Odnośniki
- Index
- Harlequin na zyczenie 39 Sposob na klopoty 01 Summers Cara Szczescie i brylanty
- Matthews_Jessica_ _Medical_Romance_94_ _Zlote_serce
- Smith Lisa Jane Obca potęga [tłum. nieoficjalne]
- Jane Porter Przyszła królowa
- Dailey Janet Harlequin Romance 316 Niebezpieczna maskarada
- Daniels B.J. Tajemniczy nieznajomy
- Kantra Virginia Odszukać‡ szcz晜›cie
- Crews Caitlin Magnetyzm serc
- Laurie King Anne Weverley 01 The Birth Of A New Moon
- Chmury i śÂ‚zy James Ngugi (Ngugi wa Thiong'o)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- staniec.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
knot.
- Jasne? Zach, gdzie jesteś? Ach, tutaj! - ucieszyła się, wi-
dząc pędzącego z ogródka chłopca. - Lecimy na lody!
Pognali, jakby się paliło, Abby nie mniej przejęta niż dzie-
ciaki. Laura uśmiechnęła się, odprowadzając ich wzrokiem. Nie
spieszyło się jej do rozmowy.
Matt wszedł do środka, zamknął drzwi. Nie uśmiechał się.
Laura nerwowo zamieszała łyżką ciasto. Usłyszała za sobą jego
kroki. Był tak blisko, że jego cichy głos rozległ się niemal tuż
przy jej uchu.
- Czy ciebie też bez przerwy prześladują?
- Prześladują?
- Uwagami, docinkami, żarcikami.
- Masz na myśli... o nas? Na temat królewicza z bajki...?
- Odwróciła się i natychmiast tego pożałowała.
Z tą ponurą, zawziętą miną wydawał się jeszcze bardziej
uwodzicielski.
- Właśnie. -Westchnął ciężko.- Nie mogę zrobić kroku, by
S
R
ktoś mnie nie zaczepił. Poszedłem do fryzjera, a ten od razu
zaczął mnie wypytywać. Nie mogłem go posłać do diabła, bo
bałem się, że odetnie mi ucho. Sprzedawca w sklepie był cie-
kaw, czy już umówiliśmy się na kolejne spotkanie. W drodze
do domu zatrzymałem się przy kiosku z kurczakami...
- Dajesz dziecku na kolację te tłuste kurczaki? No wiesz,
Matt!
- Tylko od czasu do czasu - zaczął się bronić.
- Przepraszam - wycofała się szybko. - Nie powinnam się
wtrącać. Jestem dziś trochę spięta, to dlatego.
- Przyznam się, że to nie jedyny grzech - powiedział,
wyraznie Å‚agodniejÄ…c. - DajÄ™ jej nie tylko kurczaki. Czasami
kupuję hamburgery i gotowe dania z mrożonek.
Laura z westchnieniem pokręciła głową, ale szybko się opa-
miętała. To przecież nie jej sprawa.
- To do jakiego doszedłeś wniosku?
- %7łe stałem się bohaterem wszystkich dowcipów. I wcale mi
siÄ™ to nie podoba.
Zagotowało się w niej.
- A myślisz, że mnie się to podoba? Poszłam zrobić wywiad,
ale najpierw sama zostałam przepytana na temat moich spraw
sercowych. W pralni to samo. Poszłam do spożywczego i...
- Urwała, bo ze złości zabrakło jej tchu. - Zaczynasz mnie
rozumieć?
Ponuro skinął głową.
- Widzę tylko jedno rozwiązanie... chyba powinniśmy za-
kończyć tę niezręczną sytuację i wszystko odwołać. Póki zupeł-
nie nie wymknie siÄ™ nam spod kontroli.
Stała nieruchomo, przetrawiając w duchu usłyszane przed
chwilą słowa. Przecież tego się spodziewała i tego chciała, więc
dlaczego wcale się nie cieszy? Matt, który spoglądał na nią
w milczeniu, zerknął na bok i dostrzegł trzymaną przez nią
miskÄ™.
- Co takiego szykujesz?
S
R
- Ciasto - odparła nieco roztargniona. No więc dobrze, de-
cyzja zapadła. Koniec z oszukiwaniem. Pewnie minie kilka dni,
nim mieszkańcy się z tym oswoją, ale...
- Jakie to będzie ciasto?
- Piernik.
... ale powoli życie wkroczy na utarte tory. Znowu będzie tak
jak zawsze: spokojnie, bezpiecznie, troszeczkÄ™ nudno.
- Mogę spróbować?
Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, umoczył palec
w kremowej masie i oblizał go z przyjemnością. Zaschło jej
w ustach.
- Hmm... Moja mama też piekła pierniki. To dla mnie ra-
rytas.
Laura, ku własnemu zdziwieniu, wybuchnęła śmiechem.
- Lepszy niż czekolada, co?
- Wszystko jest lepsze od czekolady.
Przez otwarte okno wdzierał się ciepły powiew letniego wie-
czoru, z daleka dobiegał śpiewny głos lodziarza, ale Laura nie
słuchała jego nawoływań, bo w kuchni niespodziewanie zapadła
pełna napięcia cisza. Dlaczego Matt tak na nią patrzy? Niepew-
nie dotknęła dłonią policzka.
- Oprószyłam się mąką?
Skinął głową.
- TroszeczkÄ™. Tutaj...
Musnął palcem kącik jej ust. Niespodziewanie zabrakło jej
tchu. Popatrzyła na niego uważnie, leciutko rozchyliła usta.
- To co o tym myślisz? - zapytał, zniżając głos.
Zwilżyła językiem wargi.
- O czym?
- O zakończeniu tej całej historii. Niech Królewicz umrze
śmiercią naturalną.
To akurat wcale nie przypadło jej do gustu, ale nie chciała
wdawać się w szczegóły.
- Chyba masz rację. Sytuacja jest bardzo... krępująca.
S
R
- Zwłaszcza że jest zupełnie inaczej. Co innego, gdybyśmy
rzeczywiście byli zaangażowani, wtedy...
- Ale tak nie jest - wyszeptała. - I nigdy nie będzie.
Pogładził ją palcem po policzku.
- Oczywiście. Zrobiliśmy to tylko dla dzieci,
- Tak. One zawsze powinny być dla nas najważniejsze. -
Chciała cofnąć się przed hipnotyzującym dotykiem jego dłoni,
ale nogi odmówiły jej posłuszeństwa. - Chyba powinniśmy im
o tym powiedzieć, gdy tylko wrócą do domu. ,
- Co mamy im powiedzieć?
- %7łe nic z tego nie wyszło.
- No tak. - Przesunął dłonią po policzku dziewczyny, poło-
żył rękę na jej ramieniu. - Boję się, że to nie będzie łatwe.
Jessica jest w tobie zakochana - dodał ponuro.
- A Zach chodzi za tobÄ… jak pies.
- To dobry chłopiec.
Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu. Jak to się stało,
że do tej pory nie spostrzegła, że ma takie długie rzęsy. Oczy
błękitne jak niebo, głębokie jak morze, ozłocona opalenizną
skóra, której nagle tak bardzo zapragnęła dotknąć...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]