Odnośniki
- Index
- 0415423511.Routledge.Understanding.Terrorist.Innovation.May.2007
- Alcott Luisa May Dluga i zgubna pogoń miłosna
- Anna_Marie_May_ _Love_For_Hire
- Bunsch Karol Powieści piastowskie 09. PRZEKLŃSTWO
- Sandemo Margit Saga o Królestwie Światła 13 Tajemnica Gór Czarnych
- Sandemo Margit Tajemnica czarnych rycerzy 01 Znak
- =04=Teksański Klub Ranczerów Gerard Cindy ZAGINIONE DZIECKO(Do utraty tchu)
- 11. May Karol Smierc Judasza
- May Karol Tajemnice klasztoru
- Nora Roberts Portret AniośÂ‚a
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ginamrozek.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
To musisz zostać, starej brać nie będę. Do dzieła, spakuj się i przygotuj wszystko. O północy
wyruszamy.
Nie odważyła się dłużej nalegać. Zabrała się do roboty.
Po kilku godzinach dwustu jezdzców w towarzystwie jednej damy galopowało na północ.
39
POWRÓT KSICIA SKAA
Po opuszczeniu bezludnej wyspy Sternau wraz z towarzyszami szczęśliwie dopłynęli do Guy-
amas. Kapitan Wagner miał na nich czekać w Vera Cruz. W Guyamas dowiedzieli się, że Mek-
syk jest okupowany przez Francuzów, dlatego przede wszystkim zaopatrzyli się w broń i za radą
Sternaua nie udali się na wschód ku Sierra de los Alamos tylko skierowali na północny wschód,
w kierunku Chihuahua.
Nie sądzili, aby aż tam miało się rozszerzyć powstanie, nie przeczuwali, że Chihuahua dawno
została zajęta przez Francuzów, a Juarez udał się do Paso del Norte, by zebrać nowe siły.
Co teraz zrobimy? spytał don Ferdynad. Myślę, ze już dosyć przeżyliśmy, nie powinni-
śmy się narażać na nowe niebezpieczeństwa.
Sądzę, że Francuzów nie potrzebujemy się obawiać odezwał się Sternau.
Francuzów nie, ale tych, którzy im sprzyjają rzekł Niedzwiedzie Serce. Moi bracia niech
nie idą do Chihuahua, tylko ze mną na pastwiska Apaczów. Tam zapanuje wielka radość z po-
wrotu Niedzwiedziego Serca. Zbierzemy wielu wojowników i wtedy bezpiecznie wyruszymy do
hacjendy.
Jak daleko od Chihuahua są pola Apaczy? spytał hrabia.
Apacz w jednym dniu dociera do miasta brzmiała odpowiedz.
Sternau skinął głową.
Znam te okolice rzekł i myślę, że powinniśmy się zastosować do rady Niedzwiedziego
Serca. Zaręczam, że będziemy tam gościnnie przyjęci.
Tak, jedzmy tam odezwała się Emma. Niedaleko stamtąd leży fort Guadalupe. Tam
mieszkają moi krewni, a ci niezawodnie ucieszą się na mój widok.
Co to za krewni? zapytał Sternau.
Rodzina Pirnero. Siostra mego ojca jest żoną pewnego Niemca.
Byłem kiedyś w pobliżu Guadalupe, ale do środka nie zaglądałem, dlatego nie znam tego
nazwiska. W każdym razie sądzę, że znajdziemy dach nad głową.
Propozycja została przyjęta. Wyruszyli w kierunku Sierra Carmen, a po szczęśliwym przeby-
ciu gór, skierowali się ku Rio de Conchos, a potem do drogi, która prowadzi z Chihuahua aż do
Paso del Norte.
Właściwym ich zamiarem było przeciąć tę dolinę, ale że znajdowali się już w pobliżu indiań-
skich terenów, więc musieli zachować wyjątkową ostrożność.
Sternau i Niedzwiedzie Serce jechali przodem dokładnie sprawdzając teren. Nagle z przeciw-
nej strony ukazał się jezdziec. Spotkanie było tak niespodziewane, że wszyscy trzej stanęli, jak
wryci.
Był to jakiś mały człowieczek, w ubraniu trapera. Broń miał starą, zniszczoną, jednak wyglą-
dał na prawdziwego westmana, a powagi dodawał mu silny i dziarski koń. Widać było, że był to
wspaniały mustang, ujeżdżony na sposób indiański. Osadził go bowiem w jednej chwili, stając
gotowy do walki.
40
Stać, do pioruna! krzyknął po angielsku. Kim jesteście?
W Guyamas wszyscy zakupili sobie nową odzież, a że nie było nic innego to wszyscy męż-
czyzni zostali ubrani w zwykły codzienny strój meksykański.
Widocznie traper wziął ich za Meksykanów, zdjął bowiem z ramienia strzelbę i trzymał w po-
gotowiu.
Dzień dobry! krzyknął Sternau również po angielsku. Pytacie, kim jesteśmy, ale nas jest
dwóch, więc my raczej mamy prawo pytać, kim jesteście, senior?
Mały zauważył ogromną postać Sternaua, jednak bez strachu odpowiedział:
Macie rację. Na prerii dwaj mają pierwszeństwo, chociaż mnie nie przeszkadza, czy naprze-
ciwko mnie stoi dwóch czy pięciu. Zresztą nie mam potrzeby wstydzić się mego nazwiska. Sły-
szeliÅ›cie może już o myÅ›liwym, którego nazywajÄ… maÅ‚ym André?
Nie.
Hm, widać nie jesteście z tych pięknych stron.
Naturalnie, że nie.
A to co innego. Ten maÅ‚y André, to ja. WÅ‚aÅ›ciwie nazywam siÄ™ Andréas Straubenberger.
Straubenberger? zapytał Sternau zdziwiony. Jesteś pan Niemcem?
Tak.
Tak, to niech pan opuści tę flintę, do diabła rzekł Sternau po niemiecku. Ja także jestem
Niemcem.
Mały podskoczył z radości, a opuszczając strzelbę, zawołał:
Pan? Ach jak mnie to cieszy! Z którego landu?
Z Moguncji.
Z Moguncji? Tam mieszka mój brat.
Sternau pomyślał chwilę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]