Odnośniki
- Index
- 061. Roberts Nora Irlandzka wróşka 03 Irlandzki buntownik
- Dr Who New Adventures 41 Zamber, by Gareth Roberts (v1.0) (pdf)
- 27. Roberts Nora Niebezpieczna miłość 02 Kuzyn z Bretanii
- Kościuszko Robert Wojownik Trzech Światów 01 Elezar
- Heinlein, Robert A Assignment in Eternity
- Roberts Alison Wspaniała rodzina
- Arthur Robert Tajemnica Płomiennego Oka
- Howard, Robert E Conan el Cimmerio
- C Jordan Robert Conan niezwyciężony
- Nora Roberts Bezwstydna cnota
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- numervin.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przeciwnościom losu!
Jeden z luói uw3ających się przy ognisku zawołał na nas, że śniadanie już gotowe,
toteż niezadługo sieóieliśmy na piasku i posilaliśmy się sucharami i przypiekanym solo-
Rozrzutność
nym mięsem. Ognisko było tak wielkie, że można by na nim upiec całego wołu; właśnie
w owej chwili wystrzeliło ono i rozgorzało tak potężnie, że podejść ku niemu można było
jedynie od strony wiatru, i to z wielką ostrożnością. Z tą samą rozrzutnością przygoto-
wali trzy razy więcej jadła, niż zdołaliśmy zjeść, a jeden z nich z pustym śmiechem cisnął
resztę jadła na ognisko, które rozbłysło i zahuczało, podsycone tym niezwykłym paliwem.
Nigdy w życiu nie wióiałem luói tak mało dbających o jutro. Cały ich tryb życia w tym
się streszczał, żeby być sytym w danej chwili. Wióąc, jak marnowali żywność i spali na
warcie, nabierałem przeświadczenia, że choć mieli dość śmiałości do staczania małych
utarczek, to jednak byli całkiem niezdatni do jakiejkolwiek dłuższej wojny.
Nawet Silver, który wciąż zajadał trzymając Kapitana Flinta na ramieniu, nie miał dla
nich sÅ‚owa napomnienia za tÄ™ nieprzezorność. òiwiÅ‚o mnie to tym baróiej, że sąóiÅ‚em,
iż nigdy nie okazał się baróiej przebiegły niż wówczas.
Tak, marynarze mówił wasze szczęście, że macie Patelnię, który za was pra-
cuje głową. Zdobyłem, co chciałem, tak jest! Oni na pewno mają okręt w swych rękach.
Góie go ukrywają, na razie jeszcze nie wiem, ale kiedy posiąóiemy skarb, zaczniemy
szukać na wszystkie strony, aż go znajóiemy, a wtedy, kamraci, mając łoóie stanowczo
zwyciężymy!
Uw3ał się ustawicznie wśród nich i gadał, choć usta miał pełne gorącego boczku.
W ten sposób ożywiał ich naóieje i zaufanie, a zarazem, jak mi się zdaje, sam sobie
dodawał otuchy.
Co się tyczy zakładnika mówił dalej zapewniam was, że była to ostatnia
jego pogawędka z tymi, których kocha tak gorąco! Uzyskałem kilka nowych wiadomo-
ści, za które jestem mu baróo wóięczny. Na tym jednakże koniec. Kiedy pójóiemy
na poszukiwanie skarbów, wezmę go na postronek, bo musimy go na wszelki wypadek
zatrzymać na pewien czas przy sobie. Trzeba go tymczasem na wszelki wypadek strzec
r bert ui te en n Wyspa skarbów 93
jak oka w głowie, zapamiętajcie to, kamraci! Kiedy już zdobęóiemy i okręt, i skarb,
i pohulamy na morzu, jak przystało na wesołych towarzyszy, wtedy i owszem, pogadamy
z mości Hawkinsem i damy mu należną zapłatę za wszystkie jego grzeczności, a jakże.
Nic óiwnego, że łotrzykowie wpadli w doskonały humor. Co do mnie, byłem nie-
słychanie przygnębiony. Gdyby plan przed chwilą wysunięty był możliwy do wykonania,
Silver, który już dwakroć okazał się zdrajcą, na pewno nie zawahałby się go urzeczywist-
nić. Stał jeszcze na rozdrożu mięóy jednym a drugim obozem, a nie ulegało wątpliwo-
ści, że przeniósłby bogactwo i swobodę po stronie korsarzy nad samo ocalenie głowy od
stryczka, czego w najlepszym wypadku mógł się spoóiewać po naszej stronie.
A zresztą, gdyby nawet tak się złożyły okoliczności, że byłby zmuszony wytrwać w zo-
bowiązaniach względem doktora Liveseya, jakież i wówczas oczekiwały nas niebezpie-
czeństwa! Jakaż to bęóie chwila, gdy sprawóą się podejrzenia jego podwładnych i gdy
on, kaleka, wraz ze mną, pacholęciem, bęóie musiał walczyć w obronie życia przeciw
pięciu silnym i zwinnym marynarzom!
Do tego podwójnego kłopotu dodać należy tajemnicę, która osłaniała óiałalność
mych przyjaciół, ich niewytłumaczoną ucieczkę z twieróy, wręcz niepojęte dla mnie
wyrzeczenie się mapy, a wreszcie, co jeszcze trudniej było odgadnąć, słowa, którymi dok-
tor niedawno ostrzegał Silvera: Wystrzegaj się krzyków, gdy go znajóiesz a chyba
uwierzycie, że śniadanie nie baróo mi smakowało i że z ciężkim sercem wyruszyłem na
poszukiwanie skarbu w towarzystwie luói, którzy mnie pojmali.
Tworzyliśmy óiwny orszak; zdumiałby się, gdyby nas tak kto zobaczył! Wszyscy by-
liśmy oóiani w zasmolone ubrania marynarskie i wszyscy prócz mnie byli uzbrojeni od
stóp do głów. Silver przewiesił sobie przez ramię dwie rusznice, jedną z przodu, a drugą
z tyłu; do boku przypasał wielki kordelas, a w każdej kieszeni swego wciętego surduta
miaÅ‚ pistolet. òiwacznego jego wyglÄ…du dopeÅ‚niaÅ‚ Kapitan Flint, który sieóiaÅ‚ mu na
ramieniu, papląc bez związku urywkami gwary żeglarskiej. Ja, opasany liną na biodrach,
szedłem z uległością za kucharzem, który trzymał luzny koniec powroza bądz w wolnej
ręce, bądz w swych potężnych zębach. Słowem, byłem prowaóony jak tańczący niedz-
wiedz.
Reszta luói byÅ‚a rozmaicie objuczona. Jedni dzwigali kiloÍî i Å‚opaty gdyż byÅ‚ to
najpierwszy sprzęt, który wynieśli na ląd z Hispanioli inni byli obładowani wie-
przowiną, pieczywem i wódką przeznaczoną na obiad. Wszystkie te zapasy pochoóiły
z naszego składu i mogłem się przekonać o prawóiwości słów Silvera, wypowieóianych
zeszłej nocy. Gdyby on i jego rabusie nie zawarli układu z doktorem, wówczas, odcięci
od okrętu, musieliby poprzestawać na czystej woóie i na łupach z polowania. Woda nie
baróo przypadałaby im do smaku, a żeglarz zazwyczaj bywa lichym myśliwym. Zresztą
skoro tak marnie zaopatrzyli się w żywność, prawdopodobnie także nie mieli pod dostat-
kiem prochu.
W takim rynsztunku wyruszyliśmy wszyscy pospołu nawet ów drab z rozbitą
głową, który z pewnością wolałby pozostać w cieniu i wymknęliśmy się gęsiego ku
wybrzeżu, góie oczekiwały na nas dwa czółna. Nawet i one nosiły ślady p3ackiego szaleń-
stwa piratów, gdyż jedno miało strzaskaną ławeczkę, a oba były zabłocone i zaśmiecone.
Mieliśmy je wziąć z sobą na wszelki wypadek: na razie poóieliwszy się na dwie gromadki
poczęliśmy się przeprawiać przez zatokę.
Podczas przeprawy wywiązał się spór na temat mapy. Czerwony krzyżyk był oczywi-
ście zbyt wielki, aby mógł stanowić dostateczną wskazówkę, a słowa notatki na odwrotnej
stronie, jak się dowiecie, nastręczały pewne dwuznaczności. Były one, jak czytelnik pa-
mięta, następujące:
Wysokie drzewo, cypel Lunety , kierujÄ…c
się na Pn. od strzałki kompasu Pn. Pn. W.
Wyspa Szkieletów W. Pn. W., ku W.
òiesięć stóp.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]