Odnośniki
- Index
- Jackson Pearce Drei WĂźnsche hast du frei
- Lisa Jackson Milioner i prowincjuszka
- Brenden Laila Hannah 23 Nieustraszona
- Cavanna Pismo Nieswiete
- Christie Agatha Kot wśród gołębi
- 78 Pan Samochodzik i Szyfr Profesora Kraka Miernicki Sebastian
- Sarn Amelie Thorgal Dziecko z gwiazd
- Faulkner William WsciekśÂ‚ośÂ›ć‡ i wrzask
- Fast Track 4 The Chase
- Wiktor Zwikiewicz Suweren motyw falliczny
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- numervin.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pamiętajcie też o tym, że patrole nie potrwają długo. Wasza pomoc będzie potrzebna tylko,
dopóki nie spadnie śnieg.
Qwilleran zgasił radio i powiedział z dumą:
- Tylko w bardzo zżytej społeczności, jak nasza, można tak szybko zorganizować tego
rodzaju przedsięwzięcie. Nalać ci jeszcze jednego drinka?
Nagle rozległ się straszliwy trzask. Nightingale zerwał się na równe nogi.
- Mój Boże! Co to było?
Qwilleran zerknął w górę i zobaczył Koko, który stał na galeryjce i spoglądał z góry
na bałagan, jakiego był sprawcą. Kirt podążył w ślad za jego wzrokiem.
- Przepraszam! Muszę już iść. Dzięki za drinka! - Rzucił się ku drzwiom wyjściowym.
Qwilleran przygładził wąsy. Jako gospodarz powinien czuć się zakłopotany, a jednak
gorączkowa reakcja Nightingale'a nie wzbudziła w nim krzty współczucia. Mimo to
postanowił napisać notkę z przeprosinami. Po części była to jego wina. Zapomniał o tym, że
Koko potrafi nacisnąć klamkę i otworzyć drzwi. A zwierzak tylko się przekomarzał, bawił się
w kotka i myszkę. Wyczuł potencjalną ofiarę. Pewnie popełnił błąd, pozwalając Fran Brodie
umieścić rośliny na galeryjce. Fakt faktem, pięć donic w jednym rzędzie wyglądało ładnie.
Teraz zostały cztery.
Qwilleran zadzwonił do Polly, zrelacjonował wypadek i czekał na jej reakcję.
Przez chwilę nie odzywała się.
- Wiem, że powinnam mu współczuć, ale... z jakiegoś powodu mnie to bawi. Mam
nadzieję, że schowałeś kasetkę na rękawiczki.
- Nie bój się. Co sądzisz o Obywatelskim Patrolu Przeciwpożarowym?
- Jak to się mówi, lepiej zapalić jedną małą świeczkę niż przeklinać ciemności. Czy
zgłosisz się do patrolu na ochotnika?
- Umówię się z Pogodnym Jimmym.
Rozdział piąty
W centrum Pickax dwa tematy zdominowały wszystkie rozmowy: Obywatelski Patrol
Przeciwpożarowy oraz śmierć Eddingtona Smitha. Kiedy na poczcie, służącej też za miejsce
spotkań towarzyskich, mieszkańcy miasteczka wymieniali między sobą poglądy, przepełniał
ich z jednej strony smutek, a z drugiej nadzieja. Budynek wzniesiono w czasach świetności
Moose County, gdy Pickax liczyło na to, że stanie się Chicago północy. W latach
trzydziestych wnętrze pokryto malowidłami ściennymi. Władze federalne sfinansowały to
przedsięwzięcie, chcąc dać pracę bezrobotnym artystom w czasie Wielkiego Kryzysu. Poczta
i księgarnia stanowiły dwie turystyczne atrakcje miasteczka.
Qwilleran kupił parę znaczków i słuchał:
- Rektor college'u zgłosił się na ochotnika.
- Dwaj nowi lekarze też włączyli się do akcji.
- U nas w rodzinie patrolują trzy osoby. Modlę się, żeby wiatr nie przybrał na sile!
- Dzieci nie chciały iść do szkoły, żeby tylko móc pojechać na patrol z tatusiem.
- Eddington był przemiłym staruszkiem, ale nie odżywiał się właściwie. Kiedyś
zwróciłam mu na to uwagę.
- Wdychanie kurzu nie wychodzi nikomu na zdrowie.
- Ciekawe, co siÄ™ stanie z jego kotem.
- Ciekawe, co się stanie z jego książkami.
Qwilleran, nadal zdumiony zapisami, jakie uczynił Eddington w testamencie, udał się
na Book Alley, żeby obejrzeć swój spadek. Księgarnia połyskiwała pośrodku kwartału
niczym klejnot w koronie. Po obu stronach ciągnęły się dziewiętnastowieczne, wysokie
witryny sklepowe. Po jednej stronie mieściła się pralnia Alberta i sklep Słodycze Babuni".
W tym ostatnim znano słabostki każdego. Na przykład pan Q lubił gorzką czekoladę z
orzechami. Po drugiej stronie znajdowały się Upominki Gildy" oraz damsko-męski salon
fryzjerski Brendy. Qwilleran był tam stałym klientem. Przed jego zakładem stał biało-
czerwony słupek, oznaczający wejście do zakładu fryzjerskiego.
Na wystawie księgarni widniała wywieszka z napisem ZAMKNITE. Wewnątrz było
ciemno, ale w mroku dało się dostrzec falujący koci ogon. Winston został nakarmiony i
wypełniał swoje zwykłe obowiązki, które polegały na odkurzaniu książek.
Albert dostrzegł Qwillerana i otworzył drzwi.
- Panie Q! Pana spodnie są już gotowe!
Dziennikarz przeszedł na drugą stronę ulicy.
- Co my poczniemy bez Eddingtona, Albercie?
Właściciel pralni pokręcił głową.
- Ten antykwariat był główną atrakcją naszej przecznicy. Ludzie schodzili się
zewsząd, żeby go zobaczyć. Niedawno był tu facet z agencji nieruchomości z Bixby. Podobno
ktoś był zainteresowany sklepami od frontu, ale nasz gospodarz ani myślał sprzedać. Nie ma
mowy! Nie wiadomo, co chcieli zrobić. Pewnie zburzyć cały kwartał i na jego miejscu
postawić pasaż handlowy.
- Wygląda na to, że z Winstonem wszystko w porządku.
- Tak. Przychodzi tu jakaś dziewczyna, żeby go nakarmić.
- Powinniśmy napisać wzruszającą historyjkę o Winstonie i zamieścić jego zdjęcie,
żeby znalezć mu nowy dom - stwierdził Qwilleran.
- Jeżeli chce pan wejść i go zobaczyć - rzekł Albert - to Edd zawsze trzymał klucz
przy tylnym wejściu pod wycieraczką.
- Mogę skorzystać z telefonu? - Qwilleran zadzwonił do działu fotograficznego Coś
tam" i poprosił o zrobienie zdjęcia kotu Eddingtona Smitha do jutrzejszego wydania gazety.
- Ale nie policyjne - zastrzegł. - Kot wypada na nim zbyt groznie. Najlepiej z boku, z
puszystym ogonem. Klucz jest pod wycieraczką na tyłach budynku. Uważajcie, żeby nie
uciekł.
Przed wyjściem Qwilleran po raz ostatni spojrzał na antykwariat, zastanawiając się,
czy college nie zgodziłby się przejąć nieruchomości i zorganizować dla studentów projektu
naukowo-badawczego. Niezły pomysł! Polly mogłaby wykorzystać swoje wykształcenie
bibliotekoznawcze, a Kirt wygłosiłby wykład o rzadkich książkach. Było mnóstwo czasu,
żeby się nad tym zastanowić. Zagadką pozostawał tylko termin uprawomocnienia się zapisów
testamentu.
Pogrzeb księgarza był skromny, tak jak chciałby ten cichy człowiek. Eddihgton Smith został
pochowany obok swojego ojca na położonym na wzgórzu cmentarzu usytuowanym poza
granicami miasta.
Ojciec Eddingtona był obwoznym sprzedawcą. Dostarczał słowniki i encyklopedie
słabo wykształconym ludziom mieszkającym na wsiach. Kilkadziesiąt lat pózniej ich nabytki
pojawiały się na aukcjach spadkowych, a potem w sklepie jego syna. Wiele z nich wyglądało
niemal jak nowe.
Uroczystości przewodniczył pastor z kościoła w Little Stone, a Qwilleran wygłosił
krótką mowę pożegnalną.
- Książki zdominowały całe życie Eddingtona. Chociaż sam nie zaliczał się do
namiętnych czytelników, jego powołaniem stało się dostarczanie książek czytelnikom i
wynajdywanie książkom amatorów czytania. W budynku przy Book Alley mieściła się kiedyś
kuznia jego dziadka. Przejście od podkuwania koni do oprawiania książek stanowiło
gigantyczny przeskok. Miłość Edda do książek przejawiała się w pragnieniu, aby stare tomy
znów wyglądały jak nowe. Jako człowiek był bardziej przyjacielem niż biznesmenem -
zawsze szlachetny, oddany i uprzejmy. Za każdym razem, kiedy odchodził któryś z jego
klientów, mawiał: hen, daleko stąd istnieje lepszy świat", a jego wymizerowaną twarz na
chwilę rozjaśniała radość, jakby słyszał anielską pieśń. %7łegnając Eddingtona, życzmy mu
szczęścia w drodze do lepszego świata hen, daleko stąd.
Nieliczni żałobnicy zeszli w ciszy ze wzgórza do swoich samochodów.
Qwilleran zrobił dla Polly zakupy, w ten sposób zapewniając sobie zaproszenie na
kolację, a potem udał się do domu, żeby poczytać gazetę. Na stronie z artykułem redakcyjnym
ujrzał list, który go zaskoczył:
Do redakcji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]