Odnośniki
- Index
- 01 Susan Mallery Podarunek Ayanny (Romans z księciem)
- (54) Niemirski Arkadiusz Pan Samochodzik i ... Stara księg
- Celmer Michelle 03 Księżniczka z wyspy
- 129 Donald Robyn Zakochana księżniczka
- Marshall Paula Zaginiona księżniczka
- McPhee Margaret Tajemnica księcia
- Heather Graham Pozzessere Między jawą a snem
- 052._Graham_Heather_ _Pod_świetlistym_niebem_raju
- Graham Heather Na zawsze, moja miłości
- Brand, Fiona Zurueck im Bett des Milliardaers
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- conblanca.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
do kontrataku. Z początku zadawała leciutkie ciosy, a to bawiła się widelcem, po czym
odkładała go pod kątem ostrym do talerza, a to strącała serwetkę na podłogę, ale w
drodze powrotnej do domu wreszcie nie wytrzymała; udając, że nie może znalezć
klucza, wysypała zawartość torebki na siedzenie w samochodzie.
- Boże, zawsze mam w torebce taki bałagan!
Sądziła, że to go powinno skutecznie zniechęcić, ale jeszcze na wszelki
wypadek rzuciła na podłogę zmiętą chusteczkę do nosa.
Pod drzwiami do swojego domu przez chwilę szamotała się, usiłując wetknąć
klucz do zamka, a jednocześnie wykręcić szyję tak, żeby na pożegnanie księgowy
pocałował ją w policzek, nie w usta.
- Dobranoc - oznajmiła krótko, zatrzaskując za sobą drzwi.
Nareszcie była wolna i bezpieczna. Chciała się zaszyć we własnych czterech
ścianach i nigdy więcej ich nie opuszczać.
Udała się prosto do olbrzymiej sypialni; w sąsiadującej z nią łazience
przygotowała sobie pachnącą kąpiel z pianą, po czym zanurzyła się w parującej
wodzie, żeby zmyć z siebie smutek i chandrę. Leżąc w wannie i rozkoszując się
ciepłem, ponownie zaczęła myśleć o przystojnym strażaku.
Nie potrafiła o nim zapomnieć. Ale dlaczego?
Dlaczego? Uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrach, które z trzech stron
otaczały wannę. Może dlatego, że miał szerokie ramiona, długie nogi, urodę
gwiazdora filmowego? Z drugiej strony czy takiego supersamca może interesować
taka kobieta jak ona? Chyba nie. A jednak... jednak spytał, czy mógłby do niej
zadzwonić.
Powoli uniosła się i wyciągnęła korek z wanny. Przez chwilę stała w wodzie po
łydki, ociekając pianą, i oglądała w lustrze swoją nową, szczupłą sylwetkę.
Przejechała delikatnie ręką po biodrze, po jędrnym udzie. Całkiem niezła babka,
pomyślała; naprawdę nie miała się czego wstydzić. Problem polegał na tym, że przez
- 60 -
S
R
tyle lat tak umiejętnie tłumiła w sobie wszelkie żądze, że teraz najzwyczajniej w
świecie nie wiedziała, co z nimi zrobić.
Analizując chłodno sytuację, zdawała sobie sprawę, że strach przed miłością,
który tak silnie odczuwała, jest związany ze śmiercią Lizy. Podejrzewała, iż fakt, że
jako specjalność wybrała położnictwo, też nie jest bez znaczenia.
Emocjonalnie jednak znacznie trudniej było jej to wszystko zaakceptować.
Ciągle w myślach widziała Lizę, widziała ją, jak siedzi przed lustrem, czesze lśniące,
gęste włosy i coś wesoło opowiada. Liza wszystko traktowała z przymrużeniem oka;
miała ogromne poczucie humoru i szalone powodzenie u chłopców. Danni, poważna,
pilna, roztropna Danni, uwielbiała swoją pogodną, pełną temperamentu starszą siostrę.
%7łeby się nie rozpłakać, zacisnęła mocno usta. Jakie to teraz ma znaczenie? Liza
zmarła tak dawno temu; w grudniu minie dwadzieścia lat.
A jednak ma to jakieś znaczenie. Ciąża i śmierć siostry stale prześladowały
Danni, nie pozwalały się jej zakochać, nawiązać więzi uczuciowych z jakimkolwiek
mężczyzną. Ileż to razy usiłowała sobie wytłumaczyć, że postępuje nierozsądnie? %7łe
nie ma się czego bać? %7łe Liza pragnęłaby jej szczęścia?
I ileż to razy zwyciężał smutek i strach! Popatrzyła na swoje odbicie w lustrze;
w oczach dojrzała znajomy wyraz bólu.
A przecież marzyła o miłości. Pragnęła kogoś. Mężczyzny. Prawdziwego
mężczyzny.
Owinęła się puszystym białym ręcznikiem, pociągnęła energicznie szczotką po
włosach, po czym, cisnąwszy ją na marmurowy blat, przeszła do sypialni. Otworzyła
szufladę w szafce nocnej, gdzie leżała starannie przechowywana jasnoszara
wizytówka. Właściwie nie była jej potrzebna. Znała numer domowy na pamięć.
Chwyciła słuchawkę i szybko, zanim strach zdążył odebrać jej mowę
zadzwoniła do Matthew Creeda.
- 61 -
S
R
Rozdział 7
- Halo?
Kobiecy głos! Zmysłowo brzmiący, lekko ochrypły. Wskazujący na spożycie
alkoholu. Albo...
Przez ułamek sekundy zastanawiała się, czy się nie pomyliła. A raczej miała
nadzieję, że się pomyliła, że wykręciła niewłaściwy numer.
- Czy zastałam Matthew Creeda? - spytała. Przygryzła wargi i wstrzymała
oddech. Niech to będzie zły numer, niech to będzie zły numer, modliła się w duchu.
Przez chwilę w słuchawce słychać było jedynie szelest. Czyżby szelest
prześcieradeł?! Już chciała się rozłączyć, kiedy usłyszała głęboki męski głos:
- Halo?
Rany boskie! Co jej strzeliło do głowy, żeby dzwonić do strażaka? Niewiele się
namyślając, wcisnęła przycisk przerywający połączenie i rzuciła słuchawkę na łóżko.
Wpatrywała się w nią z przerażeniem, jakby to był odbezpieczony granat.
I w tym momencie telefon zadzwonił. Danni drgnęła, po czym owinęła się
mocniej ręcznikiem.
Rozległ się drugi dzwonek.
Ponieważ była lekarką i często pełniła dyżur pod telefonem, czuła się w
obowiązku odebrać. Wprawdzie dzisiejszego wieczoru dyżur miał Stone, ale może
chciał jej zadać jakieś pytanie dotyczące którejś z pacjentek? Szkoda, że wyłączyła
pager! Po trzecim dzwonku zdobyła się na odwagę i sięgnęła po słuchawkę.
- Doktor Goodlove. SÅ‚ucham?
- No tak...
Rozpoznała jego głos, niski, ochrypły od snu, a może od alkoholu lub... Nie, nie
chciała o tym myśleć.
- Więc to jednak pani...
Danni poczuła, jak serce jej wali, a na gardle zaciska się stalowa obręcz.
- W moim aparacie wyświetla się numer, z którego ktoś do mnie dzwoni -
wyjaśnił nie zrażony jej milczeniem.
- 62 -
S
R
- No właśnie. Coś mnie rozłączyło.
- Czym mogę służyć, pani doktor?
Korciło ją, żeby spytać: czy jest z tobą w łóżku jakaś kobieta? Ale zamiast tego
powiedziała:
- Przepraszam, że zawracam panu głowę w domu.
- Nie szkodzi - powiedział, a ona znów usłyszała szelest prześcieradła. - Nie
robię nic ważnego.
Przemknęło jej przez myśl, że chyba by tak nie mówił, gdyby obok leżała
kobieta.
- Więc czym mogę służyć? - powtórzył.
Zawahała się; w ciągu tych dwóch sekund, zanim mu w końcu odpowiedziała,
nerwowo zastanawiała się nad tym, do jakiego uciec się kłamstwa. %7łe wynik badania
okazał się nie najlepszy? %7łe powinien kontynuować kurację antybiotykową? %7łe
niechcący nie wyjęła jednego szwu? %7łe tego dnia, kiedy był w szpitalu, wybuchła
epidemia wirusa Eboli?
Wybrała prawdę.
- Może byśmy poszli kiedyś na drinka?
- Chętnie - rzekł cichym, zmysłowym głosem. - Z dużą przyjemnością.
Dobry Boże! Co ona wyprawia?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]