Odnośniki
- Index
- Środa Krzysztof Podróże do Armenii i innych krajów (2012)
- Krzysztof Środa Podróże do Armenii i innych krajów (2012r.)
- Cykl Pan Samochodzik (51) Krzyż Lotaryński Arkadiusz Niemirski
- Cykl Gwiezdne Wojny Uczeń Jedi (02) Mroczny Przeciwnik (M) Jude Watson
- Kraszewski JĂłzef Ignacy KrzyĹźacy 1410
- Boruń, Krzysztof Próg nieśmiertelności
- Christine Feehan Mroczna Seria 12 Dark Melody
- Darcy_Emma_ _Mroczna_spóścizna
- MacLean Alistair Noc bez brzasku
- Crymsyn Hart Mating Fever [Purple Sword] (pdf)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kfr.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
liście, którą przepisałem z notesu Witherspoona i którą cały czas miałem schowaną pod skarpetką.
- Pelican prowadził nasłuch na umówionej fali. Takie miał polecenie. Wyobraz sobie zaskoczenie
telegrafisty, kiedy usłyszał nagle SOS, choć nie była to wcale częstotliwość alarmowa.
To również przyjąłem bez zmrużenia oka, ale nie wynikało to wcale z siły woli, po prostu nagle
uświadomiłem sobie w całej pełni swój błąd. Skąd mogłem wiedzieć, że czterdziestka szóstka na liście
oznacza, iż Pelican oraz pozostałe statki - bo chyba były to nazwy statków mają prowadzić nasłuch
radiowy w czterdzieści sześć minut po upływie każdej kolejnej godziny? Przypomniałem sobie, że pierwsze
próbne SOS wystukałem mniej więcej o tej porze, na ustawionej przez nich fali.
- Telegrafista z Pelicana nie jest w ciemię bity ciągnął Witherspoon. - Zgubił cię, ale odgadł, że
przeszedłeś na częstotliwość alarmową. Odszukał cię więc, a kiedy dwukrotnie usłyszał nazwę Vardu,
zorientował się, że coś tu nie gra, zanotował więc litera po literce tekst depeszy, którą przesłałeś na
Annadale, i dziesięć minut pózniej połączył się ze mną.
Stałem skamieniały niczym posąg z Wyspy Wielkanocnej. Nigdzie nie było powiedziane, że to już koniec,
lecz miałem wrażenie, ba, pewność, że wszystko stracone.
- Combo Ridex London" to telegraficzny adres twojego szefa, prawda? - zapytał. Nie przekonałbym go
raczej, że wysłałem tylko życzenia urodzinowe cioci Myrtle z Putney, więc bez słowa skinąłem głową. Tak
myślałem - ciągnął. - Uznałem, że warto samemu wysłać depeszę, więc kiedy Hewell - który tymczasem
odkrył waszą ucieczkę - z pomocą swych ludzi przebijał wylot tunelu, ja ułożyłem własny telegram. Rzecz
jasna, nie miałem pojęcia, co zawierała twoja zaszyfrowana wiadomość, ale to, co wysłałem na adres
Combo Ridex London" powinno załatwić sprawę. Otóż nadałem depeszę tej treści: Poprzedni telegram
nieaktualny. Panujemy nad sytuacją. W żadnym wypadku nie kontaktować się ze mną przed upływem
czterdziestu ośmiu godzin. Z braku czasu nie szyfruję". Pozwoliłem sobie podpisać ten tekścik twoim
nazwiskiem, Bentall. Jak myślisz, czy to wystarczy?
Nie odpowiedziałem, bo też nie miałem nic do powiedzenia. Rozejrzałem się. Nikt już na mnie nie patrzył,
nawet Marie; wszyscy wpatrywali się w swoje ręce. Urodziłem się w nieodpowiednim miejscu i czasie,
gdyby spotkało mnie to w Rzymie, dwa tysiące lat temu, to przewracałbym się właśnie na ostrze swego
miecza. Wyobraziłem sobie paskudną dziurę, jaką taki miecz zostawiłby mi w brzuchu, z czym skojarzyły mi
się od razu paskudne dziury w lewym ramieniu. Dlatego też spytałem Witherspoona:
- Czy teraz już pozwoli pan, żeby porucznik Brookman opatrzył mi ramię?
Obrzucił mnie przeciągłym spojrzeniem.
- Niemal żałuję, że życie postawiło nas po przeciwnych stronach barykady - stwierdził spokojnie. -
Rozumiem, dlaczego to właśnie ciebie wysłano z tą misją. Takich jak ty lepiej się wystrzegać.
- Racja, a wiesz dlaczego? Bo mam szczęście. Wyprawię cię jeszcze na tamten świat.
Zerknął na mnie i zwrócił się do Brookmana:
- Niech go pan opatrzy.
- Dziękuję, profesorze Witherspoon powiedziałem uprzejmie.
- LeClerc, a nie Witherspoon - sprostował obojętnie. - Ten stary cymbał zrobił swoje, możemy już o nim
zapomnieć.
Brookman spisał się znakomicie. Otworzył i oczyścił mi rany czymś, co przypominało w dotyku drucianą
szczotkę, zaszył je zgrabnie, owinął mi rękę folią aluminiową i zabandażował, wpakował we mnie całe
mnóstwo proszków i - jakby tego wszystkiego było mało - skłuł mnie na koniec strzykawką. Gdyby nie
audytorium, zawstydziłbym tańczącego derwisza, ale świadom szkód, jakie wyrządziłem ewentualnemu
narybkowi kontrwywiadu, zniosłem zabieg względnie spokojnie. Pod koniec tańczącym derwiszem okazał
się pokój, wobec czego podziękowałem Brookmanowi i nie pytając nikogo o pozwolenie, klapnąłem na ławę
naprzeciw kapitana Griffithsa. Witherspoon czy raczej LeClerc, bo tak teraz powinienem o nim myśleć -
usiadł obok mnie.
- Lepiej siÄ™ czujesz, Bentall?
- Trudno się czuć gorzej. Jeżeli w piekle przewidziano miejsce dla psów, to mam nadzieję, że twój już się
smaży.
- Kto wie? Kapitanie Griffiths, kto z obecnych tu naukowców jest najstarszy rangą?
- Co znowu za łajdactwo szykujesz? - warknął siwowłosy.
- Drugi raz nie powtórzę, kapitanie przypomniał LeClerc łagodnie. Jego zamglone białe oczy pobiegły w
kierunku opartego głową o stół trupa.
- Hargreaves - odparł Griffiths ciężko. Zerknął na drzwi mesy, zza których dolatywały ożywione głosy.
Czy to konieczne, LeClerc? Po paru miesiącach rozłąki! Nie nadaje się teraz do niczego. Ale ja wiem o
wszystkim, co tu siÄ™ dzieje. To ja jestem szefem operacji, a nie Hargreaves.
- Zgoda - odparł LeClerc po namyśle. - W jakim stadium jest Mroczny Krzyżowiec?
- Tylko tyle chce pan wiedzieć?
- Tylko.
- Mroczny Krzyżowiec jest gotów pod każdym względem, z wyjątkiem okablowania i uzbrojenia
mechanizmu odpalajÄ…cego.
- Dlaczego tego nie zrobiono?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]