Odnośniki
- Index
- 1008. Hart Jessica Ślub w tropikach
- An Irresistible Bachelor Jessica Bird
- Hart Jessica Ogień i woda
- Pechowa dziewczyna Hart Jessica
- Delinsky Barbara Samotne serce
- Lindsey Johanna Dzikie serce
- 464. Harlequin Romance Dale Ruth Jane Szklany pantofelek
- Wilkins Gina Serce na dłoni
- Dailey Janet Harlequin Romance 316 Niebezpieczna maskarada
- Barrie, James Matthew Peter Pan
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- staniec.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Było ciemno, choć tego nastolatka mimo wszystko bym rozpoznała.
Pozostali dwaj, szczególnie ten, który wydawał rozkazy, cały czas byli za
mnÄ….
- Skąd pani wie, że to był młody chłopak?
- Głos miał młody. Chyba przechodził mutację.
- Było dwóch młodych - zgodził się z nią Jake. - Wskazuje na to budowa
ciała. Jeden tylko był starszy, ten najważniejszy. Wszyscy mieli poczernione
twarze, więc nie potrafiłbym ich zidentyfikować.
- Szkoda. No cóż, może znajdziemy jakieś odciski palców - oświadczył
Gates. - Będą nam także potrzebne państwa zeznania.
- Z tym musimy zaczekać - oznajmił Jake. - Trzeba najpierw udzielić
pomocy pani doktor.
Policjant uważnie przyjrzał się Kirsten.
- Mam wezwać karetkę?
- Tak - odparł zdecydowanie Jake.
- W żadnym wypadku - oburzyła się Kirsten. - Oboje jesteśmy lekarzami.
Z takÄ… drobnÄ… sprawÄ… damy sobie radÄ™.
- Nie zaszkodzi jednak zajrzeć do szpitala. - Jake mówił do niej
spokojnie jak do dziecka.
- Powiedziałam nie i nie zmienię zdania. %7ładnej karetki.
Mężczyzni spojrzeli po sobie, w końcu Jake wzruszył ramionami.
- W razie czego dam panu znać - rzekł do policjanta. Gates wrócił do
swych obowiązków, a Jake pomógł Kirsten się położyć i przyjrzał się jej
czołu.
- Może powinienem wezwać pana Olsena ze zszywaczem do papieru?
- Bardzo ci dziękuję.
- Na pewno chcesz, żebym to ja zrobił?
RS
67
- Lepiej ty niż jakiś student. Zresztą mówiłeś, że szyjesz znakomicie.
- Tak, ale znam tylko najprostsze ściegi.
- Nie wybieram się na wystawę haftu. Sama bym się zszyła, ale z jednym
okiem byłoby to trudne.
- To miło, że nie straciłaś poczucia humoru - uśmiechnął się Jake.
- Chyba tylko to mi zostało, bierz się więc do roboty.
- Jak tylko znajdę zestaw nici. - Przyklęknął i zaczął grzebać w
pokrywających całą podłogę lekarstwach, opatrunkach i temu podobnych. -
O, jest. Na szczęście nietknięty.
- W odróżnieniu ode mnie.
- Spokojnie. Zanim policzysz do stu, będzie po wszystkim.
- Dwadzieścia pięć, pięćdziesiąt, siedemdziesiąt...
- Ejże, nie oszukuj. Muszę to zrobić porządnie, lepiej więc policz do
dwustu.
- A może do tysiąca?
- Czemu nie...
Kirsten poczuła mocne ukłucie w czoło i zagryzła wargi.
- Przepraszam - mruknÄ…Å‚ Jake.
- No, ja myślę!
- Liczysz?
Kirsten spojrzała na niego zdrowym okiem.
- Nie.
Jake zabrał się do roboty. Jego pewne ruchy działały na nią uspokajająco.
- Gotowe - oznajmił po kilku minutach. - Wiesz, teraz będziemy mieli
takie same blizny.
- Cudownie. Właśnie o tym marzyłam. Próbowała usiąść, ale ją
powstrzymał.
- Nie tak szybko, jeszcze nie skończyłem. - Wyciągnął jej bluzkę ze
spodni i nacisnÄ…Å‚ brzuch. - Boli?
- Ani trochÄ™.
Był wyraznie przejęty swą rolą. Wzruszona tym, pozwoliła mu zbadać
żebra.
- Trzeba zrobić analizę krwi i moczu.
- Wcale nie. Wiem, na co mam uważać. Gdyby coś się działo, zawsze
zdążę. Pozwól mi wstać.
Nieprzekonany, Jake pomógł jej się podnieść. Kiedy jednak chwycił ją za
ramię, skrzywiła się z bólu. Miała nadzieję, że tego nie zauważył. Niestety.
- Zdejmij bluzkę - rozkazał.
- Jestem tylko podrapana, nic więcej.
RS
68
- Jeśli nie zdejmiesz sama, ja to zrobię - zagroził.
- Nie odważysz się.
- Chcesz zobaczyć? Jestem od ciebie większy.
- Też mi argument.
- Szybciutko, szkoda czasu.
- Nie chcÄ™.
Była rozdrażniona i zniecierpliwiona, ale uważała, że po ostatnich
przeżyciach ma do tego prawo. Chciała odzyskać kontrolę nad swym
życiem, choćby nawet w tak drobnej sprawie.
- Obiecuję, że uszanuję twoje prawo do intymności i zrobię to jak
najszybciej. Przecież jestem lekarzem, zapomniałaś?
- Nie o to chodzi - odparła, przyglądając się swym paznokciom.
Kiedy usiadł obok niej, zaszeleściła cerata na kozetce.
- Posłuchaj. Jestem pewien, że nie stało się nic poważnego, ale dla
spokoju sumienia muszę to sprawdzić - wyjaśnił, ujmując jej dłonie.
Przekonała ją jego szczerość, a także zaniepokojona mina. Zaczęła
rozpinać bluzkę.
- Wiedz, że robię to tylko dla ciebie.
Jake wstał i pomógł jej zsunąć bluzkę z ramion. Jego całkowite milczenie
było bardziej wymowne niż słowa.
Kirsten przekręciła głowę i przyjrzała się kolejno swym ramionom.
Widniały na nich ogromne, granatowo-czerwone wybroczyny. Jake dotknął
jej obojczyka, a potem przesunął ręce wzdłuż kręgosłupa.
- Widzisz, że jestem cała - zażartowała, chcąc go uspokoić.
- Wystarczy - rzekł. - Będzie badanie krwi, moczu i prześwietlenie.
Kirsten włożyła koszulę i pokręciła głową.
- Nie rób zamieszania z powodu takiego głupstwa.
- Bardzo mi przykro, ale nie pozwolę narażać twojego zdrowia. Możesz
tylko wybrać środek lokomocji, jakim udasz się do szpitala. Karetka czy
mój dżip?
Była zbyt zmęczona, by z nim dalej wałczyć. Wiedziała zresztą, że nie
ma szans. Spróbowała jeszcze tylko coś utargować.
- Dobrze, dobrze. Pozwolę ci się zawiezć, ale dopiero wtedy, kiedy
policja tu skończy.
Jake spojrzał na zegarek.
- Dwadzieścia minut i ani chwili dłużej.
- GodzinÄ™.
- Dwadzieścia minut.
- Czterdzieści pięć.
RS
69
- Dwadzieścia. A jeśli dalej będziesz się kłócić, pojedziemy zaraz, nawet
gdybym musiał cię wynieść stąd na rękach.
- Dobra - mruknęła pod nosem.
Wstała bardzo ostrożnie i powoli wyszła na korytarz. Wraz z Gatesem
weszła do gabinetu Irenę. Był po prostu najbliżej. Jego też złodzieje nie
oszczędzili. Karty pacjentów i inne dokumenty leżały porozrzucane na
podłodze.
Jake usiadł obok niej na kozetce. Tylko dzięki jego obecności mogła się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]