Odnośniki
- Index
- Żeromski Stefan Dzienniki t 1
- Ĺťeromski Stefan Dzienniki t 6
- Roberts Alison WspaniaśÂ‚a rodzina
- Gregory Philippa PowieśÂ›ci Tudorowskie 06 Uwić™ziona królowa
- Kretz Jayne Ann Zapomniane marzenia
- Pilcher Rosamunde Dziki tymianek
- Anthony Evelyn Nasionko tamaryndowca
- 344. Philips Sabrina śÂšwiatowe śąycie Duo 344 Kaprys milionera
- Michaels Fern Duma i namietnośÂ›ć‡
- Jennifer L. Jordan Kristin Ashe Mystery 1 A Safe Place to Sleep
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- russ.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odpychali się łokciami i wśród obelg wzajemnych przebijali do okien, ażeby przez nie wyła-
zić na zewnątrz i wyciągać swe rzeczy, wobec niemożności dobicia się do drzwi. Lokomoty-
wy, zniszczone w czasie wojny, ledwie z największym trudem i niezmiernym opóznieniem
terminu przybycia wlokły wozy o zniszczonych osiach i powybijanych oknach do gruzów,
resztek i ruin stacyjek, do baraków z desek naprędce skleconych. Podróż w tych warunkach
była torturą, bitwą i kłótnią nieustanną, powodem chorób i kalectw. Dziś pociąg przychodzi
na miejsce przeznaczenia precyzyjnie, co do minuty, sÄ… dla wszystkich miejsca siedzÄ…ce, ob-
sługa pociągu jest nienaganna, a nawet (ze słowiańska) uprzejma. Po drodze widzi się odbu-
dowane dworce kolejowe. Nie wszystko, oczywiście, na tej kolei, czy na innych w kraju, do-
skonałe jest i już bez zarzutu. Lecz postęp jest tak widoczny i ogromny, iż uprawnia do naj-
dalej posuniętego optymizmu. Poddaje się z łatwością intelektowi kierującemu martwy mate-
riał i intelekt pracownika. Jest to materiał doskonały, pracowity i posłuszny. Dawał mu dotąd
rozkazy wróg, a w systemacie pracy nikt go nie kształcił i nie urabiał. Jedno i drugie jest w
biegu. Niesłuszne tedy są martwe wyrzekania, naśladowanie starych wyrzekań, dziś już bez-
prawne a często nawet bezmyślne, snobizm wyrzekaniowy, tak powszechny i modny.
W dziale oświaty Polska czyni kroki ogromne. Gdy za panowania moskiewskiego w b. Kon-
gresówce było dwa tysiące szkół (z wykładem rosyjskim) już dziś Polska zjednoczona ma z
górą 50 tysięcy nauczycieli szkół powszechnych, a zdąża do wprowadzenia nauczania po-
wszechnego, co wymagać będzie stu tysięcy nauczycieli. Za czasów rosyjskich na terenie b.
Kongresówki było osiem seminariów nauczycielskich, dziś jest czterdzieści cztery państwowe
i dwanaście prywatnych, a na terenie całej Rzeczypospolitej 152 seminaria. Rozpoczęła się
już budowa wielu szkół powszechnych w Warszawie, Aodzi, Sosnowcu, Pabianicach, Zgie-
rzu, Lublinie, Kole, Kraśniku i t. d., oraz wiejskich szkół w najrozmaitszych gminach. Poza
gimnazjami Polska liczy 700 szkół zawodowych. Ze snu wiekowego budzą się najpiękniejsze
dzieła ducha polskiego, jak Krzemieniec, a tam, gdzie miał panować wiekuisty gwałt i prze-
moc obca, w Wilnie, w Poznaniu, działają nowe uniwersytety.
37
Otrzymaliśmy w spadku po najezdzcach 50% analfabetów. Jakież to trzeba podjąć wysiłki,
ażeby młody organizm państwowy, wśród tylu niebezpieczeństw i przeciwności, mógł poko-
nać tego najgorszego z wrogów! Gdy ruszy się wreszcie z miejsca możność budowania, gdy
pójdzie wreszcie pełną parą przemysł, gdy setki kolei przetną martwe dziedziny, gdy Poznań-
skie, któremu zaborca niemiecki narzucał swoje wyroby wielkoprzemysłowe, stworzy swój
własny wielki przemysł, w takich centrach, jak Bydgoszcz, Poznań, - gdy ocknie się zagłębie
krakowskie, nietknięte prawie zupełnie, gdy siła wodna tatrzańska i karpacka poruszy tysiące
fabryk w tej dzielnicy, a cała Polska na przemysłową Belgię się zamieni, co jej przeznacze-
niem, - wyjdzie ze swego straszliwego bagna sprawa żydowska.
Proletariat żydowski, - ów niby to kupiec, a w gruncie rzeczy nędzarz, - gnijący w małych,
beznadziejnie brudnych mieścinach, zatruwający siebie i te miasta, wyruszy stamtąd do fa-
bryk i zmiesza się z tłumem robotników. Synowie chłopów, ukończywszy studia, staną się
twórcami kultury nieszlacheckiej, nowej, nieznanej. Polska nie ma swojej doktryny, to też nie
ucina głów przeciwnikom zbawczej, jakoby, doktryny. Jest ona w położeniu swego bibliote-
karza, Józefa Przyborowskiego, który się biedzi nad sposobami znalezienia wyjścia ze starych
niedorzeczności. I Polska, jak on, szuka swojej litery X, która by była jej własnym sposobem,
jej środkiem wyjścia w drogę bezkrwawego postępu, miłość człowieka mającego za hasło. Do
znalezienia swojego własnego X pomaga jej kilka ostrzeżeń z przeszłości, kilka wyrazów
świętych, które z otchłani cierpień niewoli wynieśli na światło nobiles ducha polskiego, eu-
patrydzi, ojcowie.
- "Im bardziej polepszycie i powiększycie duszę waszą, tym bardziej polepszycie prawa wa-
sze i powiększycie granice ".
I najważniejszy ze świętych wyrazów:
- " Każdej rodzinie rola domowa pod opieką gminy".
Niewidzialnymi drogami, otworami tajemniczych porów wstępuje tęgie zdrowie w ciało oj-
czyzny. Słońce i powietrze je karmi, wiatr je podpiera, a niepojęta siła życia podwaja i potraja
w każdej minucie siły. Rzeczywistość postępu polskiego tworzy się sama wszędzie, na całej
szerokości ojczyzny. Tworzą ją ludzie prości, niegłośni, można by powiedzieć, pospolici,
gdyby nie to, że owocność i pożyteczność ich pracy wynosi ich na czoło: nauczyciel, inżynier,
majster, technik, żołnierz, policjant... Stwarza ją nieustępliwa, a zawsze ta sama praca uczo-
nych, którzy z czterech końców świata zeszli się oto i w ciężkiej biedzie, zaiste proletariac-
kiej, po swojemu budują. Rzesze mechaników, urzędników i robotników, w najtrudniejszych
warunkach, gdy wszystko sprzysięga się przeciwko tworzeniu przedmiotów i wartości no-
wych, stwarzają je w sposób widoczny. Buduje się paliszcze i tworzy morska ostoja w Gdyni,
38
pobiegła kolej na Hel i na Zląsk, wkrótce wyjdą nasze własne lokomotywy z fabryk chrza-
nowskich, kłębią się dymy nad Aodzią i Warszawą. Któż kiedy zdoła wypowiedzieć poświę-
cenie Zlązaków, nie tylko powstańców, ale zwykłych kolejarzy, którzy swą pracę musieli wy-
konywać w walce z wrogiem! Gdy my wszyscy spokojnie w naszych domach zasypiamy,
polski policjant wychodzi na walkę nocną, na śmiertelny bój i wyścig z bandytą, ze straszli-
wym pomiotem wojny, dzikim skolimowskim zbójem. My, którzy żywymi oczyma patrzyli-
śmy na ruszczenie i niemczenie dzieci polskich w szkole ludowej, którzyśmy sami przeszli
ohydną szkołę rosyjską, oglądamy żywymi oczyma narodową szkołę wędrówki młodzieży po
kraju, pielgrzymki jej do morza, do tych starych miast, polskich z prawieku, które wróg przez
tyle lat dziedziczył, - o czym, jako o ideale nieziszczalnym, marzyliśmy za dni młodzień-
czych. Na drogach ich staje przeszłość tysiącletnia, jakby wyłoniona spod potopu wód, za-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]