Odnośniki
- Index
- Crownover Jay Zaryzykuj ze mną 02 Zaryzykuj miłość
- 27. Roberts Nora Niebezpieczna miłość 02 Kuzyn z Bretanii
- 007._Cartland_Barbara_ _Najpiękniejsze_miłości_07_ _Znudzony_pan_młody
- Alcott Luisa May Dluga i zgubna pogoń miłosna
- Brashear Jean Marchand 07 Późna miłość
- 495. Iding Laura Miłość to za mało
- 0296. West Annie Miłość na Krecie
- 0167. Winters Rebecca Rezerwat miłości
- HT168. Arnold Judith Wieczna miłość
- Borowski_Tadeusz_Wybor_opowiadan
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ewagotuje.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rozmowie nie mam już żadnych złudzeń. - Najwyrazniej wciąż był urażony po tym, jak
dała mu kosza, ale zaraz posłał jej ten swój arogancki uśmieszek, że aż miała ochotę
zdzielić go w głowę. No i te jego słowa: - Ale żeby wszystko było jasne, to musisz wie-
dzieć, że nie boję się wyzwań.
Wreszcie uwolniła rękę i z rezygnacją ruszyła w stronę samochodu. Wtedy zauwa-
żyła, że o czymś zapomniała.
- Czekaj chwilÄ™, tylko skoczÄ™ po torebkÄ™.
- Co to, to nie. - Złapał ją w talii i przycisnął twardym jak skała torsem do chłodnej
karoserii jaguara. - Jeśli tam wrócisz, to już na pewno nie wyjdziesz. Wskakuj. Nie bę-
dziesz potrzebować torebki tam, dokąd jedziemy.
Gdy próbowała się wyrwać z uścisku, zauważyła błysk pożądania w jego oczach.
Poczuła uderzenie gorąca i zrezygnowała z oporu. Jeśli słowne potyczki stanowiły dla
niego wyzwanie, to z pewnością odczytałby szamotaninę jako zaproszenie do dalszych
umizgów. Udało jej się go w końcu odepchnąć i jednocześnie otworzyć drzwi samocho-
du.
- Grzeczna dziewczynka - skomentował z uśmiechem.
Lola ze złością zapięła pasy. Zżerała ją ciekawość, ale nie zamierzała dać mu tej
satysfakcji i pytać, gdzie ją zabiera. Odwróciła się twarzą do okna, patrząc, jak oddalają
się od rezydencji i wjeżdżają na autostradę.
- Skoro nie chcesz rozmawiać, to może czegoś posłuchamy?
- Wszystko mi jedno, włącz, co chcesz - odpowiedziała zła na siebie, że dąsa się
jak rozkapryszone dziewczÄ™.
W samochodzie unosił się zapach cytrusowej wody po goleniu pomieszany z moc-
ną wonią skórzanej tapicerki, co w połączeniu z bliskością Chase'a robiło na niej pioru-
nujące wrażanie.
Myślała, że wszystko sobie wyjaśnili poprzedniego wieczoru, ale dla niego od-
mowna odpowiedz nie była żadną odpowiedzią, tylko wyzwaniem. Z pewnością zamie-
rzał wykorzystać wszystkie sztuczki, by złapać ją w sidła, a Cari z jakiegoś powodu mu
w tym pomagała.
R
L
T
- Ale chyba nie złościsz się tak na poważnie? - spytał.
Nie chciała się poddać bez walki, ale wszelkie jej starania, by trzymać go na dy-
stans, były zupełnie bezowocne.
Nie była zła na niego, lecz na siebie za to, że tak bardzo chce mu ulec.
- Na jak długo mnie porywasz? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Na kilka godzin. - Spojrzał przez ramię i tuż przed miastem skręcił w niewielką
uliczkę. - Spokojnie, odstawię cię na czas, żebyś mogła przygotować gry i zabawy dla
Cari i jej słodkich ptaszynek.
- Słodkim ptaszynkami to one raczej nie są. - Lola zachichotała.
- Ale tak im się wydaje. Słodkie kolorowe ptaszynki z dzióbkami i pazurkami, któ-
re cały czas stroszą piórka. Zaczekaj, aż usłyszysz ich stadne szczebiotanie.
Zapewne byłyby gotowe wydziobać jej oczy, gdyby wkroczyła na ich teren. Gdy
przyjechały, mierzyły ją wzrokiem, jakby nie była nawet godna stać obok Chase'a.
- Spotykałeś się z którąś z nich?
- Chyba żartujesz!
Jego zdecydowana odpowiedz poprawiła jej humor nawet bardziej, niż była gotowa
w duchu przyznać.
- Naprawdę? Myślałam, że piękne i żywiołowe kobiety sukcesu są w twoim typie.
- Raczej roszczeniowe, narcystyczne i przyprawiające o ból głowy. Wolę mniej
skomplikowane przypadki.
- No tak... - Po prostu cudownie! Uważał ją za mało skomplikowaną.
Samochód zwolnił, ale w otaczającym ich buszu nie była w stanie dojrzeć niczego
godnego uwagi.
- Pomijam już fakt, że są koleżankami Cari - mówił dalej Chase. - To byłoby po-
ważne wykroczenie przeciw zasadom randkowego savoir-vivre'u.
Wreszcie się wydało, dlaczego nigdy nie próbował się zbliżyć do żadnej z dziew-
czyn z seksownego kwartetu.
- Ja też od wczoraj przyjaznię się z Cari - rzuciła jak gdyby nic.
Chase zjechał z drogi, wyłączył silnik, spojrzał na nią z zaskakująco poważnym
wyrazem twarzy i oznajmił zdecydowanym tonem:
R
L
T
- Może i tak, ale ja pierwszy cię znalazłem.
- Mhm... - Nie wiedziała, co na to odpowiedzieć, więc poprzestała na tym pomru-
ku.
- Chodz. Mamy tylko parÄ™ godzin.
- Ale tu nic nie ma.
- Właśnie że jest.
- Ciekawe, co? - Drugi raz, odkąd się poznali, otworzył dla niej drzwi, co bardzo ją
ucieszyło. Doceniała jego dobre maniery. Gdyby to od niej zależało, rycerscy mężczyzni,
rękawiczki noszone na co dzień i kapelusze przeżywałyby swój renesans.
- Mam nadzieję, że nie boisz się wysokości?
- Nie. Ale dlaczego pytasz? - Rozejrzała się wokół, ale nie zauważyła nic, co przy-
pominałoby choćby lekkie wzniesienie. - Chcesz skakać ze spadochronem z górki, której
tu nie ma?
- Nie, chcę cię zabrać na wycieczkę.
Gdy wyszli zza drzew, Loli na chwilę zabrakło tchu, bo zobaczyła ogromny balon.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]