Odnośniki
- Index
- 344. Philips Sabrina Światowe Życie Duo 344 Kaprys milionera
- 236. DUO Kendrick Sharon Milioner z Rzymu
- 287. Kendrick Sharon Grecki milioner
- 47 Cathy Williams Wybranka milionera
- 165 Mortimer Carole Małżeństwo z milionerem
- Marinelli Carol Rosyjski milioner
- Lisa Jackson Milioner i prowincjuszka
- Mortimer Carole Małżeństwo z milionerem
- Melanie Milburne Pisarka i milioner
- Kendrick Sharon Milioner z Rzymu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- numervin.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
które wynagrodził.
- 52 -
S
R
- Sądząc z portretu w twoim gabinecie, była bardzo piękną kobietą. Nie
wyszła za mąż po raz drugi? - spytała pospiesznie, żeby odwrócić uwagę od
nagłej zmiany nastroju.
- Nie. Ojciec był bohaterem. Nikt inny nie mógł mu dorównać. Pozostała
wierna jego pamięci.
- Musieli się bardzo kochać, skoro porzucili wszystko i wyemigrowali za
morze, byle tylko pozostać razem.
- No i co im dała ta miłość, prócz cierpienia? - westchnął Pablo.
Podniósł zagrzebany w piasku otoczak i rzucił na oślep przed siebie,
nieświadomy, że wywołał panikę w stadku mew szukających pożywienia na
brzegu.
Briar widziała bezbrzeżny smutek w jego oczach. Zapragnęła go jakoś
pocieszyć. Czekając, aż ucichną wrzaski spłoszonych ptaków, szukała w
myślach przekonujących argumentów.
- Teraz rozumiem, czemu uważasz, że tylko bajki szczęśliwie się kończą.
Ale popatrz na innych, choćby na moich rodziców. %7łyją ze sobą w pełnej
harmonii ponad trzydzieści lat, tak jak wiele innych małżeństw, razem
rozwiÄ…zujÄ… problemy, razem siÄ™ zestarzejÄ….
- Jeśli moi rodzice nie zasłużyli na odrobinę szczęścia, nie znam nikogo,
kto by zasłużył.
Briar nie znalazła odpowiedzi. Zyskała przynajmniej tyle, że zrozumiała,
czemu Pablo wolał zmusić ją do małżeństwa, niż próbować w sobie rozkochać.
Nie pochwalała jego postępowania, lecz rozgoryczenie ustąpiło miejsca
współczuciu. Pojęła, że doświadczenia rodziców zabiły w nim pragnienie
miłości. Najgorsze, że sam również dokonał fatalnego wyboru. Potrzebował
ciepłej, cierpliwej kobiety, zdolnej przekonać go, że miłość nie zawsze przynosi
cierpienie. Tymczasem rozpoczął nowe życie od szantażu, co musiało
zaowocować rozżaleniem, wzajemnymi pretensjami i brakiem zaufania. Briar
- 53 -
S
R
żałowała go, ale zdławiła poczucie winy. Zastawił na nią pułapkę, a wpadł we
własne sidła.
- Teraz rozumiem, czemu zawarłeś małżeństwo z rozsądku. Nie chodziło
ci tylko o odpowiednie koneksje. Zwiadomie unikałeś zaangażowania
emocjonalnego. Wyszedłeś z założenia, że nie można stracić tego, czego
człowiek nigdy nie posiadał.
- Masz racjÄ™. Moim zdaniem zwiÄ…zek oparty na logicznych zasadach ma
większe szanse przetrwania niż zawarty w wyniku porywu serca. Moi rodzice
bardzo siÄ™ kochali, a stracili wszystko.
- Nieprawda! - zaprotestowała spontanicznie. - Mamie zostało coś
bezcennego. Ty!
- Rzeczywiście, wielki mi dar! Wypruwała z siebie żyły, żeby mnie
utrzymać!
- Jak myślisz, czy dlatego, że traktowała cię jako ciężar? Byłeś nie tylko
owocem tej pięknej, głębokiej miłości, lecz także najcenniejszym skarbem,
jedyną pociechą pogrążonej w rozpaczy wdowy. %7łyła dla ciebie, bo dzięki tobie
chciała dalej żyć - przekonywała żarliwie Briar.
Pablo zamiast odpowiedzi wydał pomruk dezaprobaty, najwyrazniej
niezadowolony, że rozdrapuje niezabliznione rany. Briar szczerze podziwiała
niezłomny charakter Camilli Barrentes, ale nie śmiała kontynuować dyskusji.
Wolała zamilknąć, by nie przysparzać Pablowi dodatkowych cierpień. Doszła
do wniosku, że żadne słowa nie zmienią jego nastawienia do życia. Przeniosła
wzrok na krążące nad głowami mewy.
Pablo wstał, strzepał piasek ze spodni.
- Pójdę po tę kawę - oświadczył ponurym tonem.
Rozgniewała go, jak zwykle. Powinna już przywyknąć, a jednak znów
sprawił jej przykrość. Odprowadziła go wzrokiem, gdy szedł szybko w kierunku
jednej z kawiarenek stojących przy promenadzie powyżej plaży. Siedzące na
tarasie panie zwróciły ku niemu głowy, a gdy zniknął w środku, zaczęły szeptać
- 54 -
S
R
między sobą. Briar pomyślała, że gdyby go lepiej poznały, nie wypatrywałyby
za nim oczu.
Posiedziała jeszcze chwilę z kolanami podciągniętymi pod brodę,
obserwując uderzające o brzeg fale. W końcu nie oparła się pokusie. Zawinęła
spodnie i zeszła pobrodzić na płyciznie. Tu nic jej nie groziło. Zebrane muszelki
wesoło dzwoniły w kieszeni, fale pluskały wokół kostek, a cofając się,
wymywały piasek spod stóp. Briar podniosła świeżo odsłoniętą muszlę,
podziwiała niezwykły kształt i pastelowe kolory. Kolejna fala wyrzuciła
następną. Briar weszła po nią trochę głębiej. Wtem zza pleców usłyszała krzyk:
- Co ty, do diabła, robisz?! Ostrzegałem cię przecież!
- Bez przesady, nie płynę do Nowej Zelandii! - zażartowała, żeby
rozładować atmosferę, ale Pablo nie zawtórował jej śmiechem.
Spieszył ku niej z chmurną miną, jakby popełniła ciężkie przestępstwo.
- Gdzie kawa? - spytała na widok jego pustych rąk.
- Już niosą - wskazał dwóch kelnerów nakrywających białym obrusem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]