Odnośniki
- Index
- Carlo Collodi Pinokio
- Ashley Brooke [Beautiful Liars 01] Submission (pdf)
- Writings of Ron Heisler
- Hewitt Kate Noce pod Akropolem
- 294. McAllister Anne Noce w Seattle
- Sandemo Margit 18 Tć™sknota
- Jeff Lindsay Dylematy Dextera 03
- Beaton M.C. Agatha Raisin 08 Agatha Raisin i tajemnice salonu fryzjerskiego
- Anatole France w cieniu wiazow
- Joel Rosenberg H
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- russ.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tak świetnie całował, chociaŜ było to bardzo istotne. Nikt dotąd nie całował Sary tak, jakby
naprawdę jej pragnął, jakby wiele dla niego znaczyła.
Pewnie te pocałunki, podobnie jak i jej niezręczność, zdradziły Razowi, co nieco o niej samej.
Nie to, Ŝe się nigdy nie całowała, ale Ŝe nie miała w tym praktyki. Przez ostatnie trzy lata
brakowało jej takich doświadczeń, jeśli nie liczyć epizodu z Rogerem w czasie studiów.
Całowała się z nim dwa razy na randkach — i to wszystko.
Czy Raz obiecał trzymać ręce przy sobie dlatego, Ŝe znudziły go jej pocałunki? Jeśli tak, to
moŜe lepiej, by nie zmieniał zdania. A jeŜeli sądził, Ŝe tak właśnie powinien zachowywać się
męŜczyzna honoru?
— No co, Mac — zwróciła się do kota — masz jakieś propozycje? W jaki sposób kobieta
powinna dać do zrozumienia męŜczyźnie, Ŝe bezgrzeszność w jej Ŝyciu jest bardziej skutkiem
braku okazji i odwagi niŜ efektem cnoty?
MacReady zachował godne milczenie.
— I tak mi nie pomoŜesz — mruknęła Sara, podchodząc do drzwi łazienki wspólnej dla obu
sypialni.
— Kocice to szczęściary! Wystarczy, Ŝe pokręcą ogonem, i partner juŜ wie, jak to rozumieć.
Kobietom jest trudniej.
Weszła do łazienki i westchnęła. Nigdy przedtem nie dzieliła takiego pomieszczenia z
męŜczyzną. Ta wspólnota wydała się jej aŜ nadto intymna. I jak tu myśleć o
zasygnalizowaniu Razowi, Ŝe pragnie być przez niego uwiedziona, jeśli ma takie opory,
pomyślała.
Ktoś zapukał do drzwi.
— Zaraz wyjdę — powiedziała Sara, postanawiając, Ŝe musi jakoś dać Razowi do
zrozumienia, co do niego czuje.
— Saro? — odezwał się Raz.
— JuŜ wychodzę — powtórzyła, lecz tym razem jej głos zlał się z głosem jej ochroniarza.
— UwaŜaj na... — zaczęła.
— Gdzie ty, bestio, chcesz... Och! — usłyszała głos Raza.
Drzwi nagle się otworzyły.
— Do licha! Ty mutancie, wracaj w tej chwili! — wołał Rasmussin.
— 0, nie!
Sara wybiegła z łazienki i przez sypialnię rzuciła się do salonu. Frontowe drzwi stały
otworem, a MacReady zniknął.
Raz juŜ od godziny próbował znaleźć kota. Sara miała taką smutną minę, Ŝe nie mógł na nią
patrzeć. T nadeszła burza i trudno było ciągnąć poszukiwania w potokach deszczu.
— Mac da sobie radę — powiedziała Sara, gdy wrócili do domu.
Raz przypuszczał, Ŝe jego podopieczna zechce się zdrzemnąć po lunchu, tymczasem ona
rozczyniła ciasto na chleb i teraz w całym domu unosił się zapach droŜdŜy. Na nieszczęście
zauwaŜyła teŜ radio i wkrótce wnętrze wypełniło się dźwiękami kolęd.
— Nic temu kocurowi nie będzie — zgodził się Raz.
Lało jak z cebra. śadne rozsądne zwierzę w taką pogodę nie siedziałoby pod gołym niebem,
ale czego moŜna oczekiwać po mutancie? Raz postanowił, Ŝe ubierze choinkę, by
wynagrodzić Sarze czasową stratę ulubieńca.
— To stworzenie wie, jak zadbać o siebie. Poza tym deszcz moŜe rozpuszczać czarownice,
lecz nie słyszałem, by miał jakiś wpływ na demony.
— Boli cię ręka?
Sara koniecznie chciała rzucić okiem na zadrapania zostawione przez pazury kota na dłoni
Raza, gdy ten próbował po wstrzymać go przed ucieczką.
— Nic mi nie jest.
— Przynajmniej cię nie ugryzł. — Sara podeszła do zlewu, by opłukać ręce.
— Cudownie. Zagniotłaś juŜ chleb? — Raz zmienił temat.
— Owszem. Teraz musi rosnąć — wyjaśniła Sara, wycierając dłonie, które przyciągały jego
wzrok smukłością i połyskiem obrączki na palcu.
Nosiła ją, bo tak jej przykazał, więc czemu teraz ten widok budził w nim takie dziwne
odczucia?
— Nie chodzi o to, Ŝe ugryzienie mniej boli niŜ zadrapanie, tylko Ŝe trudniej je
zdezynfekować i moŜe sprawić wiele kłopotu - wyjaśniła Sara.
Wyglądała tak rozczulająco, gdy zarumieniona stała przy kuchennym blacie, Ŝe Raz nie mógł
oderwać od niej oczu, w końcu jednak wrócił do choinki.
— Ładnie ta choinka wygląda — przyznała Sara, gdy skończył swoje dzieło. — Naprawdę
wierzę, Ŝe Macowi nic się nie stało - dodała po chwili.
— Oczywiście — potwierdził Raz czując, Ŝe płynąca z radia kolęda zaraz doprowadzi go do
furii. Wbił ręce w kieszenie i starał się o tym nie myśleć.
- Wiem, Ŝe przywiezienie tej choinki to spory kłopot - powiedziała Sara przepraszająco. -
Mogłam równie dobrze kupić jakieś drzewko na wyspie, ale tyle czasu zabrało mi samo
wybieranie. Naprawdę nie jest łatwo znaleźć choinkę o ładnym kształcie.
Małe rzeczy bywają bardzo ładne, pomyślał policjant, starając się dłuŜej nie patrzeć na Sarę.
— Masz rację — powiedział, opuszczając bezradnie ręce.
Podszedł do radia i zmienił stację, byle tylko nie słyszeć kolęd.
— Naprawdę lubisz obchodzić święta? — zapytał.
— Tak — odparła, nie komentując jego manipulacji przy odbiorniku. — To dla mnie rodzaj
buntu.
- Buntu?
— Widzisz, mojej ciotce nigdy nie udzielała się świąteczna atmosfera. Nie lubiła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]