatnią
wycieczkę do Oświęcimia. W ten sposób przepadł w piecu
mój pradziadek, dobrotliwy staruszek, pijaczyna, które-
121
go wieś wydała na ubój i wypchnęła przed szereg, gdy
ci w butach przyjechali po daninę. Patrzył zdumionymi
oczami na kumpli od szklanki, na krewnych zgromadzo
nych na placu przy remizie, wszyscy sikali w spodnie
ze strachu, wbijając wzrok w ziemię. Nie wierzył pewnie,
że oto na starość trafia mu się taka przygoda. Zamiast usy
chać powoli na ławce przed domem, w kącie za piecem,
wśród gwaru kur i wnucząt, pojedzie pociągiem - pierwszy
raz w życiu. W stronę kominów dymiących dzień i noc.
Nikt z rodziny nie odważył się nigdy spytać o dalsze losy
dziadka, zapukać do bram kościoła. Sterczał złowróżbnie
nad miasteczkiem, na najwyższym wzgórzu w okolicy,
doskonałe stanowisko obronne. Rosjanie nie musieli go
jednak ostrzeliwać, bo Niemcy wynieśli się wcześniej,
dzięki czemu zabytkowe mury przetrwały, a podłogę udało
się wymyć z ciemnych plam. Zwiątynia odzyskała niewin
ność pachnącą sucho kadzidłem i wapnem.
W kamiennej posadzce tkwiÄ… niezmiennie, jak orzeszki
w czekoladzie, krypty ze szczÄ…tkami dawnych benefak-
torów z zadeptanymi napisami. Gdy byłam dzieckiem,
przyjeżdżałam tu z mamą latem. Pamiętam głównie to,
że msze ciągnęły się niemiłosierną nudą. Dla zabicia cza
su wyobrażałam sobie, jak okropnie musi być pod taką
kamienną płytą, gdy się tu leży po śmierci bez końca,
nie mogąc wstać ani wyjść i gdy te długie msze stanowią
jedyne urozmaicenie. Dzięki pracy wyobrazni udawało
mi się w ten sposób czasem osiągnąć stan przerazliwej
trwogi, gdy kurczowo ściskałam mamę za rękę, bojąc się
śmierci, a w kącikach oczu wzbierały mi łzy żalu nad
sobą i moim marnym losem, przekonana bowiem byłam
nie wiedzieć czemu, że i ja kiedyś zostanę pochowana
właśnie tutaj, pod podłogą kościoła. Kazania nie docierały
do mnie, myliłam teksty pieśni.
Teraz też nie mogę się skupić. Odwykłam? Moje myśli
są jak spłoszone króliki, uciekają w nienabożne strony.
122
Mimowolnie przypominam sobie, jak kochaliśmy się ostatni
raz z Piotrem, czuję to jeszcze całym ciałem. Przyłapuję
się na tym, że doświadczam wspomnień orgazmu, wpa
trując się w twarz pobłażliwej Madonny nad ołtarzem.
Czuję niesmak, jakbym gryzła wafelek przy stole sekcyj
nym. To miejsce jest domem śmierci i nie wiem sama, czy
to ja bezczeszczę zmarłych swoimi śliskimi od spermy
myślami, czy raczej aura kościoła plugawi moje uczucia
i wspomnienia. Staram się zebrać w sobie, skupić na czymś
neutralnym, ale im bardziej staram się nie myśleć o sek
sie, tym gorzej mi to wychodzi. Ksiądz prosi, żeby usiąść,
a ja znów płynę w obłokach lubieżnych majaków. Rozpiera
mnie podniecenie i nie jestem w stanie usiedzieć, mam
w dupie zmarłych i ich nieszczęścia, złoszczę się na nich,
na siebie, że właśnie tu i teraz podniecam się i nic nie
mogę poradzić. Robi mi się duszno między babami, szepcą
chórem modlitwę, czuję zapach ich spoconych kobiecych
ciał, niektóre mają pewnie okres i zapach przyprawia
mnie o mdłości. Madonna patrzy na mnie kątem oka,
pobłażliwie - pewnie zadowolona z tego ukradkowego
zwycięstwa krwi menstruacyjnej nad wypływającą z ran,
prawda? JesteÅ› zadowolona? Puszcza do mnie oko!
Chyba mi odbiło - trzezwieję i zmieszana wstaję.
Ruszam żwawo ku wyjściu, przeciskając się między wier
nymi. Na zewnątrz jest lepiej, wiatr chłodzi mi twarz.
Przykościelny dziedziniec to jednocześnie taras widokowy.
Kryję się w cieniu dorodnych kasztanowców na ławce
za świątynią, mdłości mijają powoli. Spoglądam na pasmo
pagórków ciągnących się za miasteczkiem, oddycham
świeżym powietrzem. Czekam na babcię. Jest chyba trochę
zła, że nie zostałam obok niej na całej mszy. Ale trudno,
myślę sobie. To nie dla mnie.
Po powrocie do domu pijemy herbatÄ™. Potem babcia
prowadzi mnie za obórkę, w której od dawna zamiast krów
123
mieszka liczna rodzina kur. Pokazuje płachetek ziemi
okolony niskim płotem - kiedyś mógł tu być niewielki
ogródek, dziś rosną chwasty. Ziemia tu żyzna, mnóstwo
pokrzyw. Babcia pyta, czy nie pomogłabym jej zrobić
porządku, skopać i zagrabić.
- Dziś? W niedzielę? - dziwię się. - Myślałam, że na wsi
w niedzielę nie wolno pracować?
Babcia śmieje się.
- Coś ty taka pobożna, dziecko?
- Nie no, mnie nie przeszkadza. - Odwzajemniam
uśmiech.
- Dobrze. Bo taką robotę jak tu tylko w niedzielę można
robić. Dziś diabeł śpi, nie przeszkadza. A zresztą czekać
nie możemy, bo będzie za pózno.
Diabeł śpi? No dobra. Może jeszcze coś ciekawego
opowie.
Szpadel ma długi trzonek, naciskam butem z całej siły
na krawędz. Ostrze zagłębia się w ziemi. Po co przekopywać
ogródek w środku sierpnia? Nie wiem. Babcia ma pewnie
jakÄ…Å› koncepcjÄ™. Nie znam siÄ™ na rolnictwie, niech sobie
sadzi co chce. Skopię jej tych kilka metrów kwadratowych,
proszÄ™ bardzo.
Babcia siada na pniaku i przyglÄ…da siÄ™. Obok niej
opieram grabie, trzeba będzie wybrać z ziemi kłącza
pokrzyw i perzu. Dobrze byłoby wyrobić się przed po
łudniem, dopóki słońce nie wspięło się wysoko i ogró
dek jest ciągle osłonięty cieniem obórki, uniknąć udaru
w tÄ… cholernÄ… pogodÄ™. Pot leje siÄ™ ze mnie strugami, za
czyna boleć brzuch, włosy w strąkach spadają na oczy.
Nie mija wiele czasu, a zaciskam zęby i obiecuję sobie,
że więcej nie dam się babci podpuścić na prace ogrod
nicze. Nie w ten upał.
Babcia przewija w palcach różaniec.
- Modlisz się? - pytam z głupia frant, no bo co inne
go mogłaby robić. Niech tak nie siedzi, do cholery, i nie
124
patrzy, jak się męczę! Mogłaby też włożyć w to odrobinę
wysiłku, przynajmniej coś opowiedzieć.
- Ano. Za dziadka, świeć mu Panie. Ile to już lat bę
dzie... - Babcia zastanawia siÄ™, patrzy w niebo. - Ze czter
dzieści.
- Młodo umarł?
- Niestary był.
- Na serce, tak? - przypominam sobie, co słyszałam
od mamy.
- Na serce.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]