Odnośniki
- Index
- Cykl Indiana Jones Indiana Jones i Siedem Zasłon Rob MacGregor
- Cykl Gwiezdne Wojny Uczeń Jedi (02) Mroczny Przeciwnik (M) Jude Watson
- Margit Sandemo Cykl Saga o Ludziach Lodu (19) Zęby smoka
- Deveraux Jude cykl Montgomery 10 Aktorzy (Miasteczko Eternity)
- 78 Pan Samochodzik i Szyfr Profesora Kraka Miernicki Sebastian
- (68) Olszakowski Tomasz Pan Samochodzik i... Relikwiarz Św. Olafa
- Frederic Pohl Cykl Saga o Heechach (4) Kroniki HeechĂłw
- (19) Szumski Jerzy Pan Samochodzik i ... Złoto Inków tom 2
- Środa Krzysztof Podróże do Armenii i innych krajów (2012)
- Krzysztof Środa Podróże do Armenii i innych krajów (2012r.)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kfr.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kradzieży... to czemu pyta się głupio, czy coś ukradli?
Paweł w skrócie opowiedział, co wydarzyło się w kościele, zanim stracił przytomność.
Adrianna potwierdziła, że dzwonił do jej dziadka wczoraj wieczorem w sprawie krzyża.
Wreszcie wyszła sprawa Saint-Ger-maina. Inspektor słuchał uważnie, ale kątem oka
obserwował Pawła na okoliczność zaburzeń świadomości w wyniku odniesionych obrażeń.
Pomyślał, że może facet za mocno oberwał w głowę.
- Niech ten guz na głowie - mówił Paweł i dotknął swojej skroni - stanowi dowód na
to, że mówię prawdę.
- Wie pan, ilu takich podejrzanych z guzami chodzi po Błoniu? - zaśmiał się inspektor,
i nagle spoważniał. - Musimy pogadać w komendzie.
- Ale co się stało? - wycedził Paweł.
- Była próba włamania. Ogłuszyli kościelnego, ale na oko nic nie zginęło.
- I złodzieje, ot tak sobie wyszli? Nikt im nie przeszkodził? Nikt ich nie widział?
- Widział ich mieszkaniec Błonia, kiedy wsiadali do audi, które odjechał w kierunku
Grodziska Mazowieckiego. Ale jeden z łobuzów dzwigał wypchaną torbę turystyczną. Stąd
wnioskuję, że coś ukradli. Proboszcz twierdzi jednak, że na oko nic nie zginęło. Nawet guz na
głowie kościelnego powoli znika.
Banda Saint-Germaina bez problemów opanowała kościół po pierwszej mszy.
Wykorzystali poranny marazm i porę sprzątania. Wcześniej dwóch ludzi wywiozło Pawła.
Kościelnym się nie przejmowali. Pozostali musieli zbadać podłogę chóru w prezbiterium,
ewentualnie zamurowaną wnękę okienną. Nie po to ci ludzie tutaj przyszli, aby odejść z
pustymi rękami. Gra toczyła się o dużą stawkę, więc co się naprawdę stało? Co dzwigał jeden
z bandytów w torbie?
- Jak duża była to torba? - zapytał Paweł.
- Czy ja wiem? - podrapał się w głowę inspektor. - Widział pan kiedyś Ruskich na
bazarze? Mniej więcej taka...
W ich kierunku szedł kościelny, przytrzymywany z nadmierną troską przez
proboszcza. Towarzyszył im inny policjant - miejscowy sierżant. Kiedy tylko kościelny
dostrzegł Pawła, jego zachowanie uległo natychmiastowej zmianie.
- To on! - wskazał palcem Pawła. - To on siedział w kościele z dziewczyną.
- Jest i dziewczyna! - zdębiał proboszcz, patrząc na Adriannę. - Czy to ta, Wacławie?
- To nie ta - zaprotestował Paweł. - Tamta była blondynką. I była starsza. Adrianna jest
jeszcze dzieckiem...
- Nie jestem dzieckiem! - tupnęła nogą ze złości.
- Może tamta była starsza? - zaczął się zastanawiać kościelny. - Dokładnie nie
patrzyłem.
- Nie byłam w żadnym kościele! - broniła się wnuczka pana Henryka. -
Obserwowałam kościół.
- Oberwaliśmy razem po łepetynie, panie Wacławie - próbował zjednać sobie
kościelnego Paweł. - Jestem pracownikiem Departamentu Ochrony Zabytków i od lat ścigam
złodziei dzieł sztuki. Nie jestem przestępcą.
- A kto to wie? - zamruczał kościelny.
- Spokojnie, Wacławie - uspokajał go proboszcz i popatrzył na Pawła. - Ksiądz
Andrzej mówił, że był pan u niego. Pytał się pan o krzyż.
- Tak, to ja.
- Ksiądz Andrzej nie powiedział panu, że dawno temu na przedmieściach Błonia stał
dwuramienny, drewniany krzyż, choć to informacja niezbyt udokumentowana zródłowo. Bo
pytał pan o drewniany krzyż, prawda?
- Naprawdę?! - zrobił zdumione oczy Paweł. Był już pewny, że chodziło o Błonie.
Do akcji wkroczył inspektor.
- Panowie i drogi księże proboszczu - uniósł wyżej rękę. - Nie teraz, błagam.
Przesłuchamy świadków i podejrzanych w komendzie.
- A kto jest podejrzanym? - zapytał Paweł.
- Tak mi się tylko powiedziało - uśmiechnął się blado inspektor.
Nagle Pawłowi coś się przypomniało.
- Aha, jeszcze jedno, inspektorze - odwrócił się i wskazał ręką ulicę. - Widzicie tego
golfa parkującego przed Ośrodkiem Kultury. Przyjechała nim blondynka, z którą byłem w
kościele. Rzekomo nazywa się Agnieszka, ale to fałszywe imię. Twierdziła, że pochodzi z
Chorzowa, jednak w to wątpię. Nie wiem, kim jest. Kiedy byłem na plebanii, musiała
zawiadomić telefonicznie wspólników.
- Golf o numerach rejestracyjnych KAC 678C? - zainteresował się sierżant i zajrzał do
notatnika. - Zgłoszono dzisiaj kradzież tego samochodu. W Błoniu! Ktoś przyjechał do
rodziny i sprzątnęli mu golfa pod bazarem.
- No, to się zguba znalazła - westchnął inspektor i spojrzał na proboszcza. - A jak w
kościele?
- Nic nie zginęło - odetchnął z ulgą proboszcz. - Tylko Wacław ucierpiał
niepotrzebnie. Ale nic nie zginęło. Co za szczęście. Przenajświętsza Panienka zlitowała się
nad nami.
Przesłuchanie w komendzie trwało kilka godzin. Po jego zakończeniu spotkała Pawła
niemiła wiadomość - na samochodzie o numerach rejestracyjnych KAC 678C znaleziono jego
odciski palców.
Co za przebiegła dziewczyna , pomyślał z goryczą o blondynce. Kazała mi
otworzyć samochód, a ja usiadłem za kierownicę, otworzyłem maskę i majstrowałem przy
silniku jak głupi. I zostawiłem setki odcisków palców. Idiota .
%7ładnych innych odcisków nie było, co świadczyło, że banda Saint-Germaina działała
metodycznie i przebiegle. Czy chcieli rzucić podejrzenia na Pawła? Nie wiadomo - pewnie
pragnęli nieco napsuć mu krwi. I w pewnym sensie napsuli. Paweł wyszedł z komendy
dopiero o trzeciej po południu i czuł się jak przepuszczony przez magiel. Odwiózł Adriannę
do Piastowa i przez kolejną godzinę musiał tłumaczyć zaniepokojonemu zniknięciem wnuczki
panu Henrykowi, że nic się nie stało. Pan Henryk wrócił nad ranem do domu i żałował, że
wczoraj wieczorem nie mógł pomóc Pawłowi w rozwiązaniu zagadki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]