Odnośniki
- Index
- Brashear Jean Marchand 07 Późna miłość
- Annmarie McKenna Strength of Three
- Iain Banks Culture 03 The State of the Art
- Lara Adrian M
- Gra o juliana Adele Griffin
- Tadeusz DośÂ‚ć™ga Mostowicz Bracia Dalcz i S ka tom I
- Chmury i śÂ‚zy James Ngugi (Ngugi wa Thiong'o)
- Amarinda Jones Rowdy (pdf)
- Carpenter Leonard Conan Tom 37 Conan Wyrzutek
- Florianowicz_Dominik_ _Niebezpieczna_gra
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ewagotuje.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dziećmi. To ze względu na czwórkę dzieci potrafiła wybaczyć Salimowi jego ohydny
czyn. Gotowa była znosić wszelkie poniżenia, aby tylko nie narazić się na
rozdzielenie z ukochanymi istotami.
Poprosiła, byśmy przyrzekły, że nikt z rodziny nie będzie się mścił za to, co ją
spotkało.
Była to najtrudniejsza obietnica, jaką kiedykolwiek przyszło mi złożyć, mój
język z trudem okazywał posłuszeństwo umysłowi. Dałam jednak słowo, bo
wiedziałam, że nie mam wyboru.
Po wyzdrowieniu Rima wróci więc do domu człowieka, który przez tyle lat
małżeństwa ukrywał swój brutalny charakter. Byłam pełna obaw, że jego skłonności
znów się odezwą, gdy raz im pofolgował. Ale nie mogłyśmy nic zrobić w tej
sytuacji.
Nasze przygnębienie jeszcze wzrosło, kiedy zatrudniona w klinice egipska
pielęgniarka w zaufaniu wyznała Nurze, że Salim odwiedził dzisiaj żonę i w
obecności pielęgniarki podniósł jej koszulę, żeby zobaczyć rezultat operacji -
otwór uczyniony w ciele do odprowadzania kału - i jawnie dał wyraz swej odrazie.
Następnie pozwolił sobie na wyjątkowo grubiańską uwagę, mówiąc do żony, że co
prawda się z nią nie rozwiedzie, ale już nigdy nie przyjdzie do niej do łóżka,
bo nie zniósłby tak odrażającego widoku i smrodu.
Sama się dziwiłam, jak mi się udało nie stracić nas sobą panowania.
Wkraczałyśmy do kliniki pełne determinacji, zdecydowane wyrwac
rzeo
siostrę ze szponów złego męża. Teraz, pokonane, ugiąwszy się p logiką Rimy,
obawiającej się utraty dzieci, opuszczałyśmy szpital gnębione, niezdolne do
dalszej walki przeciw mężczyznom.
Poczucie klęski było nie do zniesienia.
Nasi mężowie z dziećmi zostali w Monte Carlo, postanowiłyśmy więc, że zatrzymamy
się u Nury. Ali zabrał nas ze szpitala. Nura i Sara przyrzekły bratu, że
kierowca Nury zawiezie je jeszcze dziś do Nady. Radziły mu, żeby spędził tę noc
w domu innej żony.
Zadzwoniłyśmy do mężów w Monte Carlo i przekazałyśmy im wieści o Rimie. Zaraz
potem Tahani stwierdziła, że jest wykończona, i udała się na spoczynek. Uparłam
się, że razem z Sara i Nura pojadę do pałacu Nady. Musiałam złożyć kolejną
obietnicę - że nie będę w żaden sposób namawiała Nady, aby się rozstała z Alim.
Siostry dobrze mnie znały. Przyznać muszę, że obmyśliłam już sobie plan
przekonania Nady, że musi szybko działać i wyjść za innego mężczyznę. Mój brat
przez całe życie traktował kobiety z pogardą, teraz nadarzała się sposobność,
żeby mu dać nauczkę. Gdyby stracił tę jedyną żonę, do której żywił jakieś
uczucie, może pohamowałby się trochę.
Musiałam więc dotrzymać drugiej niełatwej obietnicy.
Była już prawie dziewiąta wieczór, kiedy zajechałyśmy do pałacu Nady. Jadąc
szerokim podjazdem okalającym cztery pałace naszego brata, nie dostrzegłyśmy
żadnej z żon czy konkubin i ani jednego dziecka.
Egipska pokojówka Nady powiedziała nam, że pani bierze kąpiel, ale spodziewała
się naszego przybycia i kazała nas wprowadzić do swoich apartamentów.
Mój brat nie zna w niczym umiaru. W jego domu na każdym kroku widać bogactwo,
które Arabia Saudyjska zawdzięcza ropie naftowej. Ostentacyjny przepych rzucił
mi się w oczy, gdy weszłam do westybulu wielkości hali lotniskowej, wykładanego
białym marmurem. Schody prowadzące na górę lśniły, i przypomniałam sobie, jak
Ali przechwalał się, że filary podtrzymujące tę konstrukcję są pokryte
prawdziwym srebrem. Do apartamentów Nady wiodły drzwi wysokości pięciu
metrów,
zaopatrzone w masywne klamki ze srebra.
Przypomniałam sobie, że brat doznał poważnej straty finansowej podczas
światowego boomu na rynku srebra w latach osiemdziesiątych. W swojej
zachłanności kupił o wiele więcej tego cennego metalu, niż mogliśmy się
domyślać, ale szczęście mu nie dopisało. Na finansowej stracie Alego zyskał
zdobiony srebrem pałac.
Nigdy nie byłam w sypialni Nady, chociaż zostałam kiedyś zaproszona,
196
/ ( iby«cy!Majtki,!» Vel*
." miii
,w
żeby obejrzeć jej łóżko. Zaszokowana i zdegustowana Sara opowiedziała mi, że
było wyrzezbione z kości słoniowej. Ali opowiadał kiedyś, ile słoni musiało
oddać swoje kły, żeby można z nich było skonstruować solidną ramę łoża, ale nie
pamiętałam w tej chwili liczby, jaką wówczas wymienił.
Rozglądając się po luksusowym domu mojego brata, pomyślałam sobie, że wygnanie
rodu Sa'udów z Arabii Saudyjskiej byłoby aktem sprawiedliwości, bo takie
trwonienie bogactwa na nic innego nie zasługuje. Czy i my podzielimy kiedyś los
wcześniejszych królewskich banitów, jak choćby egipski król Faruk, szach Iranu
czy libijski monarcha Idris? Jednego byłam pewna: gdyby ludzie pracy w Arabii
Saudyjskiej zobaczyli kiedykolwiek luksusowe apartamenty księcia Alego Al
Sa'uda, rewolucja byłaby nieunikniona.
Aż zesztywniałam na taką myśl.
W tejże chwili do pokoju wkroczyła Nada z wyniosłym wyrazem twarzy, kunsztownie
uczesana. Jej obfity biust uwydatniała olśniewająca suknia ze złotej lamy. Nie
trzeba było bujnej wyobrazni, by sobie uzmysłowić, jaką namiętność musiała
budzić w naszym bracie ta najpiękniejsza z jego żon. Nada znana była w naszej
rodzinie ze śmiałego sposobu ubierania się oraz z tego, że wciąż wojowała z
mężczyzną, który w swoim życiu rzadko napotykał opór ze strony kobiet. Potrafiła
Alemu niezle dopiec. Zawsze miałam wrażenie, że w jej oczach czai się chciwość,
i nigdy nie wyzbyłam się przekonania, że wyszła za mojego brata wyłącznie ze
względów materialnych. Pamiętam, jak Sara mówiła, że Nada pozuje na kogoś, kim w
istocie nie jest, bo nie czuje się bezpieczna w swoim małżeństwie i nie wie,
kiedy Ali zechce się jej pozbyć, próbowała więc sobie zabezpieczyć materialną
przyszłość. Ja jednak miałam wątpliwości co do jej prawdziwego charakteru, choć
musiałam przyznać, że drogo zapłaciła za te luksusy, bo pożycie małżeńskie z
Alim na pewno nie było wesołe.
- Ali was przysłał, prawda? - powiedziała na powitanie Nada.
Popatrzyłam na nią i odniosłam wrażenie, żeśmy przybyły nie w porę. Miotały mną
sprzeczne uczucia i kiedy Nura i Sara otoczyły bratową, ja wymknęłam się do
baru, by czegoś się napić.
W domu panowała kompletna cisza, nie było żywej duszy. Nalałam sobie dżinu z
tonikiem. Nie chciało mi się wracać do sióstr, więc ruszyłam na wędrówkę po
pałacu. Znalazłam się w gabinecie Alego na najniższym piętrze.
/mÄ… ciekaWZ«s/PeraÅ‚aX OgarniÄ™ta dzieci^,jerw mnie jfeiwilo, a P
" ^Y * M-fiJ^JW^j'-----Uj f l
'^zywiezćz ostatnil
kryłam coś, co naj)Tcą na biurkll pac*zke ^^,otem niLzniernif'(L Otworzyłam
\^^\^\ Ali«i»sialjeprZ^X^;Ä™ i zobaczytarn, l/'
parÄ™ "cudownych r
o naslfpuÄ…-cej1
[ Pobierz całość w formacie PDF ]