Odnośniki
- Index
- 01 Susan Mallery Podarunek Ayanny (Romans z księciem)
- 100. Graham Darlene Pełnia księżyca
- Celmer Michelle 03 Księżniczka z wyspy
- 129 Donald Robyn Zakochana księżniczka
- Marshall Paula Zaginiona księżniczka
- McPhee Margaret Tajemnica księcia
- 78 Pan Samochodzik i Szyfr Profesora Kraka Miernicki Sebastian
- (68) Olszakowski Tomasz Pan Samochodzik i... Relikwiarz Św. Olafa
- Cykl Pan Samochodzik (03) Wyspa złoczyńców Zbigniew Nienacki
- dav
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- staniec.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odważyłem się wychylić głowę spod koca. Mężczyzni spali. Dwóch z ich chrapało, jeden -
chyba Wulgaris - odwrócony twarzą do burty w milczeniu zwiedzał krainę Morfeusza.
Wstałem. Zaskrzypiała podłoga, ale żaden z nich się nie obudził. Złapałem ster i w
samym slipkach ruszyłem ostrożnie ku schodkom. Gdy moja noga dotknęła ich laminatowej
powierzchni, usłyszałem za swoimi plecami głos Wulgarisa:
- To ty, AntoÅ›?
Nie odwrócił się, ale miał głos mocno zaspany, zachrypnięty, wyraznie pijacki.
Przyspieszyłem kroku i coś odburknąłem w tonie potwierdzającym.
Udało się - byłem wolny, choć trzeba przyznać, że najadłem się strachu. Zniknąłem w
mesie D Artagnana na całą niemal godzinę i wypadało tylko współczuć Osie wyczekiwania
mojego powrotu. Co ona sobie wyobrażała, gdy mijały kwadranse, a ja wciąż nie wracałem z
jachtu tych piratów ? Co przeżyła, gdy zauważyła idących pod pokład Muszkieterów albo
gdy Skórka zaczęła szczekać?
Ze sterem w ręce wskoczyłem do zimnej wody. Wydawała mi się nieco cieplejsza niż
godzinÄ™ temu.
- Myślałam, że zasłabłeś - przywitała mnie z ulgą Osa.
Skórka pomachała radośnie ogonem i kilka razy szczeknęła.
Osa nie chciała nocować w moim domku, pomimo moich nalegań i próśb. Przyzwoita
była z niej niewiasta, nie ma co. Wolała drzemać w mesie swojej łajby, niż spać w wygodnym
łóżku.
Rano, gdy słońce wlało się żółtą i ciepłą masą do izby, przebudziłem się niewyspany i
zakatarzony. Z trudnością powstałem i wyjrzałem przez okno, pewny, że zastanę na przystani
cumującego obok mojej łajby Magnata . Dostrzegłem tam jedynie Wehikuł czasu . Osa
wyparowała. Nie było jej białego jachtu. Tajemnicza dziewczyna odpłynęła w nieznane.
Po chwili razem ze Skórką wyszliśmy powitać nowy dzionek. Słońce oblało już
złocistą barwą jezioro. Zieleń drzew pojaśniała, przybrzeżne trzciny nieznacznie falowały i
rozśpiewały się ptaki ukryte w koronach drzew. Jakiś nieznany mi jacht płynął na wschód i
jego sternik pozdrawiał mnie właśnie ruchem ręki.
Zbliżyłem się do brzegu, który opadał leniwie do samej wody. Pomost zatrzeszczał
pod naszym ciężarem i nieco się zachwiał. Lekki wiaterek schładzał mój prawy policzek, co
znaczyło, że wiatr zmienił nieco kierunek - dął od północnego wschodu. Na niebie
spacerowały pojedyncze białe chmury, błękit nieba błyszczał w złotej oprawie ostro
grzejącego dzisiaj słońca.
Moja ręka powędrowała do kieszeni spodni, w której wczoraj schowałem srebrną
spinkę znalezioną na cmentarzu. Przedmiotu nie było. Albo mi wyleciał, albo... zabrała go
Osa. Innego wyjaśnienia nie było! Jedyną nadarzającą się okazję do przeszukania kieszeni
miała na Magnacie , w nocy, gdy w samych kąpielówkach przebywałem na D Artagnanie .
Rozbudziłem się na dobre. Brak spinki znaczył, że dziewczyna była silnie
zdeterminowana. Nie oparła się pokusie przeszukania moich kieszeni, wiedząc, że tylko ją
mogłem podejrzewać o zabranie spinki. Czyżby gra toczyła się o wielką stawkę? Czy może po
prostu Osa miała złe nawyki? Nie wyglądała jednak na złodziejkę. Może chciała odzyskać
cenny przedmiot i już więcej się nie pojawić?
Pozbywszy się ubrania, wskoczyłem w kąpielówkach do wody. Brr! Jej chłód był
świetnym lekarstwem na opieszałość i dobrze hartował nie tylko ciało, ale i umysł, po takiej
kąpieli chciało się bowiem nie tylko jeść, ale i żyć. A miałem dzisiaj wiele do zrobienia.
Po śniadaniu zabrałem do zamontowania na łajbie steru. Po montażu zabrałem Skórkę
na pokład Wehikułu czasu i razem pożeglowaliśmy na zachód, w kierunku odległego Pisza.
Przystań przy kempingu ominąłem w ten sposób, że zatoczyłem szeroki łuk,
podpływając do ujścia Pisy niemal od północy, licząc w duchu, że Antoś, Portoś i Wulgaris
nie będą z samego rana wypatrywać mnie na drugim brzegu Rosia, o ile w ogóle już wstali.
Dochodziła dziewiąta, więc było wielce prawdopodobne, że spali jeszcze w swojej mesie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]