Odnośniki
- Index
- Fiodor Dostojewski Biedni Ludzie
- Roberts Alison WspaniaśÂ‚a rodzina
- CzapliśÂ„ski WśÂ‚adysśÂ‚aw WśÂ‚adysśÂ‚aw IV i jego czasy
- Dreadstone Carl Mumia
- LCS
- M296. Matthews Jessica DzieśÂ„ radośÂ›ci
- Lisa Jackson Milioner i prowincjuszka
- Dahlia Rose Army Beasts 2 [Sugar and Spice] (pdf)
- Feliks Koneczny Dzieje Polski opowiedziane dla mśÂ‚odzieśźy
- One Night 3 One Night with her Bodyguard Noelle Adams
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- russ.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wykrzyknąłem nagle. - Kto to wola? Słyszałem, jak zawołano po rosyjsku: „Aleksy
Iwanowiczu!” Kobiecy głos, słyszy pan, słyszy pan! 922
W owej chwili zbliżaliśmy się do naszego hotelu. Od dawna już, prawie tego nie zauważywszy,
opuściliśmy kawiarnię. - Słyszałem kobiecy glos, ale nie wiem, kogo wołają; to po rosyjsku; teraz
widzę, skąd to nawoływanie - pokazał mister Asdey - to woła ta kobieta, która siedzi w wielkim
fotelu i którą niesie teraz tylu lokai. Z tyłu niosą walizy, to znaczy, że pociąg „przy jechał właśnie
teraz. - Ale dlaczego ona mnie wzywa? Znów woła; widzi pan, macha ręką w naszą stronę. -
Widzę, że macha - powiedział mister Astley.
27
- Aleksy Iwanowiczu! Aleksy Iwanowiczu! Ach, Boże, co to za gapa! - rozlegały się rozpaczliwe
okrzyki z podjazdu hotelowego. Prawie podbiegliśmy do podjazdu. Wszedłem na taras i... ręce
mi opadły ze zdumienia, a nogi wrosły w ziemię. ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Na górnym tarasie szerokiego podjazdu hotelowego, wniesiona po schodach w fotelu i otoczona
sługami, służącymi i liczną, uniżoną służbą hotelową, w obecności samego dyrektora, który
wyszedł na spotkanie wysoko postawionej osobistości, przyjeżdżającej z takim trzaskiem i
hałasem, z własną służbą i tyloma kuframi i walizami, siedziała-babcia! Tak, to była ona, groźna i
bogata, siedemdziesięciopięciolemia Antonida Wasiliewna Tarasiewiczew, właścicielka dóbr i
wielka pani moskiewska, la baboulinka, przyczyna tylu wysłanych i otrzymanych depesz,
umierająca i nie umarła, i która nagle sama, osobiście zjawiła się tutaj, jak grom z jasnego nieba.
Zjawiła się, chociaż ze sparaliżowanymi nogami, noszona, jak i zawsze w ciągu ostatnich pięciu
lat, w fotelu, ale swoim zwyczajem żwawa, zapalczywa, zadowolona z siebie, trzymająca się
prosto, krzycząca głośno i rozkazująco, wymyślająca wszystkim - no, kubek w kubek taka sama,
jaką ją miałem zaszczyt widzieć dwa razy od czasu, jak wszedłem do generalskiego domu jako
nauczyciel. Naturalnie, stałem przed nią jak oniemiały. Ona zaś dostrzegła mnie swoim rysim
wzrokiem już z odległości stu kroków, kiedy ją wnosili w fotelu. Poznała mnie i zawołała 923
po imieniu, które, swoim zwyczajem, raz na zawsze zapamiętała. „I to ją spodziewali się ujrzeć w
grobie, pochowaną i zostawiającą spadek-przemknęło mi przez głowę-ależ ona nas wszystkich i
cały hotel przeżyje. Ale, Boże, co teraz będzie z generałem! Qna teraz cały hotel przewróci do góry
nogami.” - No, cóżeś pan stanął przede mną i oczy wybałuszył! - krzyczała na mnie babcia. - Cóż
to, nie umiesz pan ukłonić się, przywitać? Alboś może zhardział, nie chcesz? Alboś może nie
poznał? Słyszysz, Potapycz - zwróciła się do siwego staruszka we fraku, w białym krawacie i z
różową łysiną, ochmistrza, towarzyszącego jej w podróży - słyszysz, nie poznaje! Pochowali!
Depeszę za depeszą wysyłali: umarła czy nie umarła? Przecież ja wiem wszystko! A ja, widzisz,
jestem zdrowa i cala. - Ależ, na miłość Boską, Antonido Wasiliewno, dlaczegóż bym miał pani źle
życzyć?-wesoło odpowiedziałem, przyszedłszy do siebie - byłem tylko zdziwiony... Jakże się nie
dziwić, tak nieoczekiwanie... - A cóż cię tak dziwi? Wsiadłam i pojechałam. W wagonie wygodnie,
nie trzęsie. Byłeś na spacerze czy co? - Tak, spacerowałem koło kasyna.
- Ładnie tutaj - odpowiedziała babka, rozglądając się - ciepło i drzewa bujne. To lubię! Nasi w
domu? Generał? - O! w domu, o tym czasie wszyscy na pewno są w domu.
- O, to oni mają tu ustanowione godziny i wszelkie ceremonie? Arystokracja. Konie trzymają,
słyszałam, les seigneurs russes*1. Spłukali się, więc za granicę! I Praskowia z nimi? - Polina
Aleksandrowna jest również.
- I Francuzik? No, ale sama ich wszystkich zobaczę. Aleksy Iwanowiczu, prowadź prosto do niego.
A tobie tutaj dobrze? - Tak sobie, Antonido Wasiliewno.
- A ty, Potapycz, powiedz temu gapie, dyrektorowi, żeby mi dano wygodny pokój, ładny, nie
wysoko, i zaraz tam sprowadź rzeczy. Po kiego licha wszyscy się pchają, żeby mnie nieść? Po
co oni tu lezą? Co za niewolnicy! Kto to jest z tobą? - zwróciła się znowu do mnie. - To mister
Astley - odpowiedziałem.
magnaci rosylscy
924
- Cóż to za mister Astley?
- Podróżnik, mój dobry znajomy; zna się i z generałem.
- Anglik! Toteż tak mi się przyglądał i nawet ust nie otworzył. Zresztą, lubię Anglików. No, nieście
na górę prosto* do generała, do jego mieszkania; gdzie on tam? Poniesiono babcię; szedłem na
przedzie, po szerokich schodach hotelu. Pochód nasz był bardzo efektowny. Każdy, kto się
nawinął, zatrzymywał się i patrzył wielkimi oczami. Nasz hotel jest uważany za najlepszy,
najdroższy i najbardziej arystokratyczny w tym uzdrowisku. Na schodach i na korytarzach
zawsze się spotyka wielkie damy i znakomitych Anglików. Wiele osób zasięgało informacji na
28
dole, u dyrektora, który był również niezwykle przejęty. Naturalnie odpowiadał wszystkim
pytającym, że to znakomita cudzoziemka, une Russe, une comtesse, grandę damę*, i że zajmie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]