Odnośniki
- Index
- Chmiel Katarzyna Karina Syn Gondoru 03 Ścieżka Umarłych
- Higgins Jack Gra dla bohaterĂłw
- Karin ALVTEGEN Zaginiona
- Cabot Meg Najczarniesza godzina
- Alistair MacLean Mroczny Krzyśźowiec
- Edward Lee Operator B
- Asaro, Catherine Skolian Empire 9 Skyfall
- javascript dla kaśźdego full scan
- Battlestar Galactica Glen A. Larson
- Major Ann Dwa róśźne śÂ›wiaty
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kfr.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
laz³a beczu³ki z rumem. By³a zdumiona czuj¹c, ¿e krew tak szybko
w niej kr¹¿y, ¿e w ca³ym ciele czuje gor¹co. Pobieg³a do ogniska,
przy którym od wczorajszej kolacji sta³y rondle, teraz pe³ne Sniegu.
Nala³a do jednego z nich rum. Zanios³a naczynie, lecz wiêxnia ni-
gdzie nie by³o.
Gdzie jesteS? krzyknê³a i nagle siê przestraszy³a, ¿e uciek³.
Tutaj! us³ysza³a g³os z ciemnego wnêtrza sañ.
Darrissea a¿ podskoczy³a. Mê¿czyzna powiedzia³ ³agodnym
g³osem:
Przepraszam, ¿e ciê przestraszy³em. Wróci³em po klucz. Pod-
niós³ klucz i odpi¹³ nim wygiête kajdany z przegubów. Darrissea ze zdzi-
wieniem zauwa¿y³a, ¿e wiêzieñ wygl¹da teraz znacznie lepiej, jakby
w ci¹gu kilku chwil tchniêto w niego ¿ycie.
Mia³ na sobie czerwony p³aszcz, zdarty z rycerza Klingi i do
pasa przypasany miecz. Darrissea gapi³a siê na niego.
Jestem Darrissea Frolic wyj¹ka³a wreszcie.
Stavan odpowiedzia³ i podszed³ do burty sañ. Niezgrabnie
dotkn¹³ jej rêki. Darrissea nerwowo spojrza³a mu w oczy. I nagle ca³y
Swiat odp³yn¹³. Patrzy³a mu w oczy, a reszta po prostu zniknê³a.
Stavan powtórzy³a i zaczê³a masowaæ prêgi od kajdanów
na jego obola³ych przegubach. USmiechn¹³ siê do niej. Mia³ wspa-
nia³e, równe zêby.
Masz krew na wargach powiedzia³a.
Stavan poliza³ wargê, dotkn¹³ jej i skrzywi³ siê lekko.
187
Kiedy parê dni temu schwytali mnie ³owcy niewolników, po-
tkn¹³em siê i ugryz³em. Rana ci¹gle siê otwiera.
Darrissea nie rozumia³a, dlaczego obola³a warga tego cz³owieka
ma dla niej takie znaczenie, skoro tyle bólu i cierpienia jest na Swie-
cie. Stan¹³ obok Darrissei i nieSmia³o dotkn¹³ jej ramienia. To by³
dziwny gest. Tak zachowa³by siê Pwi, ¿eby okazaæ komuS sympatiê,
ale nie le¿a³o to w obyczajach ludzi. Zaczê³a siê zastanawiaæ nad
tym, w jakich warunkach wychowa³ siê ten niezwyk³y cz³owiek.
Sprawdzi³a, czy nie przygl¹da siê im ¿aden Hukm i uSmiechnê³a siê
do niego. Poczu³a siê winna, ¿e uSmiecha siê, gdy na Swiecie dziej¹
siê takie krwawe jatki.
Przysiad³ ciê¿ko na burcie sañ. Darrissea wziê³a siê do roboty.
Rozpali³a ogieñ, ¿eby mu coS ugotowaæ. Wiele pytañ cisnê³o siê jej
na usta, ale nie wiedzia³a, czy mo¿e go wypytywaæ, gdy jest w takim
stanie.
Dok¹d zmierzacie? zapyta³ pierwszy, przerywaj¹c niezrêczne
milczenie.
Do Bashevgo odpar³a.
Mê¿czyzna zamruga³.
Aha. Sporo tu was?
OczywiScie rozeSmia³a siê Darrissea.
Stavan rozejrza³ siê po polu bitwy.
OczywiScie... przepraszam, gadam bez sensu. Ja... oni schwy-
tali mnie trzy dni temu. Od tego czasu nie spa³em. Otuli³ siê p³asz-
czem. Darrissea zapali³a zapa³kê. Znów zaczê³o Snie¿yæ. Stavan przez
chwilê patrzy³ w ty³, na sanie, potem zaproponowa³:
Chcia³bym pójSæ razem z wami do Bashevgo. Tak czy inaczej
szliSmy tam oboje.
My? zdziwi³a siê Darrissea.
Moja siostra i ja. Zabili j¹ ³owcy niewolników.
SzliScie na ich ziemie? Co mieliScie zamiar robiæ w Bashe-
vgo?
Stavan wyraxnie miarkowa³ s³owa:
Polowaæ... polowaæ na mojego ojca. Zabrali go ³owcy nie-
wolników. Zachwia³ siê z wyczerpania. Darrissea schwyci³a go i po-
zwoli³a oprzeæ siê o ramiê.
Wybacz wyszepta³ Stavan. Jestem wyczerpany.
Po³o¿y³a go z ty³u sañ, zrobi³a legowisko z p³aszczy zabitych
handlarzy i patrzy³a jak Spi. Tylko sta³a i patrzy³a. Spa³ jak zabity,
g³êboko oddychaj¹c.
188
Stavan powtarza³a jego imiê. Obudzi³a siê w niej nadzieja,
¿e wreszcie odnalaz³a swoj¹ mi³oSæ.
ull siedzia³ w najni¿szej celi, przy samych zêzach. Spoza dudnie-
nia silników okrêtu dociera³ do niego st³umiony, g³uchy g³os wê¿a.
Jego zwierzêcy przewodnik p³yn¹³ obok i bez przerwy mówi³ o rozdzie-
raniu burt, o patroszeniu wnêtrznoSci okrêtu, o ratowaniu Tulla. Ale Tull
nie chcia³ tego s³uchaæ, bo wyobrazi³ sobie, jakie jatki nast¹pi³yby po
ataku morskiego stworu. Przes³a³ obraz Smierci wszystkich swoich przy-
jació³, wszystkich, których kocha³. W¹¿ p³yn¹³ za okrêtem, wSciek³y
i bezradny. Tymczasem Tull sam próbowa³ znalexæ drogê do wolnoSci.
Powietrze by³o stêch³e i wilgotne. Tull czeka³ na swój los w ¿e-
laznej klatce stoj¹cej pomiêdzy przewo¿onymi ³adunkami. Praco-
wa³o tam, o ró¿nych porach dnia i nocy, jakieS pó³ tuzina rycerzy
Klingi. Sortowali skrzynie z ¿ywnoSci¹ i zapasami, wype³niaj¹c roz-
kazy nap³ywaj¹ce z góry.
Przez pierwsze dziewiêæ dni podró¿y powrotnej rycerze poja-
wiali siê rzadko i bardzo im siê spieszy³o, ¿eby znów wyjSæ na Swie-
¿e powietrze. Ale dziewi¹tego dnia wszystko siê zmieni³o. Dwudziestu
marynarzy zesz³o pod pok³ad, zrobili, co do nich nale¿a³o, i zostali
w rozgrzanej ³adowni. Grali w karty rozebrani do po³owy, w samych
portkach bez tunik, jakby byli Pwi. Co jakiS czas nerwowo spogl¹-
dali w górê, jak gdyby bali siê, ¿e zaraz zejdzie ich zwierzchnik,
¿eby sprawdziæ, co robi¹.
Przez nastêpne kilka godzin temperatura wzrasta³a. Wszyscy
gracze zaczêli siê pociæ. Tull le¿a³ i przys³uchiwa³ siê ich rozmowie.
Coraz trudniej oddychaæ, kiedy wreszcie ³ykniemy trochê
Swie¿ego powietrza? zapyta³ jeden z nich, cz³owiek.
Kiedy bêdzie ju¿ bezpiecznie odpar³ inny.
Dathan, pobiegnij na górê, wex trochê Swie¿ego powietrza
i przynieS tutaj.
Narzekaj¹cy podniós³ wzrok, wygl¹da³ na przestraszonego. Po-
zostali zaczêli siê z niego Smiaæ.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]