Odnośniki
- Index
- Dć…baśÂ‚a Jacek Najwić™ksza przyjemnośÂ›ć‡ śÂ›wiata
- Jeffrey Lord Blade 21 Champion of the Gods
- Córy nocy Pisano Isabel
- Ozimina BERENT
- Deaver Jeffery Dar jć™zyków
- Maciej Mazur Anegdoty dziennikarskie
- Sarn Amelie Thorgal Dziecko z gwiazd
- 0167. Winters Rebecca Rezerwat miśÂ‚ośÂ›ci
- Betty Womack Hot for Nick (pdf)
- Alistair MacLean Mroczny Krzyśźowiec
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- conblanca.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wszelkiego zła.
Siostra Sigrid chciała coś powiedzieć, lecz w tej właśnie chwili Ingebjorg
rozpoznała przybyszy.
- To przecież nasi sąsiedzi z Dal! - zawołała zdumiona. - Może dotarła do nich
wieść o śmierci matki, ale nie wiedzieli, gdzie odbędzie się pogrzeb?
- Spóznili się - zauważyła cierpko pani Thora. - Możesz im wyjaśnić, że już po
wszystkim, i odesłać tam, skąd przybyli.
Ingebjorg podbiegła do mężczyzn. Stał tam ojciec Solveig, młodszy brat, który
towarzyszył Ingebjorg przy stole podczas wesela, trzecim zaś okazał się sąsiad z
drugiej strony Saemundgard.
Kiedy mężczyzni wreszcie ją rozpoznali, nie spodziewali się bowiem ujrzeć jej
w habicie, ojciec Solveig ruszył w jej stronę.
- Ze smutkiem przyjęliśmy wiadomość o śmierci twojej matki, Ingebjorg.
Niestety, przybyliśmy za pózno, by wziąć udział w pogrzebie.
Ingebjorg ze wzruszenia nie mogła wydobyć z siebie głosu.
- Mamy też do przekazania coś, co z pewnością cię poruszy. W okolicy pojawili
się złoczyńcy. Włamali się do budynków w Saemundgard.
- Złoczyńcy? - jęknęła Ingebjorg. Kiwnął głową.
- Początkowo sądziliśmy, że to któraś ze złodziejskich band, które krążą po
wsiach i zabierają z opustoszałych zagród wszystko, co tylko wpadnie im w ręce.
Ale z Saemundgard, o dziwo, niewiele wzięli. Kufry wciąż stoją pełne ubrań,
garnki i rondle sÄ… na swoich miejscach, nawet baranice wiszÄ… na belce pod sufitem.
- Co więc zabrali? - Ingebjorg czuła, że budzą się w niej straszne podejrzenia.
Ojciec Solveig pokręcił głową.
- Tego właśnie nie rozumiemy. Przewrócili wszystko do góry nogami, jak gdyby
czegoś szukali, ale jak zdołaliśmy się zorientować, większość wartościowych
rzeczy zostawili.
Dokument ojca, pomyślała Ingebjorg. Głośno zaś powiedziała:
- Może szukali srebra albo innych kosztowności, nie wiedząc, że matka cenne
rzeczy zabrała ze sobą.
Ojciec Solveig w zamyśleniu pokiwał głową.
- I mnie to przyszło do głowy. Ale w takim razie to musieli być ludzie, którzy
znali wioskę i wiedzieli, że właśnie opuściłyście dwór.
Pani Thora dała znak zakonnicom, by wracały do klasztoru, sama zaś podeszła
do nich.
- O co chodzi? - spytała ostro.
- Włamano się do Saemundgard, dworu mego ojca - wyjaśniła Ingebjorg. - Na
szczęście zabrałyśmy stamtąd większość rzeczy, które miały jakąś wartość.
- Przeszukali zabudowania - doda! ojciec Solveig. - Ubrania i sprzęty kuchenne
zostały nietknięte. Nie pojmujemy, o co mogło im chodzić.
Twarz matki przełożonej nagle zmieniła wyraz, pojawiła się na niej życzliwość i
szczere zainteresowanie.
- To rzeczywiście dziwne. Czego mogli szukać? - spytała ożywiona.
- Nie wiadomo, ale to nie byli zwykli rabusie.
- Sądzę, że zależało im przede wszystkim na srebrze i innych cennych
drobiazgach - powtórzyła Ingebjorg. - Nie wiedzieli, że opuszczamy dom, a
kosztowności zabieramy ze sobą.
- Pewnie masz rację - przytaknął ojciec Solveig. - No cóż, przekazałem ci tylko
tę przykrą wiadomość. Musimy już wracać. Do widzenia, Ingebjorg. Mam
nadzieję, że czeka cię dobry rok w klasztorze. Solveig bardzo ci zazdrości, że
będziesz się uczyć czytać i pisać.
Uśmiechnął się życzliwie, dwornie skłonił pani Thorze i ruszył w stronę koni,
uwiÄ…zanych przy furcie.
Ingebjorg spodziewała się, że matka przełożona złośliwie skomentuje ostatnie
słowa mężczyzny, ale zakonnica milczała.
Tego wieczoru, zanim zakonnice udały się na spoczynek, Ingebjorg zakradła się
do sypialni. Po cichutku podeszła do starej skrzyni przywiezionej z Saemundgard,
rozejrzała się, czy ktoś jej nie widzi i zaczęła ją opróżniać. Zaskoczona odkryła, że
dokument ojca znajdował się jeszcze w skrytce. Czym prędzej odłożyła go na
miejsce, przykryła ubraniami i zamknęła skrzynię. Dziwne, że matka nie
powiedziała jej, co powinna z tym pismem zrobić. Czyżby ktoś jej na to nie po-
zwolił?
Tej nocy myśli nie pozwalały Ingebjorg zasnąć. Czuła wielki żal po utracie
najbliższej osoby, a jednocześnie ulgę, że matkę ominął wstrząs, jaki przeżyłaby na
wiadomość o stanie córki. Ingebjorg wciąż nie mogła się pogodzić z tym, że matka
złożyła śluby zakonne w jej imieniu. Była przekonana, że wcale nie to było jej za-
miarem. W głębi ducha podejrzewała, że ktoś wywarł na niej presję. Tylko w jakim
celu?
A pani Thora? Czy okazywała taką samą surowość i bezwzględność innym
mniszkom? Wprawdzie Katarina ją ostrzegała, że powinna uważać na przełożoną, i
z pewnością nie była jedyną, która tak reagowała na zachowanie pani Thory, lecz
mimo wszystko...
Ingebjorg pomyślała o kradzieży w Sasmundgard. Czy możliwe, by złoczyńcy
szukali tajemniczego dokumentu? To bardzo prawdopodobne. Musieli
podejrzewać, że Ingebjorg znalazła list przy zwłokach ojca, i gdy tylko się
dowiedzieli, że dwór opustoszał, postanowili go przeszukać. Nie znalezli tego, na
czym tak im zależało, więc zapewne uznali, że albo Ingebjorg nie znalazła
wówczas dokumentu, albo też zabrała go ze sobą.
Gdy leżała na wąskim, twardym łóżku, wpatrzona w ciemność, robiło jej się na
zmianę zimno i gorąco. Jeśli ludzie poszukujący dokumentu dojdą do wniosku, że
Ingebjorg go znalazła, domyśla się, że po śmierci Elin pismo znajduje się w
klasztorze. Ale jak daleko ośmielą się posunąć? Jak wielkie ryzyko będą gotowi
podjąć, aby dostać ów pergamin w swoje ręce?
Aby odpędzić lęk, pomyślała o Eiriku. Aż trudno uwierzyć, że naprawdę się
spotkali. A najważniejsze, że on wciąż był w niej zakochany. Mówił przecież, że
odkąd wyjechał z Dal, ciągle o niej myślał. Ogarnęła ją tęsknota, a budzące się
pożądanie odpędziło zmęczenie. Prawie czuła dotyk warg ukochanego na ustach,
dłonie przesuwające się po jej nagim ciele. Właśnie tak pragnęła żyć, w ramionach
Eirika, w jego łożu, blisko niego. Pragnęła go całą sobą. Była stworzona do
obcowania z mężczyzną, a nie do sypiania wśród zakonnic.
Nagle powróciło poczucie beznadziejności. Stała się brzemienna latem, w czasie
sianokosów, a teraz rozpoczęła się już zimowa pora roku. Niedługo jej stan zacznie
być widoczny. Zakonny habit dość długo może skrywać rosnący brzuch, lecz
podczas porannego mycia siostry wkrótce się zorientują. Piersi jej się powiększyły,
ciało zaczęło zmieniać kształt. Ostre spojrzenie matki przełożonej z pewnością,
prędzej czy pózniej, wychwyci zmiany. Czy pani Thora zrozumie, że w jej stro-
nach zaręczyny traktowano jako początek małżeństwa?
Obróciła się na twardym posłaniu. Katarina miała zatkany nos i lekko chrapała.
Z sąsiednich łóżek też dobiegało posapywanie i pochrapywanie. Ingebjorg
wiedziała, że jeśli wkrótce nie zaśnie, zabraknie jej sił, by wstać na jutrznię. A
przecież, nawet gdy udawało jej się zasnąć, gdy tylko przyłożyła głowę do
poduszki, wciąż odczuwała zmęczenie. Przypominała sobie opowieści matki,
która, będąc w odmiennym stanie, tak bardzo potrzebowała snu, że potrafiła spać
na okrągło przez całą dobę.
Ingebjorg była pewna, że nawet nie zmrużyła oka, gdy siostra Potentia stanęła w
drzwiach ze świecą w dłoni i zawołała:
- Budzcie się, siostry. Benedicamus Domino! Błogosławmy Pana!
Ingebjorg zmusiła się, by wstać, i nagle poczuła gwałtowne mdłości. Z drżeniem
pomyślała: Jezu Chryste, znów się zaczyna!
Trzęsąc się z zimna i walcząc z zawrotami głowy, pośpieszyła za innymi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]