Odnośniki
- Index
- Follett Ken 04 Papierowe pieniądze [1977]
- Follet Ken Zabójcza pamieć
- Deaver Jeffery Spirale strachu
- Harris, Thomas Hannibal
- Mortimer Carole Siostry Copeland 01 Kobieta w zśÂ‚otej masce
- Christie Agatha Tajemnica Sittaford
- Chmiel Katarzyna Karina Syn Gondoru 03 śÂšcieśźka UmarśÂ‚ych
- Crews Caitlin Magnetyzm serc
- RUS.Baszkirciewa.N. Dziurawiec zabójca chorób
- Dick Philip Kosmiczne marionetki
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ginamrozek.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
synu... Mów im to, co chcą usłyszeć. On nie chciał nic słyszeć o nowotworach, no to ja
nie wspominałem o nowotworach. Jasne i proste, no nie? A co mi za różnica, tak? Mam
spokój Eddie czknął głośno i zakończył swój monolog słowami: Ta drobina i tak
już nie żyła. Nic nie mogło jej wskrzesić.
Kto nie chciał słyszeć o nowotworach, Eddie?
Eddie spojrzał na Neefa, jakby miał do czynienia z niedorozwiniętym.
No on! wykrzyknÄ…Å‚.
Kto to jest on , Eddie?
Przepraszam cię, stary rozległ się nagle za Neefem poirytowany męski głos.
Neef poczuł klepnięcie w ramię. Moja żona twierdzi, że zabrałeś jej drinka. Jak
chcesz się napić, to bar jest tam.
Spadaj! warknął Neef przez zaciśnięte zęby.
Mężczyzna się cofnął.
CoÅ› takiego! wykrzyknÄ…Å‚.
O co chodzi z tym drinkiem? Komu go zabrałeś? zainteresował się Eddie.
Odepchnął Neefa i zawołał do zdenerwowanego mężczyzny: Co jest, Harold? Ja
stawiam. Wszystkim. To moje przyjęcie. A na moim przyjęciu nikomu nie zabraknie
picia.
Neef uznał, że niestety decydujący moment minął. Eddie zataczając się ruszył w kie-
runku całej trójki, wpatrującej się w Neefa miażdżącym wzrokiem. Poczuł się jak ostatni
dureń i odwrócił głowę. Po chwili namysłu poszedł do baru, zamówił duży dżin z toni-
kiem i dwoma łykami opróżnił szklankę.
Aż tak zle? usłyszał obok.
Przy nim stał Farro-Jones.
Neef potrząsnął głową, ale nie był w stanie odpowiedzieć.
180
Wiesz, czego ci potrzeba? zapytał Farro-Jones. Takiej żony jak Jane. Ona ma
wprawÄ™ w ratowaniu mnie z takich opresji.
Zauważyłem odparł Neef.
Chodz, przyłącz się do nas.
Eddie powiedział mi, że Melanie Simpson nie była pierwszą pacjentką zako-
munikował Neef.
Co?! wykrzyknÄ…Å‚ Farro-Jones.
Twierdzi, że wcześniej był już taki przypadek, ale nie umieścił tego w raporcie.
Ale dlaczego, na miłość Boską?!
Podobno ktoś nie chciał o tym słyszeć.
Ale dlaczego? Dlaczego?
Nie mogłem z niego wyciągnąć nic sensownego. Jest zalany w trupa.
Zalewa się bez przerwy od osiemnastu miesięcy zauważył Farro-Jones. Jesteś
pewien, że nie gadał po prostu jakichś bzdur?
Być może przyznał Neef. Ale uważam, że powinniśmy to zbadać.
Absolutnie! zgodził się Farro-Jones. Mówił mi wcześniej, że zamierza wpaść
jutro do pracy, żeby posprzątać swoje biurko i pożegnać się ze wszystkimi. Moglibyśmy
go złapać, póki będzie stosunkowo trzezwy i spróbować dowiedzieć się czegoś.
Będę około dziesiątej obiecał Neef.
Co tam obaj knujecie? spytała Jane Farro-Jones, stając między mężczyznami
i biorÄ…c ich obu pod ramiona.
Zastanawiamy się właśnie, jak zakończyć ten uroczy wieczór wyjaśnił jej szep-
tem mąż.
Tylko niech to nie trwa zbyt długo poprosiła Jane.
Eddie już ledwo trzymał się na nogach. Z obu stron podtrzymywali go dwaj kole-
dzy z Katedry Patologii. Wyprowadzili go na środek sali i wicedyrektor donośnym gło-
sem, pasującym do jego stanowiska i do człowieka jeżdżącego volvo kombi, rozkazał,
by sformować koło.
Obce ręce splotły się nerwowo w uścisku i zebrani utworzyli krąg. Dziekan zainto-
nował Stare dobre czasy . Eddie wisiał na ramionach swych dwóch kolegów jak kur-
czak na rożnie. Tymczasem ludzkie koło to zbliżało się, to oddalało od niego. Teraz tylko
brakuje, żeby zwymiotował, pomyślał Neef. Ale na szczęście nic takiego nie nastąpiło.
Uroczystość zakończyła się wzajemnym poklepywaniem po plecach, a podczas wkłada-
nia płaszczy w marmurowych salach rozbrzmiewały słowa: Wspaniały wieczór!
Na zewnątrz powietrze pachniało przyjemnie, gdy Neef wyszedł w noc. Zamierzał
zaraz złapać taksówkę, ale jeszcze przez chwilę chciał być sam.
Za drzwiami znalazł kartkę od Ewy. Próbowała się z nim spotkać, ale go nie zastała.
Zostawiła mu gazetę z artykułem na temat strachu przed rakiem. Neef zaczął wyrzucać
181
sobie, że nie powiedział Ewie o pożegnalnej kolacji na cześć Eddie ego, ale w głębi duszy
musiał przyznać przed samym sobą, że nie było to tylko przeoczenie. Poprzedniego
wieczoru Ewa zirytowała go trochę, śpiesząc się tak bardzo do pisania swojego artyku-
łu. Wiedział, że to dziecinada, ale czuł potrzebę zademonstrowania swojej niezależno-
ści. Tak było wczoraj. Dziś, po powrocie z okropnej uroczystości nie czuł już tej potrze-
by. %7łałował, że nie ma z nim teraz Ewy.
Podniósł gazetę i zasiadł do czytania.
14
Poniedziałek zaczął się od zebrania kierownictwa szpitala. Właściwie nie było
o czym dyskutować. Jedynie Carol Martin, szefowa pielęgniarek znów poprosiła, aby
zwiększyć liczbę nocnego personelu. Zabiegała o to od kilku tygodni, szukając poparcia
u poszczególnych lekarzy-konsultantów. Twierdziła, że zbyt dużo odpowiedzialności
spoczywa na barkach zbyt małej grupy kobiet. Neef obiecał jej swoje poparcie i słowa
dotrzymał. Heaton i jego prawa ręka, Phillip Danziger odpowiedzieli, że zobaczą, co da
się zrobić.
Następnie Tim Heaton pogratulował Markowi Louradisowi udanego artykułu na
temat terapii genowej.
Oto, co nazywam pozytywnym dziennikarstwem oświadczył Heaton. Opinia
publiczna będzie teraz postrzegać św. Jerzego jako placówkę medyczną stosującą naj-
nowsze osiągnięcia nauki. Lekarze ogólni zobaczą, że jesteśmy przodującym szpitalem.
Będą zadowoleni mogąc przysyłać do nas pacjentów.
Neef zauważył, że podczas zebrania Louradis unika kontaktu wzrokowego z nim.
Miał pewną satysfakcję wiedząc, że tamten czuje się winny z powodu szukania rozgłosu
za wszelką cenę. Ale czas, kiedy złościło to Neefa minął. Z filozoficznym spokojem po-
godził się z tym, że niektórzy ludzie tak właśnie postępują.
Heaton zadowolony był zwłaszcza z tego, że wreszcie uwagę obawiających się raka
skierowano na Wydział Zdrowia, a nie na szpital. Twierdził, że tak właśnie powinno być.
Podniósł tę kwestię na zebraniu i jego zdecydowane stanowisko w sprawie zorganizo-
wania niedzielnej konferencji prasowej poza murami św. Jerzego spotkało się z dużym
uznaniem.
A przy okazji, jak oceniacie reportaż o zagrożeniu rakiem? zapytał.
Po większej części alarmistyczny orzekła Carol Martin. Po przeczytaniu go
niektórzy gotowi pomyśleć, że tajemniczy czynnik rakotwórczy to obleśny, zielony po-
tworek pokryty łuską, czyhający w ciemnych zaułkach na nieostrożnych przechod-
niów.
Może gdyby tak było, mielibyśmy ułatwione zadanie stwierdził Neef.
Przynajmniej wiedzielibyśmy, z czym mamy do czynienia.
183
A co ty sądzisz o tym materiale prasowym, Michael? spytał Heaton.
Uważam, że opisuje przedstawicieli odpowiednich władz jako niezbyt inteligent-
nych ludzi, ale to stało się niemal narodową rozrywką w dzisiejszych czasach. Moim
zdaniem, nie ma tam nic krzywdzÄ…cego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]