Odnośniki
- Index
- śąóśÂ‚y pies
- 27. Roberts Nora Niebezpieczna miśÂ‚ośÂ›ć‡ 02 Kuzyn z Bretanii
- Richard P.Feynman A co ciebie obchodzi, co myśÂ›lć… inni
- 00000032 Orzeszkowa Nad Niemnem III
- Lang_Rebecca_Zorza_polarna
- Wieczna_wolnosc
- Bova, Ben Orion 01 Orion Phoenix
- 342. Mayo Margaret Powrót do Hiszpanii
- Poematy
- William Shatner Tek War 9 Tek Net
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- conblanca.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
skiem hamulców.
- Reid! - Penny nie poznawała swojego głosu, biegnąc
w kierunku Reida, którego uderzenie ciężarówki popchnęło
prosto na pobliskie drzewo.
Niepewnie podniósł się z ziemi, ale zamiast uśmiechu,
skrzywił usta w grymasie bólu.
- Nie bądz taka wystraszona - odezwał się nieswoim gło
sem. - Nic mi nie jest... To tylko lekki wstrzÄ…s.
- Jesteś pewien? - zaniepokoiła się Suzie, która zdążyła
już wstać i pozbierać swoje rzeczy. - Nie zniosłabym myśli,
że coś ci się stało z mojego powodu. Tak mi przykro...
Lewa ręka Reida zwisała bezwładnie wzdłuż ciała, prawą
zaś usiłował pogładzić ją po głowie.
- Daj spokój, Suzie. Spójrz, właśnie przyjechała twoja
matka i... jeszcze ktoś, na kogo z pewnością czekasz.
Penny odwróciła głowę i na widok Jo i Andrew, trżymają-
cych się za ręce, łzy szczęścia i wzruszenia napłynęły jej do
oczu. Suzie z piskiem radości rzuciła się im w objęcia. Po
chwili dołączył do nich kierowca ciężarówki. Zatrzymał się
tuż za przejściem i wielce zdenerwowany sprawdzał, czy ni
komu nic się nie stało.
Po kilku minutach Suzie z rodzicami wróciła do domu.
Dopiero wtedy Reid, nie mogąc już dłużej udawać, oparł się
chwiejnie o drzewo.
- Nie chciałem wystraszyć Suzie - odezwał się cicho - ale
ta piekielna ciężarówka uderzyła mnie w ramię.: Bardzo mnie
boli... Mam nadzieję, ze to nie jest złamanie.
- Musisz natychmiast pojechać do lekarza - powiedziała
Penny kategorycznym tonem.
Szeroko otworzył oczy w udawanym zdziwieniu.
- Tylko mi nie mów, że naprawdę obchodzi cię moje zdro
wie - rzekł lekko rozbawiony.
- Oczywiście, że mnie obchodzi - powiedziała szczerze,
a po chwili dodała, zmuszając się do pewnej beztroski: - Mar
twiłabym się każdym, kto zostałby ranny. Takie już mam
dobre serce.
- Tylko tyle?
- A czego się spodziewałeś?
Nagle zrobił na niej wrażenie człowieka śmiertelnie zmę
czonego.
- Jedzmy już stąd - powiedział zniecierpliwiony. - Bę
dziesz musiała prowadzić, sam nie dam rady.
Odmówił wsparcia na jej ramieniu i chwiejnie pomaszero
wał do samochodu. Co będzie, jeśli uraz jest poważniejszy,
niż przypuszczał? - zastanawiała się trwożnie Penny. Jeśli nie
mógłby grać... Zadrżała z przestrachu. Czym byłby świat bez
muzyki Reida!
Podał jej kluczyki. Gdy otworzyła drzwi, pomogła mu
wsiąść, a potem sama zajęła miejsce za kierownicą. I nagle
znieruchomiała.
- Do licha! - zaklęła pod nosem. - Nie mogę prowadzić
twojego samochodu!
- Dlaczego? O co chodzi, Penny?
Popatrzyła na niego szeroko otwartymi oczami z uczuciem
pewnego zażenowania.
- Widzisz, nie mogę prowadzić samochodu z ręczną
skrzynią biegów... Mam prawo jazdy tylko na automatyczną!
- Co takiego?
Spojrzała na niego bezradnie.
- Nie mogę prowadzić twojego samochodu, bo ma ręczną
skrzynię biegów - powtórzyła. - Przykro mi, ale musimy
wezwać taksówkę. - Ze złością uderzyła ręką w kierownicę.
Ku jej ogromnemu zdumieniu podniósł jej rękę do ust
i ucałował.
- Kochana Penny... Nigdy w życiu nic bardziej mnie nie
uradowało.
Cieszył się, że nie mogła poprowadzić samochodu? Pomy
ślała, że zaczyna bredzić w szoku pourazowym. Ale oczy
Reida były krystalicznie jasne, głos dzwięczny, gdy demon
strował jej, jak skorzystać z telefonu w samochodzie.
Kiedy przyjechała taksówka, uparł się, żeby pojechać do
Kangalumy. Przez całą drogę panowała między nimi dziwnie
napięta atmosfera.
- Powinniśmy najpierw pojechać do szpitala - upierała się
Penny.
- Szpital zaczeka. Mam ważniejsze sprawy do załatwienia
- odparł kategorycznie. Jednak bladość jego twarzy świadczy-
ła, że ciężko walczył z bólem.
Gdy znalezli siÄ™ w domu, przyjÄ…Å‚ szklaneczkÄ™ whisky i jed
nym łykiem wypił ją do dna.
- Powiedz mi, Reid - zaczęła Penny - dlaczego uparłeś
się, żeby tutaj przyjechać?
- Och, nadal nic nie rozumiesz! - zniecierpliwił się i dodał
spokojniejszym tonem: - Przez cały czas boisz się, że w przy
szłości wykorzystam ten nieszczęsny wypadek samochodowy
przeciwko tobie, prawda? Znasz mój stosunek do pijanych kie
rowców i obawiałaś się, że wcześniej czy pózniej wypomnę ci
tę nieostrożność... - Zamyślił się na chwilę i rzekł z naciskiem:
- Widzisz, Penny, to nigdy nie będzie mieć miejsca.
- Oczywiście, że nie - przyznała, świadoma, że dla nich
nie ma już przyszłości.
- Nie ma nic, co mogłoby zakłócić nasze szczęście... ani
teraz, ani w przyszłości- powiedział, jakby ignorując jej
stwierdzenie. - Otóż, teraz wiem, że nie mogłaś tamtej nocy
prowadzić!
- O czym ty mówisz? - wykrztusiła zdezorientowana.
Skrzywił twarz z bólu, gdy niechcący poruszył zranionym
ramieniem.
- Samochód, którym wówczas jechałyście, miał ręczną
skrzynię biegów - wyjaśnił podnieconym głosem. - Czy teraz
rozumiesz?
Czuła silny ucisk w klatce piersiowej, który niemal unie
możliwiał jej oddychanie.
- Och, Reid, czy to znaczy.....
\
- Tonia często korzystała z morich samochodów, które
miały ręczną skrzynię biegów. Z tego wynika, że wtedy też
prowadziła, a potem po wypadku, gdy leżałaś nieprzytomna,
musiała cię przesunąć na siedzenie kierowcy.
Penny kurczowo przyciskała palce do pulsujących skroni.
- Tak, o Boże, wszystko sobie przypominam... - Nagle
ze zdumieniem odkryła, że wróciła jej pamięć tamtego wie
czoru. Wszystko przypomniała sobie, jakby to było wczoraj!
- Nie chciałam prowadzić i Tonia powiedziała, że pójdzie po
kierowcę. Czekałam na siedzeniu pasażera, gdy ona nieocze
kiwanie zasiadła za kierownicą i włączyła silnik! Nie mogłam
jej powstrzymać, nie mogłam wysiąść... Zapewniła mnie, że
wszystko będzie w porządku.
- Dobrze już, dobrze... - przerwał jej Reid, ocierając spo
cone czoło. - Wszystkich nas wywiodła w pole! Podświado
mie znałaś prawdę, Penny, i dlatego miałaś tak silne wewnę
trzne przekonanie, że nie prowadziłaś samochodu... Ale dla
czego ona to zrobiła?
Penny doskonale znała odpowiedz. Tonia kochała Reida.
A wiedząc, co on myśli o pijanych kierowcach; nie mogła
ryzykować, że straci jego szacunek. Zrobiła więc wszystko,
żeby gniew Reida skupił się na Penny...
- Czy mi kiedykolwiek wybaczysz, że nie chciałem ci
uwierzyć? - spytał Reid z niepokojem.
- Kto to powiedział, że w miłości nie trzeba przepraszać?
- odpowiedziała pytaniem.
- W takim razie już nigdy za nic cię nie przeproszę, jak
długo będziemy żyli - powiedział z uśmiechem.
Gdy pojęła sens jego słów, nagle opuściła ją odwaga. Co
się stanie, jeśli okaże się, że zle go zrozumiała? Musiała
szybko przeciąć wszelkie wątpliwości.
- Nie będę oczekiwać od ciebie żadnych przeprosin, po
nieważ cię kocham - powiedziała jednym tchem, jakby
[ Pobierz całość w formacie PDF ]