Odnośniki
- Index
- Harlequin na zyczenie 39 Sposob na klopoty 01 Summers Cara Szczescie i brylanty
- Buyno Arctowa_Maria_ _Wies_szczesliwa
- Laura Martin Ogród marzeń
- Fielding Helen El Diario De Br
- Verne Juliusz Wyspa bladzaca
- D K Aggarwal Banquet Management (pdf)
- granica
- Space Opera Alan Dean Foster
- Fryderyk Engels Rozwój socjalizmu
- Lawhead, Stephen Pendragon Cycle 04 Pendragon
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ginamrozek.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Haughton wydaje siÄ™ dziurÄ… zabitÄ… deskami.
- O deski coraz trudniej... Przepraszam. Wcale nie
drwiłem. Jest wręcz przeciwnie. Zamieszkaliśmy tu, bo
zdawało nam się, że w takiej pięknej wiosce ludzie nie są
wobec siebie obojętni, na przykład zawsze znajdzie się
ktoś, kto zna człowieka, który potrafi zrobić to, czego
akurat potrzeba. Tutaj podarowanie sÄ…siadowi domowego
dżemu jest gestem najnaturalniejszym w świecie.
- Przyznaję się bez bicia, że z dżemem to była autore-
klama. Owszem, jesteśmy życzliwie nastawieni do
bliznich, ale uprzedzam, że również małostkowi. Lubimy
S
R
plotkować i człowieka, który nastąpi nam na odcisk, po-
trafimy tak obgadać, że nie zostanie na nim ani pół suchej
nitki.
- Proszę nie niszczyć moich złudzeń.
- Nic nie niszczę, tylko mówię szczerą prawdę.
- Będę wdzięczny - rzekł Dominic po dłuższej chwili
- jeśli zechce pani zastanowić się nad odpowiednią od-
mianÄ… powojnika.
Wzruszona tym, że zamierza powierzyć jej tak ważne
zadanie, chwyciła go za rękę.
- Bardzo dziękuję.
Dominic wymownie spojrzał na dłonie.
Kay pośpiesznie cofnęła się i chrząknęła zakłopotana.
To zrozumiałe, że właśnie ją poprosił.
- Dobrze. PrzejrzÄ™ katalogi i zaznaczÄ™ kilka stosow-
nych odmian. Klematisy są kapryśne i każdy ogrodnik
wie, że drastyczne przycięcie rośliny może okazać się
śmiertelne. Pana żona nie zaznaczyła nic na szkicu, ale
chyba zastanawiała się nad powojnikiem. Prawdopodob-
nie coś zanotowała. Mogę wziąć wszystkie notesy do do-
mu? - Chciała jak najprędzej opuścić ciasne pomieszcze-
nie i swobodniej odetchnąć. - Czy może woli pan sam je
przejrzeć?
Dominic zwlekał z odpowiedzią. Wprawdzie nie zapo-
minał o żonie w zaświatach^ ale w danej chwili jego myśli
biegły bardziej ziemskim torem.
- Nie. Pani skorzysta z nich bardziej niż ja. Ale niech
pani notuje, ile czasu im poświęci.
Kay poczuła się, jakby wylał na nią kubeł zimnej wody.
- Spokojna głowa1 o mój czas. Prawnik poinstruował
mnie, jak się cenić i ile brać za każdą minutę, każdy tele-
fon i list.
S
R
Zabolało ją to, że Dominic co rusz przypomina o pie-
niądzach, jakby tylko one się liczyły. Wprawdzie kontakty
były służbowe, a nie dobrosąsiedzkie, ale mimo to...
- Stać panią na porady człowieka, który za minutę
bierze tyle, ile pani za godzinę? - spytał Dominic drwiąco.
- Rozliczamy się według panujących tu zwyczajów,
według naszego wiejskiego cennika. - Kay rozciągnęła
usta w wymuszonym uśmiechu. - Prawnik poświęcił mi
pół godziny swego cennego czasu, a ja za to skoszę traw-
nik u jego matki.
- Ile razy?
- Tyle, ile ona zechce. ZresztÄ… robiÄ™ to tak czy owak,
więc czas jej syna jest dla mnie bezpłatny. Niech się pan
nie martwi na zapas. W ogrodnictwie panujÄ… inne zasady
i ja nie wyceniam każdej minuty. - Aby nie patrzeć na
Dominica, spojrzała na zeszyty. - Dla mnie czytanie jest
przyjemnością, a nie pracą.
- To okaże się za miesiąc, gdy dostanę rachunki. Pro-
szÄ™. OddajÄ™ umowÄ™ podpisanÄ… zgodnie z poleceniem.
Wyciągnął z kieszeni złożony dokument i podał Kay.
Po kilku burzliwych minutach wśród niebezpiecznych raf
znowu wypłynęli na spokojne wody.
Sytuacja rozwijała się pomyślnie, ale Kay musiała
w samotności ustalić, gdzie się znajduje. Dominic zaufał
jej nie tylko w sprawie ogrodu. Wzięła notesy, wyminęła
pana domu i skierowała się ku drzwiom.
- Do zobaczenia po południu. Oczywiście, jeśli pan
będzie w domu.
Wsunęła stopy w buty i rozejrzała się. Musiała zawią-
zać sznurowadła, więc chciała odłożyć notatniki.
Dominic odebrał je, zanim wypadły jej z rąk. Przy tym
niechcący musnął piersi, a Kay prędko pochyliła się i po-
S
R
woli zawiązała sznurowadła. Audziła się, że przez ten czas
rumieniec zniknie.
Wreszcie wyprostowała się.
- Na dzisiejsze popołudnie nie mam żadnych planów
i nigdzie nie wychodzę - rzekł Dominic.
- Zwietnie. - Umknęła wzrokiem. - Wobec tego
przyjdę z panią Fuller, która powie panu, od czego należy
zacząć porządki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]