Odnośniki
- Index
- Andre Norton Gryf w chwale
- 061. Roberts Nora Irlandzka wróśźka 03 Irlandzki buntownik
- James Axler Deathlands 009 Red Equinox
- Krahn Betina Ukryty pśÂ‚omieśÂ„ (Skaza)
- Agatha Christie Tajemniczy przeciwnik
- śąeromski Stefan Snobizm i postć™p
- DELINSKY Barbara Drugie rozdanie
- Dekameron Giovanni Boccaccio
- Howard, Robert E Conan
- Major Ann Dwa róśźne śÂ›wiaty
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- staniec.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rozpaczliwe wysiłki, by zbliżyć się do zwierzęcia, jednak wprawnie założone
więzy nie pozwalały na najmniejszy ruch.
Do grupy przy ognisku dołączyły jeszcze dwie Bestie i teraz wykłócały się o
swój przydział żywności, napotykając ze strony wcześniej przybyłych jedynie na
drwiny, aż wreszcie któraś warknęła krótki rozkaz i wtedy, bez dalszej zwłoki,
wydzielono im skąpe racje mięsa. Zjedli w milczeniu, a gdy przywódca skończył,
wytarł z grubsza swe krogulcze palce o udo, po czym przystąpił do oględzin
złożonych przed nim przedmiotów.
Fors rozpoznał swój łuk. Bestia uderzyła kciukiem w cięciwę, budząc wysokie
brzęczenie napiętej linki. Zdumiona, przysłuchiwała się chwilę, widocznie
jednak dzwięk nie spodobał się jej, gdyż dziko wyjąc złamała drzewce i cisnęła
je w ogień. Potem przyszła kolej na kołczan, lecz zanim powędrował w ślad
łuku, strzały zostały przejrzane, a ich stalowe groty ułamane i odłożone na
oddzielny stosik. Gdy stworzenie sięgnęło po ostatnią zdobycz - worek
Gwiazdzistego, Fors odruchowo zagryzł dolną wargę, czując, jak na język spływa
mu słoną strużką krew. Bezcenne przedmioty znalazły się na piasku, skąd sztuka
po sztuce niknęły w płomieniach. Mapa, dziennik, wszystko, oprócz małych
figurek z muzeum, które zdawały się fascynować wodza Bestii.
Zbadawszy w ten sposób łupy, stworzenie skierowało się z kolei ku jeńcom. Fors
leżał bezwładnie, całą siłą woli zmuszając się do rozluznienia wszystkich
mięśni. Ponownie zadany z zapierającą dech siłą kopniak oddzielił go od Lury,
wtaczając w krąg rozświetlany płomieniem ogniska. Nadludzkim wysiłkiem starał
się opanować gniew i ogarniające go coraz bardziej mdłości, czując, jak
ohydne, szorstkie łapy zdzierają zeń całą odzież i obmacują ciekawie jego
ciało. Co spotka go za chwilę, nóż, czy może raczej uderzenie, na tyle mocne,
by rozłupać skołataną głowę? Mijały nie kończące się sekundy, podczas których
nic się nie działo. Choć trudno mu było w to uwierzyć, pozostawiono go
tymczasem w spokoju, całe zainteresowanie przenosząc na Lurę i teraz ona
przechodziła szczegółowe badania.
Ktoś chwycił za krępujący nadgarstki rzemień, szarpnął energicznie za tak
zaimprowizowany uchwyt, a gdy Fors ruszył z miejsca, zdzierając skórę ^
grzbietu na ostrym żwirze, pociągnął go na poprzednie miejsce. Mijając Lurę
widział jej prężące się gwałtownie ciało - wszystko burzyło się w kochającym
wolność kocie przeciwko takiemu traktowaniu. Wkrótce potem leżeli znowu razem,
mocno przyciśnięci do siebie.
Fors zasnął. Gdy się ocknął, z nieba sączyło się szare światło przedświtu.
Przy niewielkim ognisku sennie kołysał się skulony strażnik, reszta spała
głęboko, zwinięta w kłębki.
Chłopak nie dał się zwieść pozornym spokojem. Coś go zaalarmowało, nasłuchiwał
więc w napięciu, aż dzwięk się powtórzył. Nie czekał długo
- spomiędzy skał nadbiegł znany odgłos - słyszał go wieczorem i teraz nie miał
już wątpliwości, że wśród kamieni przemykały liczne jaszczurki. Zaczął
zastanawiać się, dlaczego zwierzęta zdecydowały się na powrót w tak
niebezpieczne miejsce. W miarę, jak robiło się coraz widniej, dostrzegał coraz
więcej szczegółów i w pewnej chwili zauważył, co otaczało ściany dolinki.
Tarasy, setki tarasów, niektóre kilkucalowe, inne - szerokie na parę stóp
- niezliczonymi stopniami pięły się ku górze. Starannie zbudowane, o ścianach
wyłożonych niewielkimi kamykami, wypełniały każdy, nawet najmniejszy skrawek
gruntu. Utworzone w ten sposób małe poletka porastała trawa, którą Bestie
podsycały swoje ognisko. W ciągu nocy ogołociły niemal połowę zasiewów. Nawet
teraz, gdy patrzył, strażnik wrócił z naręczem łodyg zerwanych z dwóch
kolejnych działek.
Jaszczurki i tarasy - czy są ich dziełem? A te czarne dziury, rozmieszczone
wzdłuż najwyższego kręgu, co się w nich kryje? Poznał odpowiedz, gdy w jednym
z otworów ukazała się pokryta niską głowa z wyrastającym z czoła szerokim
grzebieniem, a osadzone w niej błyszczące oczy uważnie wpatrywały się w
najezdzców.
Wiedząc już, czego szukać. Fors podniósł wzrok na górną krawędz kotliny.
Głowy. Głowy wychylały się co chwila z nor, spoza większych kamieni, czy
wyższych fragmentów tarasów, aby w razie najmniejszego podejrzenia zniknąć z
gadzią szybkością. Poruszały się niemal bezszelestnie, kształtem i barwą tak
zlane z otoczeniem, że tylko ktoś, kto wiedział, czego się spodziewać, mógł je
zauważyć.
O ile zaskoczone nocną napaścią jaszczurki umknęły, to teraz wracały ze
znacznymi posiłkami. Cóż jednak mogły zdziałać te najwyżej dwu-dziestocalowe
zwierzęta, wobec siły Bestii, które były w stanie złamać im kark dwoma
palcami. Wszystko wskazywało na to, że zebrana armia pójdzie w rozsypkę,
miażdżona stopami nielicznego, lecz potężnego przeciwnika. Jednak małe gady
nie wydawały się być tym poruszone, jakby nie zdawały sobie sprawy z
niekorzystnego położenia.
W dół zbocza ruszyło kilku zwiadowców. Od czasu do czasu Fors dostrzegał
smukłe kształty, błyskawicznie pokonujące przestrzeń między jednym a drugim
ukryciem, ciągle w dół, w stronę wroga. W pewnej chwili dostrzegł coś, co
zupełnie nie mieściło mu się w głowie. Z umieszczonej na przeciwległej ścianie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]