Odnośniki
- Index
- Dumas Aleksander Dama kameliowa
- 138.Dama ze strusim piĂłrem
- Harlequin na zyczenie 39 Sposob na klopoty 01 Summers Cara Szczescie i brylanty
- =04=Teksański Klub Ranczerów Gerard Cindy ZAGINIONE DZIECKO(Do utraty tchu)
- Douglas_Preston_ _Reliquary
- Grobowy_zmys_ _Harper_Connelly_tom_1_ _Harris_Charlaine
- Aleksander Dumas Dartagnan
- spoc582eczec584stwo zdegenerowane jerzy kijewski
- Koontz Dean TIK TAK
- Lara Adrian M
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kfr.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nieodgadnionym wyrazem twarzy. Matt zajÄ…Å‚ miejsce za biurkiem,
odchylił się w tył i splótł dłonie za głową. Jakiś mężczyzna opierał się o
krawędz biurka. Pod jego trykotową koszulką można było dostrzec
potężne muskuły.
- Panno Brentwood, mam dla pani dobre nowiny - rzekł Matt,
szczerząc zęby w sposób, który doprowadzał ją do szału. - Nie
potrzebuję już pani usług. Zadzwoniłem do pobliskiej sali
gimnastycznej. Ten dżentelmen to Mervyn McAllister. Jestem pewien,
że patrząc na Mervyna, przyzna pani, iż jest doskonale wyposażony jak
na mojego osobistego strażnika.
Annie obejrzała Mervyna. W kącikach jego wąskich ust czaił się
butny uśmiech. Amator - zdecydowała. - I do tego amator zadowolony
z siebie".
- Rozumiem - powiedziała cicho. - A aspekty śledcze tej sprawy?
Ufam, że sala gimnastyczna nauczyła pana odpowiednich umiejętności
w tej dziedzinie?
Mervyn McAllister zachichotał i potrząsnął głową.
- Więc to pani jest tą małą damą, która bawi się w detektywa?
RS
26
Ja poradzę sobie z każdym przeciwnikiem.
Annie uśmiechnęła się słodko.
- Jak miło. Zawsze chciałam móc powiedzieć to o sobie. Kiedy
McAllister trawił ten komentarz, odwróciła się do Matta i obrzuciła go
spojrzeniem, które sprawiło, że aż się wykrzywił.
- Panie Harper, to pańskie życie, więc niech pan robi, na co ma pan
ochotę. Ale jeżeli ktoś wsadzi panu nóż w plecy, to przyjdę na pański
pogrzeb, pochylę się nad trumną i wyszepczę: A nie mówiłam?".
McAllister wyprostował się, ukazując swoją masywną sylwetkę w
całej okazałości.
- Słodziutka, nikt nie wbije klientowi noża w plecy, gdy czuwa
Wielki Merv - powiedział z pyszałkowatym uśmiechem. - Teraz idz
naostrzyć trochę ołówków. Albo znajdz sobie odpowiedniego
chłopaka...
- Annie - przerwał Matt. Cieszył się, że jego sztuczka się powiodła,
ale żałował, iż szef sali gimnastycznej nie przysłał kogoś z klasą. -
Dziękuję, panno Brentwood - powiedział, uśmiechając się z wysiłkiem.
- Dziękuję, że była pani pełna chęci do podjęcia się tej sprawy i
wystarczająco rozsądna, by z niej zrezygnować.
Siedząca w kącie Victoria odezwała się spokojnie.
- Pracujesz dla Harper Industries, nie dla Matta Harpe-ra, Annie. A
szef Harper Industries nie poprosił cię o rezygnację.
Annie popatrzyła na Victorie i wzruszyła ramionami.
- Przykro mi, ale co mogę zrobić, stojąc twarzą w twarz z
rzeczywistością?
Matt uśmiechnął się, chociaż był lekko zaskoczony i dziwnie
rozczarowany tym, że Annie poddała się tak łatwo.
- Zostanie pani hojnie wynagrodzona za poświęcony nam czas i
kłopoty, panno Brentwood - rzekł grzecznie. Wstał, obszedł biurko i
wyciągnął do niej dłoń. - %7ładnych urazów?
Kiwając głową, zaakceptowała uścisk dłoni.
- %7ładnych, panie Harper - powiedziała. Pomyślała, że gdyby
potrzebowała dowodu na to, iż nie powinna była w ogóle brać tej pracy,
to jest nim fala gorąca, która zalała jej ciało pod wpływem dotyku dłoni
Matta Harpera i... - spojrzała w dół -... tego, że nie chciał uwolnić jej
ręki.
RS
27
Matt podążył wzrokiem za jej spojrzeniem i zdał sobie sprawę z
tego, że nie puścił jej dłoni. Ku swojemu zaskoczeniu pomyślał, iż
wcale nie chce jej puścić. Nie chciał, żeby odeszła. Ale nie lubił, kiedy
go do czegoś zmuszano, tak jak do zaakceptowania, że to właśnie ona
będzie go chronić. Musi odejść dla zasady" postanowił.
Poza tym przejrzał swoją matkę i zrozumiał, dlaczego tak upierała
się przy zatrudnieniu Annie. Nie podobał mu się pomysł wykorzystania
dziewczyny do wywabienia wroga z ukrycia na otwarte pole. W grÄ™
wchodziło też jego osobiste zainteresowanie Annie. Zamierzał spotkać
się z nią, kiedy tylko w jej pamięci zatrze się ten niefortunny incydent.
To może trochę potrwać" - pomyślał. Było widoczne, że jego decyzja
nie sprawiła jej przyjemności. Miedziane płomienie, które ekscytowały
go od pierwszego momentu, kiedy spojrzał w jej oczy, zostały
uzupełnione przez lodowaty gniew. To fascynujące - zadumał się - jak
dwie przeciwstawne emocje mogą koegzystować w tych ciemnych,
lśniących, głębokich oczach".
- Było prawdziwą przyjemnością poznać panią - powiedział cicho,
kiedy wreszcie uwolnił jej dłoń. - Ja...
- Tak - wtrącił się Wielki Merv, również dopominając się o uścisk
dłoni.
Jego wielka łapa zamknęła rączkę Annie, a palce mężczyzny
zacisnęły się na niej w niezgrabnym, rażącym wysiłku udowodnienia
swojej siły raz na zawsze.
- Było miło, panienko. Ale daj sobie spokój z ochroną. To nie interes
dla małych dziewczynek.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]