Odnośniki
- Index
- Dom Nocy 3 Wybrana P. C. Cast, Kristin Cast
- Jennifer L. Jordan Kristin Ashe Mystery 1 A Safe Place to Sleep
- Hannah Kristin Jedyna z archipelagu (Wyspa pojednania)
- Hannah Kristin WspĂłlnicy
- Hardy Kate Swiatowe Zycie Duo 207 WyĹźsze sfery
- Diamentowe imperium 03 Sullivan Maxine Zbyt krotki miesiac
- Elena Dorothy Bowman Time Rift
- Jasienica Paweł 11. Polska anarchia
- Rachel Lee Zanim zasnć™
- 0598. Roszel Renee Odrobina szaleśÂ„stwa
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ginamrozek.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
co masz się marnować, Celie, skoro proponuję ci inne wyjście?
Tak, to faktycznie jest jakieś wyjście, pomyślała. Mogłaby
przyjąć tę pracę, zamiast dać się pogrzebać żywcem. Jednak w
miasteczku takim jak Eastmont musiałaby ciągle wpadać
204
S
R
na Jacoba i słuchać o nim na każdym rogu. Czy zniosłaby to na
dłuższą metę? Westchnęła ciężko.
- Bob, to wspaniała okazja, ale przed podjęciem decyzji
muszę sama z sobą dojść do ładu.
- Rozumiem, ale proszę cię o jedno. Nie rób nic pochopnie.
Mogę poczekać ze dwa miesiące. Pojedz więc tam, gdzie cię
Gavin skierował, i popracuj przez kilka tygodni. Jeżeli się oka-
że, że możesz tam wytrzymać, przejdę do planu B. Ale jeżeli
nie, tu zawsze znajdziesz dom.
Tak, tylko że Eastmont przestało już być jej domem. Zresz-
tą, czy w ogóle miała jakiś dom?
Po osiemnastu godzinach pracy przy parowniku, około
drugiej w nocy, Jacob opadał z sił. Wracał wtedy do domu i
kładł się do łóżka. Sam...
Niekiedy udawało mu się przespać kamiennym snem aż do
rana, częściej jednak budził się już po krótkim czasie. Kiedy
spał, śniła mu się wyłącznie Celie, natomiast czas czuwania był
ciągłą walką o to, by o niej zapomnieć.
Niestety, w tym momencie zaczynało mu już brakować sił.
Dlatego też leżał teraz w łóżku, bombardowany wspomnienia-
mi. Bliski obłędu, nie potrafił zrozumieć, jak mógł pozwolić
Celie odejść.
Klnąc, zwlókł się z łóżka i zszedł na dół, wraz z zaspanym
Murphym. Był zbyt zmęczony, żeby czytać, a w telewizji nie
nadawano o tej porze programów rolniczych. Pozostawała mu
tylko gitara, jego wierna towarzyszka. Dzięki niej zajmie ręce,
a myśli będą mogły poszybować gdzie indziej.
Niestety, gdzie by nie poszybowały, wszędzie rozbijały się
o Celie. Nie mógł skoncentrować się na grze, bo przed oczy-
205
S
R
ma wciąż miał twarz zasłuchanej Celie. Zaczął kolejno kil-
ka piosenek, ale wciąż wracał do ballady z Appalachów, którą
grał dla Celie. W końcu zniechęcony odstawił gitarę. Drze-
miący obok Murphy zaskomlał cicho.
- Wybacz, stary - powiedział Jacob.
Potrzebował Celie do życia jak powietrza i okazał się naj-
głupszym z głupców, bo pozwolił jej odejść. Postąpił jak
tchórz, ponieważ wolał ją odtrącić, niż żyć w ciągłym strachu,
że mogłaby go opuścić.
Coś zimnego trąciło go w rękę. Po chwili Murphy znów
zaskowyczał.
- Wiem, stary - powiedział, drapiąc go za uszami. - Ja też
za nią tęsknię... i zrobię wszystko, żeby do mnie wróciła.
206
S
R
Rozdział 18
Choć był już marzec, po niebie sunęły śniegowe chmury.
Marce wyszła przed dom, zakładając grube rękawice. Ruszyła
w stronę parkingu i nagle stanęła jak wryta. Na podjezdzie zo-
baczyła zieloną ciężarówkę, z której wysiadał Jacob.
- Nie ma jej tu - rzuciła, przeszywając go nienawistnym
wzrokiem. - I nie radzę ci ze mną zaczynać, bo nie jestem twoją
znajomą. - Minęła go i podeszła do swojego wozu.
- A mówią, że to ja jestem nieznośny. Marce odwróciła się,
nie kryjąc złości.
- Owszem, kiedy zachowujesz siÄ™ tak bez powodu. A ja
mam powody. Celie jest moją najlepszą przyjaciółką. Od po-
czątku to wszystko mi się nie podobało, ale trzymałam język za
zębami, bo Celie wydawała się szczęśliwa. Jednak po tym, jak
ją potraktowałeś, kiedy Celie zdegradowano, nie będę dłużej
milczeć. Jesteś największym draniem na...
- Co powiedziałaś?
- Jeszcze nic nie powiedziałam. Jesteś...
- O tej degradacji - przerwał jej ponownie Jacob. - Co się
stało?
- Dobrze wiesz, co się stało. Gdybyś nie był...
207
S
R
Jacob podniósł ręce.
- Masz rację. Chętnie się z tobą umówię, żeby wysłuchać
reszty, ale teraz muszę wiedzieć, co to za sprawa z Celie. Na-
zwij mnie osłem i przejdzmy do rzeczy.
- Zaszczepiła twoje drzewa, a Rumson na nią doniósł. Wo-
bec tego odsunęli ją od programu i zdegradowali o kilka stopni.
Nie miała prawa stosować środka bez atestu, mówiąc szczerze.
- Przecież Celie powiedziała mi, że dostała zielone światło
już w styczniu!
- Tak, ale papiery utknęły pomiędzy urzędami. Z Agencją
Ochrony Zrodowiska nie ma żartów. Bez pieczątki nie ma zgo-
dy na stosowanie. Koniec, kropka. Jeżeli jeszcze do ciebie nie
dotarło, ile ryzykowała, to musisz mieć kurzy móżdżek. A mo-
że wolałeś nie wiedzieć, bo chodziło o twoje drzewa?
Rzeczywiście powinien był dokładnie wypytać Celie, jak
sprawy stoją. Co prawda, miał mnóstwo rzeczy na głowie, ale
to marne usprawiedliwienie.
- Poinformowała mnie, że przenoszą ją do Maryland, ale
nie wyjaśniła dlaczego - powiedział Jacob. Musiała być za-
łamana, pomyślał, a on tylko stał i nic nie mówił, a potem ją
dręczył.
- Tylko dlatego jeszcze ma pracę, że bardzo trudno zwolnić
kogoś z rządowej posady - ciągnęła Marce. - Po przymusowym
urlopie dostanie biurko w suterenie.
- Jak to?
- O tym też nie wiesz? To o czym rozmawialiście, kiedy do
ciebie przyszła?
- To sprawa pomiędzy mną a Celie - odrzekł stanowczo. -
Gdzie ona jest?
- Niby dlaczego miałabym ci powiedzieć?
208
S
R
- To także sprawa pomiędzy mną a nią. Możesz sobie na
mnie używać, ile wlezie, bo na to zasłużyłem. Chcę ją odnalezć
i przebłagać.
- Może ja nie wiem, gdzie ona jest.
-I tak ją znajdę, nawet gdybym musiał jechać do Mary-
landu i przeszukać kolejno wszystkie biura.
- Chciałabym to widzieć!
- Nie wątpię. Jeżeli jesteś przyjaciółką Celie, to powinno ci
zależeć na tym, żebym ją przeprosił. Nawet jeżeli każe mi iść
do diabła.
- Chciałabym to usłyszeć.
- Powiesz mi czy nie?
Jacob stał przed księgarnią Cite de L Ile" i zastanawiał
się, czy Celie jest w środku. Przyjechał z Eastmont, licząc na to,
że w trakcie ponad dwugodzinnej jazdy zdoła zebrać myśli, ale
się pomylił. Pragnął jej powrotu ponad wszystko na świecie,
były jednak pewne sporne kwestie, których nie sposób pomi-
nąć. Czy rozmowa o nich jeszcze bardziej ją od niego oddali?
Tego nie wiedział, będzie jednak musiał poruszyć te tematy.
Zgoda połowiczna, oparta na niedomówieniach, to przecież
żadna zgoda.
Stał przed witryną, modląc się w duchu, żeby Celie tam by-
ła i zechciała dać mu jeszcze jedną szansę. W końcu zebrał się
na odwagę, pchnął drzwi i wszedł do środka. W tym ciasnym
pomieszczeniu, zapchanym książkami, od razu zaczął się dusić.
Filigranowa szatynka o oczach Celie spojrzała na niego zza la-
dy.
- W czym mogÄ™ pomoc?
- Szukam Celie.
- A po co?
209
S
R
Właśnie po co? Bo bez Celie jego świat jest niekompletny?
Bo chce się dowiedzieć, dlaczego postawiła wszystko na jedną
kartę, żeby go ratować? Bo jeszcze jeden dzień bez niej, a zwa-
riuje?
- Chciałbym z nią porozmawiać.
- Nie jestem taka pewna, czy ona zechce z panem rozma-
wiać.
Nawet nie zapytał, skąd wiedziała, kim jest.
- ZaryzykujÄ™.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]