Odnośniki
- Index
- Coulter Catherine FBI Godzina smierci
- London Julia Siostry Cabot 01 Plan uwodzenia
- Błekitna godzina pdf
- Cabot Meg Pamiętnik Księżniczki 06 Księżniczka uczy się rządzić
- 4. Najczarniejsza godzina
- 089. McAllister Anne TydzieśÂ„ na Santorini
- Hesse Hermann Pod kośÂ‚ami
- Sanders_Glenda_ __Upojne_noce
- Anna_Marie_May_ _Love_For_Hire
- Dostojewski Fiodor Gracz
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- conblanca.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wszystko będzie dobrze. Nie dla mnie, w ka\dym razie. Ju\ nigdy. Chyba \e coś z
tym zrobiÄ™, i to szybko.
- Posłuchaj - odezwałam się po paru minutach, gdy Jack się wypłakał. -
Uspokój się. Mamy coś do zrobienia.
Jack podniósł głowę z mojego ramienia - które, nawiasem mówiąc, było
całkiem mokre, jako \e miałam sukienkę bez rękawów.
- Co... co to znaczy? - Oczy miał czerwone i opuchnięte. Miałam szczęście, \e
nikt nie wszedł do pokoju. Z pewnością oskar\ono by mnie o znęcanie się nad
dzieckiem.
- Spróbuję sprowadzić Jesse'a z powrotem - wyjaśniłam, zdejmując Jacka z
łó\ka. - A ty mi w tym pomo\esz.
- A kto to jest Jesse?
Wyjaśniłam. W ka\dym razie próbowałam. Powiedziałam, \e Jesse to
chłopak, którego wyegzorcyzmował, i \e był moim przyjacielem, i \e
egzorcyzmowanie ludzi jest czymś niewłaściwym, chyba \e zrobili coś bardzo, bardzo
złego, jak na przykład to, \e próbowali cię zabić, a Maria właśnie wmówiła Jackowi,
\e Jesse próbował zabić mnie.
Powiedziałam te\ Jackowi, \e duchy są jak ludzie, niektóre w porządku,
niektóre zaś kłamią. Gdyby poznał Jesse'a, zapewniłam go, zrozumiałby od razu, \e to
nie morderca.
Z kolei Maria de Silva...
- Ale wydawała się taka miła - powiedział Jack. - To znaczy, jest taka ładna i
w ogóle...
Mę\czyzni! Nawet w wieku ośmiu lat! śałosne.
- Jack, czy słyszałeś kiedyś powiedzenie: Nie wszystko złoto, co się świeci ?
Jack zmarszczył nos.
- Nie mam \adnego złota.
- Dobra. - Przeszliśmy do salonu, wzięłam torebkę i otworzyłam ją. - Będziesz
musiał coś przeczytać, jeśli mamy sprowadzić Jesse'a z powrotem. Będziesz musiał
przeczytać to.
Podałam mu karteczkę, na której nabazgrałam kilka słów. Jack spojrzał na nią
podejrzliwie.
- Co to jest? To nie po angielsku.
- Nie. - Zaczęłam wyciągać z torebki inne rzeczy. - To portugalski.
- Co to takiego?
- Język, którym mówią w Portugalii. A tak\e w Brazylii i paru innych
miejscach.
- Och. - Jack wskazał na mały plastikowy pojemniczek, który wyjęłam z
torebki. - Co to takiego?
- Och, krew kurczaka. Jack skrzywił się. - Fuj!
- Posłuchaj, jeśli mamy przeprowadzić egzorcyzmy, musimy to zrobić jak
nale\y A \eby to zrobić jak nale\y, musimy mieć krew kurczaka.
Jack na to:
- Przy Marii nie u\ywałem krwi kurczaka.
- Taak, có\, Maria ma swoje sposoby, a ja mam swoje. Teraz chodzmy do
łazienki. Muszę coś namalować na podłodze krwią, a wątpię, \eby obsługa hotelu
była zachwycona, jeśli zrobię to na dywanie.
Jack poszedł ze mną do łazienki łączącej jego pokój z pokojem brata. W tej
części mózgu, która nie skupiała się na tym, co robię, zastanawiałam się, gdzie jest
Paul. Dziwne, \e nie zadzwonił po tym, jak odwiózł mnie do domu. Było tam w koń-
cu mnóstwo wozów policyjnych, więc mógł być ciekaw, co się właściwie stało.
Nie dał jednak znaku \ycia.
Nie to, \e mi zale\ało. Miałam powa\niejsze zmartwienia. Ale to było dziwne.
- No - sapnęłam, kiedy wszystko zostało przygotowane. Zabrało nam to
godzinę, ale oto mieliśmy dobry przykład, jak powinien wyglądać egzorcyzm. - To
brazylijska odmiana wudu. W ka\dym razie według ksią\ki, którą kiedyś czytałam.
Krwią kurczaka, którą zdobyłam na stoisku mięsnym w jednym z
ekskluzywnych sklepów w centrum, namalowałam na podłodze specjalne symbole, a
wokół nich umocowałam świece (wotywne, jedyne, jakie mo\na kupić bez problemu
między redakcją Carmelowej Sosnowej Szyszki a hotelem; poza tym były
aromatyzowane cynamonem, więc łazienka pachniała jak w święta Bo\ego
Narodzenia... No, pomijając nieprzyjemną woń kurczęcej krwi).
Mimo całej naszej amatorszczyzny uzyskaliśmy czynny portal do \ycia po
śmierci - w ka\dym razie tak by się stało, kiedy Jack przeczytałby tekst z karteczki.
Podałam mu wymowę poszczególnych słów i wydawało się, \e opanował wszystko
przyzwoicie. Jedyną rzeczą, z którą nie był w stanie się pogodzić, był fakt, \e osobą,
którą mieliśmy poddać egzorcyzmowi byłam... ja.
- Ale ty \yjesz - powtarzał. - Jeśli wyegzorcyzmuję z ciebie ducha, to czy nie
będziesz martwa?
To była myśl, która nie przyszła mi wcześniej do głowy. Co się stanie z moim
ciałem, kiedy mój duch je opuści? Czy będę martwa?
Nie, to niemo\liwe. Serce i płuca nie przestaną pracować tylko dlatego, \e nie
będzie w pobli\u mojej duszy. Pewnie będę le\ała, jak ktoś w stanie śpiączki.
To jednak nie dodało Jackowi odwagi.
- A co, jeśli nie wrócisz? - dopytywał się.
- Wrócę - zapewniłam. - Mówiłam ci. Jedynym powodem, dla którego będę w
stanie wrócić, jest to, \e mam \ywe ciało, chcę się tylko rozejrzeć i sprawdzić, czy z
Jesse'em wszystko w porządku. Jeśli tak, to dobrze. Jeśli nie... có\, spróbuję zabrać go
z powrotem.
- Ale powiedziałaś właśnie, \e będziesz mogła wrócić tylko dlatego, \e masz
\ywe ciało. Jesse nie ma. No to jak on mo\e wrócić?
To było dobre pytanie. Pewnie dlatego wprawiło mnie w taki zły humor.
- Posłuchaj - powiedziałam w końcu - nikt, o ile mi wiadomo jak dotąd, tego
nie próbował. Mo\e ciało nie jest potrzebne, \eby wrócić. Nie wiem tego, rozumiesz?
Nie mogę jednak nie spróbować tylko dlatego, \e nie znam odpowiedzi. Gdzie byśmy
byli, gdyby Krzysztof Kolumb nie próbował? Co?
Jack zamyślił się.
- Mieszkalibyśmy w Hiszpanii?
- Bardzo zabawne - prychnęłam i wyjęłam z torebki ostatni przedmiot, sznur, i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]