Odnośniki
- Index
- Bank_Zsuzsa_ _Najgoretsze_lato
- Han_Jenny_ _Lato_#2
- Holden Wendy Chłopiec i pies
- Sandemo Margit 18 Tęsknota
- sutragoldenlight
- Jeffrey Lord Blade 21 Champion of the Gods
- 464. Harlequin Romance Dale Ruth Jane Szklany pantofelek
- Plomien_Serca
- Stoker, Bram L'enterrement Des Rats & Autres Nouvelles
- Diana Palmer SśÂ‚odka niewola
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- staniec.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Drzwi miedzy dwoma hotelowymi pokojami staly otworem. Nicole, umyta i ubrana w
kusy lawendowy szlafroczek, przyjela poze modelki. - Oczywiscie. Nie zartowalam. -
Kiedy? - Jak to kiedy? - Kiedy powinni przyniesc nam jedzenie? - Za pol godziny. -
ChodZ do mnie. - Nie. - Dlaczego nie chcesz? - Za dwie godziny jestem umowiona z
panem Medoro. Musze zaraz sie ubrac. Johnny postanowil nie puscic Nicole na
spotkanie z wlascicielem galerii. Mial inne plany. Kochal te niezwykla kobiete. Lubil ja
piescic i uwielbial w niej wszystko. Oczy, slodkie usta i delikatna skore, ktorej
dotkniecie przyprawialo go o szalenstwo. - ChodZ tutaj... Nicki... No, chodZ... -
Johnny... - Wobec tego sam przyjde. Zerwal sie z lozka i pognal w strone otwartych
drzwi. Nicole wycofala sie blyskawicznie do swojego pokoju, ale Johnny odcial jej
droge do lazienki. Padli razem na dotychczas nieuzywane, szerokie poslanie. Patrzyli
na siebie rozesmiani, zaraz potem jednak spowaznieli. - Znowu cie pragne... -
Johnny... no, coz... ja tez... Johnny... och! Godzine poZniej Nicole wniosla do pokoju
sniadanie,
ktore zostawiono im pod drzwiami. Postawila tace posrodku lozka i usiadla obok po
turecku. - Wystyglo - stwierdzila, podnioslszy pokrywe oslaniajaca omlet z owocami
morza. - Wyglada nieZle - uznal Johnny, wpychajac do ust kawalek banana wzietego z
patery z owocami. Zjedli sniadanie, karmiac sie nawzajem. Spojrzenie Nicole
zatrzymalo sie na dlugiej bliZnie przecinajacej jego udo. - Gdzie sie tego dorobiles? -
spytala. - W wiezieniu. - W walce na noze? - Nie. - Johnny chwycil za widelec i
podniosl go do gory. - Ludzie walcza tam, czym popadnie. Tym, co uda sie ukrasc i
uzyc jako broni. Widelcami, lyzkami, kawalkami metalu... - To straszne. Musialo
bardzo cie bolec. Czy kogos sprowokowales do ataku? Johnny usmiechnal sie krzywo.
- Nie. - Ale walczyles, prawda? - Nicole spojrzala wymownie na widelec. - Czyms
takim? Odlozyl widelec na tace. - Bez broni. Jako byly komandos wiem, jak poslugiwac
sie rekoma. Moga stanowic tak samo smiertelne narzedzie jak noz. Nicole ponownie
wskazala blizne. - Co stalo sie potem? - Walczylismy jeszcze przez jakis czas, a
potem moj przeciwnik spedzil dwa dni, pielegnujac poranione
czesci ciala, a ja zarobilem tydzien odosobnienia za to, ze bronilem sie troche za
dobrze. - Nie byla to sprawiedliwa kara. Johnny rozesmial sie glucho. - Sprawiedliwa?
Malo jest w zyciu sprawiedliwosci, chérie. Gdy bylem dzieckiem, zawsze znajdowal sie
ktos, kto walil mnie tak, ze padalem twarza w bloto. - Farrel cie bil? - Systematycznie.
Po jednej takiej bojce poznalem Mae. Na ogol uciekalem przed nim i innymi
chlopakami w pole trzciny, lecz czasami musialem szukac innej kryjowki. Chowalem
sie wtedy w polciezarowce Henry'ego i kiedys Mae znalazla mnie tam. Potem
zostawiala mi w szoferce pomarancze i jablka, a czasami nawet rozne zabawne
ksiazki. Kladlem sie wtedy w polciezarowce, gryzlem jablko i czytalem dopoty, dopoki
Farrel nie zmeczyl sie szukaniem mnie i nie wrocil do domu. Wtedy wpychalem ksiazki
pod siedzenie kierowcy i szedlem do domu. Nicole spuscila oczy. Johnny ujal jej
brode. - Tylko nie mysl, chérie, ze opowiadam ci o tym po to, abys mnie zalowala. -
Jest mi tylko przykro. Czy rodzice probowali bronic cie przed przesladowcami? - Moj
ojciec sam byl w podobnej sytuacji. Czasami wracal wieczorami z pracy tak pobity, ze
zastanawialem sie, skad wzial sily, zeby dowlec sie do domu. - Johnny rozejrzal sie w
poszukiwaniu papierosow. - Musze zapalic. - Ostatniej nocy twierdziles, ze palenie to
paskudny nalog. Wiec badZ konsekwentny i cos z tym zrob. - Dobrze, ale cos za cos.
- Nie rozumiem. - Wczoraj, o ile dobrze pamietam, spalas jak susel. - Johnny
spowaznial. Przyciagnal Nicole do siebie i pocalowal. - Kto to jest Chad? - Skad znasz
jego imie? - spytala zaskoczona. - Wspomnialas po alkoholu o tym czlowieku.
Odnioslem wrazenie, ze to on cie skrzywdzil. Kto to jest? W pierwszej chwili Nicole
odwrocila wzrok, lecz zaraz potem spojrzala Johnny'emu w oczy. - Chad byl jednym z
moich profesorow w college'u. Po smierci rodzicow wiele dla mnie znaczyl. Byl mi
wowczas potrzebny ktos starszy i madrzejszy. Wlasnie taki jak on. Zaczela podnosic
sie z lozka, lecz Johnny przytrzymal ja przy sobie. - I co bylo potem? - Pewnie mu sie
znudzilam. Przyczyna nie ma znaczenia. - Nicole spuscila wzrok i zagryzla wargi. - Nie
postepowal ze mna uczciwie. Mowil o wspolnej przyszlosci, a nawet o malzenstwie.
Przestalam uwazac. - Co masz na mysli? - Zaszlam w ciaze. - I co bylo dalej? -
Powinienes zobaczyc teraz swoja mine. Dlaczego slowo ,,ciaza'' tak bardzo przeraza
mezczyzn? - Nie jestem przerazony, tylko zdziwiony. Nie sprawiasz wrazenia osoby
beztroskiej. - Nie martw sie. Seks ze mna nie oznacza, ze od razu zostaniesz
tatusiem. Johnny zmarszczyl czolo. - Nie zlosc sie na mnie. Nie jestem Chadem. Co
bylo potem?
- Och, wszystko odbylo sie normalnie. Wedlug znanego scenariusza. Dziewczyna
zakochuje sie w swoim profesorze, zachodzi w ciaze, a on ja rzuca. To wszystko. -
Nicole odwrocila wzrok. Johnny usiadl i wzial ja za ramiona. - To nie jest wszystko. Co
stalo sie z dzieckiem? - zapytal. Nicole usilowala bezskutecznie wyrwac sie z jego
objec. - Uspokoj sie, chérie. - Stracilam ja! Stracilam moja coreczke w piatym
miesiacu... - Nicole zaczela gwaltownie lkac. Johnny lagodnie kolysal ja w ramionach.
Nie wiedzial, jak ja pocieszyc, wiec postanowil milczec. Zasneli objeci. Jakis czas
poZniej rozbudzona Nicole uzmyslowila sobie, ze uplynela pora rozmowy z panem
Medoro. - Moje spotkanie. - Westchnela. - Zupelnie o nim zapomnialam. Johnny nie
przestawal tulic jej w objeciach. - Pan Medoro na pewno ci wybaczy. Potem
zadzwonimy do niego. Nicole usiadla na lozku. - Przeciez wiedziales, ze jestem
umowiona. Dlaczego mnie nie obudziles? - Mialem nadzieje, ze namowie cie na
spedzenie dnia w lozku. - Calego dnia? - Tak. Rozsunal szlafroczek Nicole, zeby
odslonic jej idealnie uksztaltowane piersi.
- Johnny... - Gdy tylko ujrzalem cie po raz pierwszy w domku na przystani - powiedzial
chrapliwym glosem - zapragnalem rzucic cie na podloge i zedrzec z ciebie ubranie.
Zdawalas sobie z tego sprawe? - Naprawde chciales tak zrobic? - Widok twoich
pieknych nog doprowadzil mnie do szalenstwa. Chérie, dopiero co wyszedlem z
wiezienia. Co, do diabla, myslalas sobie, pokazujac sie wyglodnialemu mezczyZnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]