Odnośniki
- Index
- 252. Corey Ryanne Żyć od nowa
- Gaskell Elizabeth Panie z Cranford
- Dreadstone Carl Mumia
- Mayo Margaret WśÂ‚oskie wakacje
- Arthur C. Clarke Rama I Spotkanie z Ramć…
- Douglas_Preston_ _Reliquary
- Deaver Jeffery Lekcja jej śÂ›mierci
- Czek dla BiaśÂ‚ego Gangu Jerzy Edigey
- Bratny Roman Kolumbowie rocznik 20 t.2
- Christenberry Jude WybraśÂ„cy losu Zapach luksusu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- numervin.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jenny, by sprawdzić, jak ona się miewa. Właściwie to o jej zdrowie nie musiał się niepokoić. Raczej
o swoje. Co by się z nim stało, gdyby po wejściu do sypialni Jenny zastał jej łóżko puste? Dostałby
chyba zawału serca.
Tak więc leżał z głową wspartą o ramiona i dumał. Co on właściwie czuł? Smutek, że ktoś, kogo
pokochał, został w tak młodym wieku sam na świecie? Gniew, najprawdziwszy gniew, choć nie
wiedział, przeciwko komu skierowany. Czuł również lęk, lęk przed tym, że nie potrafi wymazać z
jej życia cierpień, jakich zaznała. I, o dziwo, bał się także siebie, czy się nie załamie, czy sprosta
zadaniu?
Dzieciństwo Jenny i Tylera ukształtowało całkiem odmiennie ich charaktery. On był uosobieniem
odpowiedzialności, solidności, dla niej zaś liczyła się przede wszystkim wolność. Najwyższy czas,
myślał, by ta dziewczyna zastanowiła się nad sobą i zmieniła swój stosunek do świata.
Drzwi do jej sypialni wciąż były otwarte. Wzmagało to jego niepokój.
I wówczas, jakby ściągnięta jego myślami, jego tęsknotą - Jenny pojawiła się w progu.
Różowa koszula sięgała podłogi. Włosy Jenny były luzno rozpuszczone, w ręku trzymała to
pluszowe zwie-
rzątko, które jej podarował. Wyglądała jak postać z bajki.
- Co się dzieje? - wyszeptał. Przyłożyła palec do ust.
- Nie pytaj mnie, Tyler. Nie wiem, co siÄ™ dzieje.
Usiadł na łóżku, a ona, kulejąc z lekka, szła ku niemu, przytulając do piersi tę zabawkę niczym
tarczÄ™ ochronnÄ….
- Jenny - powiedział. - Kompletnie się pogubiłem. ..
- Oboje pogubiliśmy się. - Popatrzyła na pluszowego zwierzaka i podała go Tylerowi. - Masz -
powiedziała. - Dodawał mi odwagi, gdy postanowiłam przyjść do ciebie.
WziÄ…Å‚ machinalnie zabawkÄ™.
- Postanowiłaś przyjść do mnie?
Jednym ruchem zarzuciła sobie na głowę całą masę różowego perkalu. Pod spodem nie miała nic.
Księżyc oświetlił biel jej ciała. Nic nie wskazywało na to, że nie jest świadoma tego, co robi.
- Kocham cię - powiedziała. A Tyler przysiągłby, że więcej w jej głosie było smutku niż
namiętności.
- To chodz, zagubimy się razem - rzekł po dłuższej chwili, gdy zdołał wreszcie wydobyć z siebie
głos.
Tyler miał na swoim koncie wiele niebezpiecznych, groznych dla życia sytuacji. Ale nigdy nie
doświadczył takiego paraliżującego lęku jak o tej porannej godzinie.
A powód był następujący: obudził się sam. Nie pamiętał, by Jenny opuściła pokój w nocy, co
wzmagało tylko jego przerażenie. Czy już wstała i zeszła na dół? A może w ogóle wyszła z domu?
Choć tej nocy czynił wszystko, by była szczęśliwa, nie mógł wyzbyć się uczucia, że czegoś jej
brakowało. Nawet w chwilach największego upojenia odnosił wrażenie, że Jenny coś przed nim
ukrywa.
Włożył w pośpiechu dżinsy i stanął w progu pokoju klaunów. Był pusty.
Serce podeszło mu do gardła. Zbiegł szybko po schodach i ujrzał ją, stojącą już przed wyjściowymi
drzwiami. Miała na sobie luzną spódnicę i krótką, zakrywającą tylko piersi bluzkę. W jednej dłoni
trzymała gazetę, w drugiej kubek z kawą.
- Dzień dobry - powiedziała, kwitując zdziwieniem panikę, jaką dojrzała w jego oczach. - W życiu
nie widziałam, by ktoś w takim tempie zbiegał ze schodów. Co się stało?
- A tobie? - zapytał głupio, z czego od razu zdał sobie sprawę.
- A co mi się miało stać? - Uśmiechnęła się, ale w oczach miała smutek. - Chodzmy do kuchni
-rzekła, przechodząc obok niego i owiewając go zapachem jabłkowego szamponu. - Zjemy coś. Nie
umiem gotować, lecz wystarczą nam chyba grzanki z masłem, prawda?
- Jenny...
- Chodz, pośpiesz się. Dzwoniła twoja siostra, gdy ty spałeś jak zabity. Prosiła, żebyś się odezwał.
Tyler wszedł za nią do kuchni - chciał wziąć ją za rękę, zrobiła unik. Nie chciała, by ją dotknął? A
przecież w nocy... Skąd ta zmiana?
- Jenny...
- Grzanka ci wystygnie - rzekła, siadając przy stole, na którym były już grzanki, dżem, kawa,
śmietanka, czyli śniadanko dla dwojga. - Chciałam wycisnąć sok z pomarańczy, ale żadnych
owoców nie ma w tym domu.
- Ciekawe - powiedział, nie ruszając się z miejsca. Nie mógł pokonać w sobie przenikającego go na
wskroś uczucia lęku. - Czuję się tak - ciągnął - jakbym wszedł do kina w trakcie filmu. I umknął mi
cały sens.
- Jesteś przecież kowbojem i szeryfem. I nic twojej uwagi nie może umknąć. Zjesz wreszcie tę
grzankÄ™?
- Nie, nie zjem. Kiedy wstałaś? Opuściła powieki, chcąc ukryć wyraz oczu.
- Trudno powiedzieć, ale chyba około piątej. Cierpię na bezsenność. Odkąd... Od zawsze. Czy w
takim razie mogę zjeść twoją grzankę? Jestem cholernie głodna.
Potrząsnął głową.
- Co siÄ™ z tobÄ… dzieje?
- Boja wiem? Może to poranne humory? Nie jestem ekspertem w kwestii... w kwestii...
- W jakiej kwestii?
- Chodzi mi o to, co zrobiliśmy - dokończyła niepewnym głosem.
- To, co zrobiliśmy, nazywa się miłością, i w sensie fizycznym, i psychicznym. Nie możesz tego
nazwać po imieniu?
Znowu spojrzała w bok.
- MogÄ™.
Ale nie wypowiadasz tego słowa, pomyślał. I nagle chłód przebiegł mu po plecach, choć w kuchni
było bardzo ciepło. Coś złego wisiało w powietrzu, a on nie wiedział, jak temu zaradzić.
- Cofnijmy się trochę w czasie, dobrze? - zapytał. - Ostatnie słowa, jakie do mnie wypowiedziałaś,
brzmiały: Kocham cię". Tymczasem dziś rano tylko o jednej rzeczy chcesz mówić, a mianowicie o
grzankach. Dziś jesteś całkiem inną osobą.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]