Odnośniki
- Index
- Crownover Jay Zaryzykuj ze mnÄ 02 Zaryzykuj miĹoĹÄ
- Cabot Meg PamiÄtnik KsiÄĹźniczki 06 KsiÄĹźniczka uczy siÄ rzÄ dziÄ
- D061. Simms Suzanne Byle nie Ĺlub
- Aldiss Brian W.. Cieplarnia
- 01 Forever i ZAWSZE [Ever] Jasinda Wilder
- Lee Katherine Zapisane w gwiazdach
- Gregory Philippa PowieśÂci Tudorowskie 06 UwićÂziona królowa
- MacLean Alistair Noc bez brzasku
- Friedrich August von Hayek DROGA DO ZNIEWOLENIA
- Lonney Klć twa wiecznośÂci 01 Poczć tek kośÂca CAśÂOśÂćÂ
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- conblanca.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dlaczego te słowa sprawiły, \e czujesz się nieswojo?
Bo wiem, \e to nieprawda.
Powinnaś częściej zaglądać do lustra.
Naprawdę nie uwa\am, \e to właściwe... Teraz Gabe się roześmiał.
Doprawdy? Dla dwojga ludzi, którzy właśnie się pobrali. ..
Na tym polega problem, prawda? Potarła skroń, odgarniając niesforne loki i
starając się uśmierzyć ból głowy.
Musimy znalezć jakieś wyjście!
Och, do diabła, odprę\ się. Gabe usiadł gwałtownie na brzegu łó\ka i zaczął
podwijać rękawy koszuli. Teraz nie mo\emy nic zrobić, więc nie nabijaj sobie
tym głowy.
To znaczy?
Sytuacja się nieco skomplikowała, ale nie ma powodu do rozpaczy. Musimy
tylko zdobyć uniewa\nienie mał\eństwa, a to nie powinno być trudne.
Tak myślisz? Była pełna nadziei.
To zajmie nam, niestety, trochę czasu. Dowiem się, jak to załatwić. Do
momentu zdobycia uniewa\nienia ślubu musimy jednak udawać mał\eństwo. W
końcu to tylko nasza sprawa, a ty musisz zająć się dziadkiem. Pózniej wzruszył
ramionami i przez chwilę w jego oczach pojawił się smutek có\, mał\eństwa
rozpadają się z ró\nych powodów. Nikt nie będzie się nad tym zbytnio zastanawiał.
Tak. Zagryzła wargę. Gabe?
Słucham?
Odwiedzisz ze mną dziadka, \eby się nie niepokoił? Zmarszczył czoło, ale
skinął głową.
To część naszej umowy.
Mo\e jutro? Na pewno się tego spodziewa.
Rano mam zamówiony lot, ale jak wrócę, wpadnę po ciebie i pojedziemy do
szpitala.
Dziękuję ci. To bardzo wa\ne.
Dziwnie nieswój z powodu jej wdzięczności, zauwa\ył:
Powinnaś coś zjeść.
Sięgnęła po truskawkę. Tymczasem Gabe oparł się o podgłówek i rozejrzał,
szukając pilota. Potę\ny i emanujący męskością, wyglądał dziwnie wśród koronek i
falbanek.
Mo\e obejrzymy wiadomości mruknął, włączając telewizor umieszczony w
nogach łó\ka.
Sarah Ann nie mogła powstrzymać uśmiechu.
Trzeba przyznać, \e po twojej początkowej.. , irytacji znosisz to wszystko
lepiej, ni\ mogłam się spodziewać!
Kochanie, widywałem gorsze rzeczy. Nie odrywał spojrzenia od
migocącego ekranu, ale rysy jego twarzy nagle stwardniały. Bywałem w ró\nych
sytuacjach.
Na przykład? Nie mogła opanować ciekawości.
Zaśmiał się gorzko.
Uwierz mi, lepiej, \ebyś o tym nie wiedziała.
Dlaczego?
Spojrzał na nią oczami błyszczącymi w przyćmionym świetle.
Bo dowiedziałabyś się, \e poślubiłaś potwora.
Czy znów próbujesz mnie przestraszyć?
Gdzie\bym śmiał powiedział przeciągle.
Jego obojętność była pozorna. Sarah Ann instynktownie wyczuła, \e ten
człowiek cierpi, zrozumiała, jaką cenę zapłacił za swoją samotność. Otoczył się
barierami, które ośmieliłby się naruszyć tylko ktoś bardzo odwa\ny. Albo bardzo
nieroztropny.
Go się stało? spytała miękko.
. Miałem, poniekąd, du\o szczęścia. Znów się roześmiał. Uratowałem
\ycie, ale straciłem rozum, sądząc po tym, w co się teraz wpakowałem.
Ile razy mam cię przepraszać? jęknęła.
To zale\y. Leniwy uśmiech wykrzywił mu usta.
Od czego? spytała ze ściśniętym gardłem.
Znowu patrzysz na mnie jak zalękniona sarenka!
Czasami jesteś wyjątkowo dra\liwy, Gabrielu.
Zbity z tropu jej szczerością, potarł policzek.
Zgódzmy się po prostu, \e mieliśmy kolosalnego pecha, i zawrzyjmy pokój,
zgoda?
Zgoda. Osunęła się z ulgą na fotel.
Dobrze. A więc zjedz kolację, obejrzymy telewizję, a ja pomyślę, co
powinniśmy dalej zrobić. Pasuje ci?
Pasuje. Nie mogła sobie darować odrobiny sarkazmu.
Dzięki za wyrozumiałość.
Zacisnął szczęki, ale powiedział tylko w porządku , po czym zajął się
zmienianiem kanałów, jakby był to najwspanialszy z mo\liwych sposobów
spędzania nocy poślubnej.
Sarah Ann sięgnęła dr\ącą dłonią po butelkę szampana i nalała sobie kolejny
kieliszek, nie zwracając uwagi na uniesione brwi Gabea. W końcu, pomyślała
przekornie, przecie\ to jej noc poślubna być mo\e jedyna w \yciu a dziadek
zadał sobie sporo trudu, by pozostawiła niezatarte wspomnienia.
Mało prawdopodobne, \e zapomni o tym upokarzającym doświadczeniu. Ale
mogło być gorzej. Uniosła kieliszek. Dziadek był szczęśliwy, Gabe we właściwym
czasie załatwi uniewa\nienie ich związku, a ona sama wyszła z tego doświadczenia
bez zbytniego szwanku.
W głębi duszy zdawała sobie jednak sprawę, \e jej ulga zbyt przypomina
rozczarowanie.
Farma Dempseyów nie zrobiła na Gabrielu najlepszego wra\enia, ale ten dzień
był pełen rozczarowań.
Od chwili, w której o brzasku podwiózł Sarah Ann do jej samochodu
zaparkowanego przed szpitalem, kłopoty techniczne, wymagający pasa\erowie i
niepewna pogoda sprawiły, \e dręczył go nieustający ból głowy. Z ulgą opuścił
maleńkie miejscowe lotnisko, gdzie w hangarze stał jego helikopter, choć nie
mo\na powiedzieć, \eby się cieszył na wieczorną wizytę u Harlana.
Kiedy jechał wysypaną muszlami aleją w kierunku białego domu Dempseyów,
niebo nad zatoką zasnuły burzowe chmury. Zauwa\ył wyschnięte pola pomidorowe
zaorywane na koniec sezonu przez stary traktor. Szopy na warzywa stały puste i
zapomniane. Szczególnie ponure wra\enie wywierały obumarłe drzewka
pomarańczowe, uszkodzone przez ubiegłoroczne huragany.
Nic dziwnego, \e Harlan zamartwiał się o przyszłość wnuczki. Dempseyowie
przetrwali niejedną burzę, ale widok gospodarstwa nie nastrajał do optymizmu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]